31. Recenzja „Cień anioła” – Iwona Czarkowska
„Może anioły przemykają się chyłkiem za naszymi plecami i gdybyśmy tylko potrafili się dostatecznie szybko odwrócić, moglibyśmy dostrzec je albo przynajmniej cień ich skrzydła?”

Dzisiaj krótki wstęp,
ponieważ mam wiele do powiedzenia na temat tej książki. I niestety nie będą to
pozytywne informacje. Autorka nie popisała się niczym w tej powieści. Język
oraz styl są na poziomie tak niskim, że się dziwię, że w ogóle jakoś to ze sobą
współgra. Zdania są źle złożone. Akcja
jest fatalnie opisana. W tej książce można przyczepić się do wszystkiego, a w
szczególności do nieprawdopodobności. Wydarzenia w tej pozycji są mocno
naciągane. Nic nie trzyma wspólnej całości. Nie wiem jak to możliwe, że
ktokolwiek polubił tę pozycję. No cóż, najwyraźniej gusta są różne.
Największym błędem
jest marnowanie czasu na nieistotne informacje i nie wyjaśnianie wielu kwestii.
Chłopak w ogóle się nie dziwi jak coś niespotykanego dzieje się wokół niego.
Nie wiem, może się przyzwyczaił, ale raczej wątpię by co dzień dowiadywał się,
że istnieją anioły. I to jednoskrzydłe. I tu mamy kolejny błąd. Jakim cudem
może coś latać z jednym skrzydłem. Rozumiem, że autorka chciała dać jakiś oryginalny
pomysł, ale prawa fizyki raczej na to nie pozwalają (przynajmniej tak mi się
wydaje). Powiedzcie mi czy byłoby to logiczne gdyby wampir miał jeden kieł?
Oryginalne tak, ale również idiotyczne i bezsensowne.
A i jeszcze imiona i
ksywy. Tutaj to się autorka nie popisała. Nie podobało mi się, że do Karola
wszyscy jak leci mówili Sobota. A w szczególności jak było tak opisane w
książce. Bo zamiast dać: „Karol napił się wody”, oczywiście lepiej brzmi: „Sobota
napił się wody”. Nie wiem, może wam to nie przeszkadza, ale dla mnie to było
straszne. I jeszcze Magika, jedyna ksywka która mi się podobała. Gorzej było z
Karaluchem. Nie wiem czy tak fajnie jest nazywać młodszą siostrę paskudnym
robalem. Dla mnie dziwne też było mówienie muma do mamy. Jedna literka
przekręcona, ale jak to człowieka wkurza. A najbardziej podobało mi się imię
anielicy (a w zasadzie anioły). Jak tylko to przeczytałam to myślałam, że pęknę ze śmiechu. No bo kto daje aniołowi
na imię Aniela? To takie absurdalne.
Krótko mówiąc, nie
polecam nikomu tej książki. Sama ledwo przez nią przebrnęłam, ale zrobiłam to
po to żeby sprawdzić czy może się na koniec nie rozkręci. Nie, raczej nic z
tego. Jeszcze bardziej nudziła. Poza tym myślałam, że głównym wątkiem będą
anioły, ale one były tylko tłem. Dla mnie to fatalnie, bo nie przepadam za
takimi zwykłymi książkami.
Moja ocena: 2/10
Moja ocena: 2/10
Książka przeczytana w ramach wyzwania Wszystkie kolory książek
Spotykam się z samymi negatywnymi opiniami o tej książce. Jestem pewna że jej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńHmmm a chciałam po nią sięgnąć myślac, że polska literatura jakoś zipie ;)
OdpowiedzUsuńjak widać ledwo zipie.
Nie miałam na nią ochoty, a Twoja recenzja pokazuje, że tym bardziej nie warto :)
OdpowiedzUsuńJa raczej podziękuję za tę książkę. Nie mam ochoty męczyć się z jej lekturą :D
OdpowiedzUsuń