28. Recenzja „Dziewczyna, którą kochały pioruny” – Jennifer Bosworth
„Piorun to król dowcipnisiów. Wśród ludzi, którzy zostali trafieni, nie ma dwóch osób, u których skutki byłyby takie same.”

Dziewczyna nie wierzy
w żadne słowo mrocznego Proroka. Znosi jego kazania jedynie dlatego że pomagają
jej mamie wrócić do normalności po tym co spotkało ją w dniu trzęsienia ziemi.
Od miesiąca razem z bratem Parkerem opiekują się swoją matką najlepiej jak
umieją. Zdobywają leki, jedzenie i wodę. Gdy zaczynają ledwo wiązać koniec z końcem
zaczynają chodzić do szkoły, gdzie codziennie wydawane są racje żywnościowe.
Pierwszy dzień z powrotem w szkole nie jest łatwy dla Mii. Wiele się
pozmieniało odkąd po raz ostatni postawiła stopę w miejscu nauczania.
Tajemniczy Wyznawcy Proroka, zawsze ubrani na biało przechodzą korytarzami
jakby to było ich terytorium. Stare twarze zmienione przez pryzmat cierpienia.
Wszystko wydaje się takie nierealne. Uczniowie ze zmamieniami na dłoniach, Tropiciele,
którzy chcą od niej czegoś, choć dziewczyna nie ma pojęcia o co może chodzić.
Zagadkowy chłopak z cudownymi oczami, który
ostrzega ją przed Tropicielami i Prorokiem. Mia nie wie komu wierzyć, choć
serce i ciało, okolone czerwonymi liniami od porażeń piorunami, dają jej jedną
odpowiedź…
Bardzo… hm…
interesująca ta książka. Może i nie jest napisana wybitnie, ale ma w sobie coś
co nie pozwala że nie da się od niej oderwać. Przeczytałam ją jednym tchem. Pół
w szkole, pół w domu. Tak bardzo intrygowała mnie ta historia, że nawet
pochłaniałam ją na lekcjach. Ale nie jestem pewna co do intencji, którymi
kierowała się autorka. Wszystko jest pięknie, ładnie, tyle że to ma być cykl, a
skończyło się tak jakby to była tylko jedna książka. Są w niej przedstawione
trzy dni z życia Mii. Nie wiem jakim cudem w tak krótkim czasie tak dużo
przeżyła, ani jakim sposobem zakochała się, ale nie zmienia to faktu, że pomysł
na książkę był niebanalny. Nigdy nie słyszałam o czymś takim, a świat w tej
powieści został naprawdę barwnie przedstawiony.
Niemniej jednak
przeszkadzało mi kilka spraw, które były tam opisane. Przede wszystkim wątek
miłosny, który jest taki nijaki. Nie ma w nim uczucia. Są takie odklepane
formułki, tak jakby wszystko było robione na siłę. Autorka powinna tylko
delikatnie poruszyć sprawę miłości, a potem rozwijać ją w kolejnych pozycjach. Druga
sprawa to: za dużo wszystkiego. W ciągu trzech dni zostało napchane tak wiele
wydarzeń, że można by pomyśleć że minął z tydzień. Każdego dnia dzieje się
milion rzeczy, który mają znaczący wpływ na fabułę. Według mnie lepiej byłoby
rozciągnąć to trochę w czasie i przedstawić wszystko dokładniej z małymi
przyziemnymi sprawami. Ale to tylko moje zdanie.
Mimo wszystko autorka
zachwyciła swoim pomysłem i stylem, więc myślę, że zasługuje na szerokie grono
czytelników. Nie mam pewności komu spodobałaby się ta książka, ale mam
nadzieję, że fani paranormal będą zachwyceni.
Moja ocena: 8/10
Moja ocena: 8/10
To dobrze, że książka wypada całkiem fajnie pomimo tego napchania wydarzeń. Mam ją w moich letnich planach :)
OdpowiedzUsuńChcę ją przeczytać już od dawna :)
OdpowiedzUsuń