Literki wychodzące z mojej głowy #1

października 27, 2013

„Znajomość z sieci”

Moje życie to istne pasmo niepowodzeń. Koło fortuny nigdy nie chce zwrócić się w moim kierunku. Ilekroć próbuję zachowywać się tak jak na wilkołaka przystało, coś zawsze mi nie wychodzi. No, bo powiedzcie mi, który wilkołak rozmawia na czacie z nieznajomym chłopakiem? W sumie to kto wie czy to chłopak. Ja nie jestem pewna, ale i tak lubię spędzać czas rozmawiając z nim. Dzięki temu nie czuję się jak księżniczka, którą notabene jestem.
Wiecie, dla mnie to jest taka odskocznia od codzienności. Chowam się przed wszystkimi i robię to co chcę, ale i tak prędzej czy później muszę wyjść z ukrycia.
Poza tym nie da się nie zauważyć nieobecności królewskiej córki. Zwłaszcza, że jest ona dość popularna na całym świecie. No cóż, krótko mówiąc jestem pierwszą dziewczynką od wielu stuleci w królewskiej rodzinie. Oczywiście zanim przyszłam na świat pojawiło się kilku królewiczów przede mną, ale stracili oni prawo do korony po tym jak pojawiłam się ja. Nad czym szczerze ubolewam, bo wiem że każdy z moich sześciu starszych braci byłby lepszym następcą tronu.


- Przepraszam, księżniczko Konstancjo? Czy Wasza Wysokość jest z nami w tym pokoju czy raczej pochłonęły ją inne niemniej ważne myśli? – Głos pana Gustawa przebił się przez moje rozmyślania i wiedziałam, że muszę wrócić z powrotem na ziemię.
Westchnęłam przeciągle.
- Gustawie, jak zwykle jestem i jak zwykle proszę nie mów do mnie Wasza Wysokość.
- Księżniczko od tylu lat powtarzam należy Ci się szacunek, ponieważ to ty będziesz naszą przyszłą królową.
Znów westchnęłam. Dlaczego akurat na mnie musiało paść? Z wielką chęcią oddałabym koronę, ale to niemożliwe, ponieważ mamy dość dziwaczną politykę i to kobiety przejmują władzę. A że jestem długo wyczekiwaną dziewczynką w rodzinie królewskiej to poddani traktują mnie prawie jak boginię. Co trochę mi przeszkadza.
- Księżniczko, jutro odbywa się Wielki Bal, do którego przygotowujemy się od ponad miesiąca. Od teraz musisz zacząć mówić tak jak na księżniczkę przystało i wyzbyć się tej nutki zwykłej nastolatki, którą masz w sobie.
- Czyli mam zacząć używać słów, których na co dzień nie figurują w moim słowniku?
- Dokładnie tak, Wasza Wysokość.
Gustaw uśmiechnął się zadowolony z postępów jakie robiłam.
Normalnie pewnie jakoś wymigałabym się od balu, bo nie przepadam za tego typu przyjęciami, ale Wielki Bal to nie to samo. Jest to wielka feta organizowana corocznie. Jednego roku u nas na zamku, a drugiego w wampirzym królestwie. Jest to upamiętnienie traktatu pokojowego podpisanego przez nasze ludy. A w tym roku wypada dokładnie setna rocznica, więc nie może mnie zabraknąć na takiej uroczystości.
Ale dla mnie ten bal miał być lepszy z całkiem innego powodu. Miałam poznać na nim chłopaka z czatu. Umówiliśmy się, że każde z nas będzie miało na sobie zielony kwiat róży. Nie mam pojęcia jak moi służący to załatwili, ale miałam już swój kwiatek, który zostanie przypięty w moje włosy.
Byłam pewna, że to będzie niezapomniany wieczór. Stety, niestety się nie pomyliłam.

*                                       *                                 *

Siedziałam przy stole, a bal trwał w najlepsze. Nigdzie nie spostrzegłam chłopaka z zieloną różą, więc stwierdziłam, że mnie idiota (przepraszam, jestem księżniczką nie mogę używać takich słów) prostak wystawił.
Westchnęłam. Nie ma to jak spotkać bratnią duszę w Internecie, a potem przekonać się, że jednak nie zasługuje on na to miano.
- Księżniczko Konstancjo – Głos Gustawa od razu sprawił, że się wyprostowałam. Od zawsze wpajał mi, że właściwa postawa to podstawa (niezamierzona gra słów). – Chciałbym przedstawić panience księcia Tristana następcę tronu wampirów. Książę Tristanie chciałbym paniczowi przedstawić księżniczkę Konstancję przyszłą królową wilkołaków.
Do tej pory siedziałam spokojnie na krześle, ale gdy usłyszałam słowa Gustawa zaczęłam się spokojnie podnosić, a wtedy mój wzrok padł na chłopaka stojącego obok niego i zamarłam.
Książę był przystojny i wcale nie miał bladej cery jak większość wampirów. Był opalony jakby spędził kilka godzin na plaży. Jego włosy były czarne jak noc, a usta wykrzywiały się w dość popularnym w jego gatunku pogardliwym uśmiechu. Miał cudowne dwukolorowe oczy (cecha charakterystyczna wampirów) o szlachetnej królewskiej barwie. Jedno było niebywale srebrne, a drugie złote. Ale to nie oczy sprawiły, że znieruchomiałam. To przez garnitur. A konkretnie to co miał wetknięte do butonierki. Prześliczna zielona róża. Identyczna jak moja.
Szybko się opanowałam i podałam dłoń księciu.
- Bardzo miło mi Cię poznać, książę Tristanie.
Chłopak  w tym samym momencie co ja, zauważył mój kwiat, ale starał nie poznać po sobie zdumienia. Z wdziękiem ujął moją dłoń i ucałował.
- Mnie również, księżniczko Konstancjo. Mnie również.
Właśnie w tym momencie ktoś klasnął w dłonie.
- Czas na ucztę! – krzyknął jeden z służących – Proszę siadać do stołów.
Spokojnie i z wdziękiem opadłam na swoje siedzenie, a książę zajął miejsce obok mnie. Nie specjalnie mnie to zdziwiło, ale zazwyczaj nie mam koło siebie przystojnego chłopaka, do tego wampira i swoją bratnią duszę w jednym. Miałam nadzieję, że nikt nie zauważy mojego dziwnego zachowania.
Jak pewnie się domyślacie siedzę po prawicy swojego ojca. Król zawsze zasiada u szczytu stołu wraz ze swą małżonką, a ja jako następca tronu zajmuję miejsce tuż obok niego. Naprzeciw mnie siedzą moi bracia w kolejności od najstarszego do najmłodszego.
Gdy wszyscy już zajęli miejsca, ojciec wstał i zaczął przemawiać.
- Drodzy goście – odezwał się król – Dziś obchodzimy setną rocznicę traktatu pokojowego między naszymi ludami. Umowa ta jednak wymaga odnowienia. A najlepszą gwarancją pokoju będzie połączenie naszych ludów – Oj, nie podobało mi się dokąd zmierzał tok myślenia ojca – Jak wiecie moja cudowna córka, kwintesencja naszej wilkołaczystości, będzie przyszłą królową, lecz dziś obwieszczam Wam, że połączy ona nasze dwa królestwa. Księżniczka Konstancja zostanie żoną księcia Tristana i razem będą rządzić naszymi dwoma państwami połączonymi w jeden wielki kraj.
Wszyscy zaczęli klaskać.
Szczęka mi opadła. Spojrzałam na Tristana
- Wiedziałeś o tym?
Spojrzał na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami.
- Księżniczko nie żartuj. Któż spodziewałby się takiej decyzji po naszych rodzinach. Ja prędzej obstawiałbym, że poślą kogoś na pożarcie niż, że zrobią coś tak pospolitego.
Odwróciłam się. I to niby miała być moja bratnia dusza? Chłopak tak okrutny i arogancki? I jeszcze niby ja mam za niego wyjść? Marne szanse.

*                                       *                                 *
Po uczcie miałam zamiar porozmawiać z ojcem, ale otaczało go zbyt wiele ludzi. Postanowiłam więc, że posiedzę sobie i poczekam aż pójdą, ale zanim na dobre zdążyłam się usadowić, książę Tristan się do mnie zwrócił:
- Księżniczko Konstancjo, chyba nie jesteś zła na naszych rodziców?
Spojrzałam na niego.
- A niby dlaczego miałabym nie być? Przecież właśnie zaplanowali mi życie bez mojej zgody, czego obiecali nigdy nie zrobić.
- Och, nie przesadzaj. Powinnaś się cieszyć, że nie zrobili czegoś gorszego. – Napił się wina – Może na rozluźnienie sprawisz mi tą przyjemność i zatańczysz ze mną?
Jęknęłam w duchu. Nie przepadam za tańcami na balu, ale Gustaw kazał mi przyjmować zaproszenie od każdego kto mnie poprosi, więc nie mogłam zrobić nic innego.
Przykleiłam na twarz uśmiech i podałam mu dłoń.
- Z wielką przyjemnością.
Poprowadził nas do Sali tanecznej i chwilę potem już wirowaliśmy w rytm muzyki. Starałam się nie nadepnąć sobie na sukienkę, ani nie podeptać mu stóp, choć było to trudne.
Podczas drugiej piosenki odezwałam się:
- Jesteś całkiem inny niż sobie wyobrażałam.
Roześmiał się serdecznie.
- Myślałaś, że jestem jakimś zwykłym chłopcem mieszkającym w twoim kraju, który z wielką niecierpliwością wyczekuje twojego wstąpienia na tron?
- Och, nie. Bardziej myślałam, że jesteś do mnie podobny i wszystko co pisałeś na czacie to prawda, a nie tylko gra. Teraz wydaje mi się, że chciałeś się tylko mną pobawić.
Spojrzał na mnie intensywnie, a ja przez tą niebywałą chwilę widziałam tylko jego oczy.
- To nie była gra. Wszystko co pisałem było szczerą prawdą. Może myślisz, że teraz jestem prawdziwym sobą, ale mylisz się. Na co dzień zakładam tyle masek, że czasem się w nich gubię. Jedynie te krótkie chwile, które spędzaliśmy na rozmowach sprawiały, że zdejmowałem je z siebie i w końcu mogłem być sobą i tylko sobą. Bez nikogo kto ganiłby mnie za moje słownictwo. Bez nikogo kto krytykowałby moją postawę czy strój. Ty jako jedyna poznałaś prawdziwego mnie. Miałem nadzieję, że to docenisz, ale widzę, że się myliłem.
Chciał odejść i zostawić mnie samą na parkiecie.
- Poczekaj – powiedziałam. Zatrzymał się – Pójdź ze mną w jedno miejsce, a pokażę Ci prawdę.
Wahał się przez chwilę, ale w końcu się zgodził. Złapałam go za rękę i wyprowadziłam z Sali balowej.
Szliśmy przez królewski ogród. Było w nim wiele rzeźb, altanek, kwiatów i wszystkiego co w ogrodach się znajduję. Ale ja prowadziłam go w moje tajne miejsce o którym jedynie ogrodnik wiedział. Kiedyś przyłapał mnie tam ukrywającą się przed wszystkimi i obiecał, że nikomu nie powie o mojej kryjówce. Od tamtej pory zawsze się tam wybieram, gdy chcę być sama.
Cały czas szliśmy po chodniczku, ale w końcu skręciłam na trawnik. Było tu trochę ciemniej, bo oświetlenie znajdowało się głównie przy dróżce, ale nie przejmowałam się tym. W moim zakątku będziemy tylko we dwoje, a to teraz liczyło się dla mnie najbardziej.
Poprowadziłam go do żywopłotu, za którym znajdowała się moja kryjówka. Wystarczyło tylko tam przejść.
- No, dobra – powiedział Tristan – Co teraz?
- Teraz trzeba przejść przez żywopłot.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Myślisz, że mam ochotę się tam wspinać?
Teraz to ja spojrzałam na niego dziwnie. W ciemnościach ledwo widziałam jego twarz.
- Zgłupiałeś? Tu są drzwi, ale tylko osoby, które o nich wiedzą mogą przez nie przejść.
- Magia?
- Nie, po prostu są schowane za żywopłotem.
Do tej pory szukałam klamki i w końcu ją znalazłam i nacisnęłam.
- Voile – powiedziałam – Panowie przodem
Niepewnie wszedł do kryjówki. Zanim weszłam za nim rozejrzałam się dookoła sprawdzając czy nikt za nami nie szedł. Gdy niczego nie zobaczyłam zrobiłam krok i zamknęłam drzwi.
Kryjówka to kwadratowe miejsce otoczone żywopłotem z każdej strony, tak gęstym żeby nie było widać co się dzieje po drugiej stronie. Zrobił go dla mnie ogrodnik po tym jak znalazł mnie zapłakaną wciśniętą za żywopłot. Teraz miałam tutaj przestrzeń dla siebie. Krzesło, stoliczek, no i kilka książek. Często w tym właśnie miejscu rozmawiałam z Tristanem. Tutaj wiedziałam, że nic mi nie przeszkodzi w naszej konwersacji.
Chłopak spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.
- No i?
Nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
- Co, no i?
- Miałaś mi powiedzieć prawdę. Więc zaczynaj. Zamieniam się w słuch.
Westchnęłam. I jak ja mu teraz mam to powiedzieć. W Sali balowej było pełno ludzi, więc nie mogłam z nim rozmawiać swobodnie, ale teraz było zbyt intymnie. Mam nadzieję, że nie zauważy w moich oczach strachu. Choć wszystko jest możliwe, gdy się stoi na wyciągnięcie ręki.
- Nawet nie wiem od czego zacząć. – Spojrzałam w jego oczy – Skoro ty byłeś ze mną szczery w Sali balowej, też postaram się być szczera w stosunku do ciebie. – Westchnęłam – Zanim poznałam Ciebie nie miałam nikogo z kim można by pogadać. Oczywiście mama starała się zastąpić mi przyjaciół, ale to nie to samo. Bracia zawsze mi dokuczali, bo jestem młodsza, a mimo to zabrałam im szansę na tytuł władcy. Nie zrozum mnie źle, nie jest między nami fatalnie, ale cudownie też nie jest. Czasem chciałabym mieć starszą siostrę, której mogłabym wszystko powiedzieć i być zawsze sobą. Ale wtedy pojawiłeś się ty. Już wtedy wiedziałam, że znalazłam bratnią duszę. Kogoś kto rozumie przez co przechodzę. Kogoś kto lubi mnie taką jaka jestem. Dla ciebie nie musiałam grać jakiejś durnej parodii siebie.  W końcu mogłam być sobą i tylko sobą. – Zauważył, że go cytuję i uśmiechnął się – Dziękuję Ci, bo dzięki tobie zrozumiałam kim naprawdę jestem.
Miałam nadzieję, że nie wystraszyłam go tym swoim monologiem. Po tym co się później stało można wnioskować, że mu się spodobało.
Pocałował mnie. Zrobił ten jeden durny krok, który nas dzielił i dotknął swoimi ustami moich warg. Pierwszy raz czułam tyle emocji podczas jednego spotkania ciał.
Przytulił mnie w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
Nie mam pojęcia jak długo trwał pocałunek, ale ja czułam jakby minęły całe lata świetlne odkąd się połączyliśmy.
Gdy oderwaliśmy się od siebie poczułam jakbym straciła cząstkę siebie, ale jednocześnie przez to co się przed chwilą stało zyskałam coś znacznie cenniejszego.
Spojrzałam w jego cudowne oczy, a on spojrzał w moje. Cały czas się przytulaliśmy, a ja czułam, że w końcu znalazłam swoje miejsce we wszechświecie
- Mówiłem Ci, że jesteś piękna? – powiedział lekko zachrypniętym głosem.
Uśmiechnęłam się.
- Jakoś nie przypominam sobie.
Tristan też się uśmiechnął.
- No to teraz Ci mówię.
I znów mnie pocałował, a ja wiedziałam, że gdyby teraz świat zaczął się walić. Nic by mnie to nie obeszło

4 komentarze:

Obsługiwane przez usługę Blogger.