Literki wychodzące z mojej głowy #1
„Znajomość z sieci”
Moje
życie to istne pasmo niepowodzeń. Koło fortuny nigdy nie chce zwrócić się w
moim kierunku. Ilekroć próbuję zachowywać się tak jak na wilkołaka przystało,
coś zawsze mi nie wychodzi. No, bo powiedzcie mi, który wilkołak rozmawia na
czacie z nieznajomym chłopakiem? W sumie to kto wie czy to chłopak. Ja nie
jestem pewna, ale i tak lubię spędzać czas rozmawiając z nim. Dzięki temu nie
czuję się jak księżniczka, którą notabene jestem.
Wiecie,
dla mnie to jest taka odskocznia od codzienności. Chowam się przed wszystkimi i
robię to co chcę, ale i tak prędzej czy później muszę wyjść z ukrycia.
Poza
tym nie da się nie zauważyć nieobecności królewskiej córki. Zwłaszcza, że jest
ona dość popularna na całym świecie. No cóż, krótko mówiąc jestem pierwszą
dziewczynką od wielu stuleci w królewskiej rodzinie. Oczywiście zanim przyszłam
na świat pojawiło się kilku królewiczów przede mną, ale stracili oni prawo do
korony po tym jak pojawiłam się ja. Nad czym szczerze ubolewam, bo wiem że
każdy z moich sześciu starszych braci byłby lepszym następcą tronu.
-
Przepraszam, księżniczko Konstancjo? Czy Wasza Wysokość jest z nami w tym
pokoju czy raczej pochłonęły ją inne niemniej ważne myśli? – Głos pana Gustawa
przebił się przez moje rozmyślania i wiedziałam, że muszę wrócić z powrotem na
ziemię.
Westchnęłam
przeciągle.
-
Gustawie, jak zwykle jestem i jak zwykle proszę nie mów do mnie Wasza Wysokość.
-
Księżniczko od tylu lat powtarzam należy Ci się szacunek, ponieważ to ty
będziesz naszą przyszłą królową.
Znów
westchnęłam. Dlaczego akurat na mnie musiało paść? Z wielką chęcią oddałabym
koronę, ale to niemożliwe, ponieważ mamy dość dziwaczną politykę i to kobiety
przejmują władzę. A że jestem długo wyczekiwaną dziewczynką w rodzinie
królewskiej to poddani traktują mnie prawie jak boginię. Co trochę mi
przeszkadza.
-
Księżniczko, jutro odbywa się Wielki Bal, do którego przygotowujemy się od
ponad miesiąca. Od teraz musisz zacząć mówić tak jak na księżniczkę przystało i
wyzbyć się tej nutki zwykłej nastolatki, którą masz w sobie.
-
Czyli mam zacząć używać słów, których na co dzień nie figurują w moim słowniku?
-
Dokładnie tak, Wasza Wysokość.
Gustaw
uśmiechnął się zadowolony z postępów jakie robiłam.
Normalnie
pewnie jakoś wymigałabym się od balu, bo nie przepadam za tego typu przyjęciami,
ale Wielki Bal to nie to samo. Jest to wielka feta organizowana corocznie.
Jednego roku u nas na zamku, a drugiego w wampirzym królestwie. Jest to
upamiętnienie traktatu pokojowego podpisanego przez nasze ludy. A w tym roku
wypada dokładnie setna rocznica, więc nie może mnie zabraknąć na takiej
uroczystości.
Ale
dla mnie ten bal miał być lepszy z całkiem innego powodu. Miałam poznać na nim
chłopaka z czatu. Umówiliśmy się, że każde z nas będzie miało na sobie zielony
kwiat róży. Nie mam pojęcia jak moi służący to załatwili, ale miałam już swój
kwiatek, który zostanie przypięty w moje włosy.
Byłam
pewna, że to będzie niezapomniany wieczór. Stety, niestety się nie pomyliłam.
* * *
Siedziałam
przy stole, a bal trwał w najlepsze. Nigdzie nie spostrzegłam chłopaka z
zieloną różą, więc stwierdziłam, że mnie idiota (przepraszam, jestem księżniczką
nie mogę używać takich słów) prostak wystawił.
Westchnęłam.
Nie ma to jak spotkać bratnią duszę w Internecie, a potem przekonać się, że
jednak nie zasługuje on na to miano.
-
Księżniczko Konstancjo – Głos Gustawa od razu sprawił, że się wyprostowałam. Od
zawsze wpajał mi, że właściwa postawa to podstawa (niezamierzona gra słów). –
Chciałbym przedstawić panience księcia Tristana następcę tronu wampirów. Książę
Tristanie chciałbym paniczowi przedstawić księżniczkę Konstancję przyszłą
królową wilkołaków.
Do
tej pory siedziałam spokojnie na krześle, ale gdy usłyszałam słowa Gustawa
zaczęłam się spokojnie podnosić, a wtedy mój wzrok padł na chłopaka stojącego
obok niego i zamarłam.
Książę
był przystojny i wcale nie miał bladej cery jak większość wampirów. Był opalony
jakby spędził kilka godzin na plaży. Jego włosy były czarne jak noc, a usta
wykrzywiały się w dość popularnym w jego gatunku pogardliwym uśmiechu. Miał
cudowne dwukolorowe oczy (cecha charakterystyczna wampirów) o szlachetnej
królewskiej barwie. Jedno było niebywale srebrne, a drugie złote. Ale to nie
oczy sprawiły, że znieruchomiałam. To przez garnitur. A konkretnie to co miał
wetknięte do butonierki. Prześliczna zielona róża. Identyczna jak moja.
Szybko
się opanowałam i podałam dłoń księciu.
-
Bardzo miło mi Cię poznać, książę Tristanie.
Chłopak w tym samym momencie co ja, zauważył mój
kwiat, ale starał nie poznać po sobie zdumienia. Z wdziękiem ujął moją dłoń i
ucałował.
-
Mnie również, księżniczko Konstancjo. Mnie również.
Właśnie
w tym momencie ktoś klasnął w dłonie.
-
Czas na ucztę! – krzyknął jeden z służących – Proszę siadać do stołów.
Spokojnie
i z wdziękiem opadłam na swoje siedzenie, a książę zajął miejsce obok mnie. Nie
specjalnie mnie to zdziwiło, ale zazwyczaj nie mam koło siebie przystojnego
chłopaka, do tego wampira i swoją bratnią duszę w jednym. Miałam nadzieję, że
nikt nie zauważy mojego dziwnego zachowania.
Jak
pewnie się domyślacie siedzę po prawicy swojego ojca. Król zawsze zasiada u
szczytu stołu wraz ze swą małżonką, a ja jako następca tronu zajmuję miejsce
tuż obok niego. Naprzeciw mnie siedzą moi bracia w kolejności od najstarszego
do najmłodszego.
Gdy
wszyscy już zajęli miejsca, ojciec wstał i zaczął przemawiać.
-
Drodzy goście – odezwał się król – Dziś obchodzimy setną rocznicę traktatu
pokojowego między naszymi ludami. Umowa ta jednak wymaga odnowienia. A
najlepszą gwarancją pokoju będzie połączenie naszych ludów – Oj, nie podobało
mi się dokąd zmierzał tok myślenia ojca – Jak wiecie moja cudowna córka, kwintesencja
naszej wilkołaczystości, będzie przyszłą królową, lecz dziś obwieszczam Wam, że
połączy ona nasze dwa królestwa. Księżniczka Konstancja zostanie żoną księcia Tristana
i razem będą rządzić naszymi dwoma państwami połączonymi w jeden wielki kraj.
Wszyscy
zaczęli klaskać.
Szczęka
mi opadła. Spojrzałam na Tristana
-
Wiedziałeś o tym?
Spojrzał
na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami.
-
Księżniczko nie żartuj. Któż spodziewałby się takiej decyzji po naszych
rodzinach. Ja prędzej obstawiałbym, że poślą kogoś na pożarcie niż, że zrobią
coś tak pospolitego.
Odwróciłam
się. I to niby miała być moja bratnia dusza? Chłopak tak okrutny i arogancki? I
jeszcze niby ja mam za niego wyjść? Marne szanse.
* * *
Po
uczcie miałam zamiar porozmawiać z ojcem, ale otaczało go zbyt wiele ludzi.
Postanowiłam więc, że posiedzę sobie i poczekam aż pójdą, ale zanim na dobre
zdążyłam się usadowić, książę Tristan się do mnie zwrócił:
-
Księżniczko Konstancjo, chyba nie jesteś zła na naszych rodziców?
Spojrzałam
na niego.
-
A niby dlaczego miałabym nie być? Przecież właśnie zaplanowali mi życie bez
mojej zgody, czego obiecali nigdy nie zrobić.
-
Och, nie przesadzaj. Powinnaś się cieszyć, że nie zrobili czegoś gorszego. –
Napił się wina – Może na rozluźnienie sprawisz mi tą przyjemność i zatańczysz
ze mną?
Jęknęłam
w duchu. Nie przepadam za tańcami na balu, ale Gustaw kazał mi przyjmować
zaproszenie od każdego kto mnie poprosi, więc nie mogłam zrobić nic innego.
Przykleiłam
na twarz uśmiech i podałam mu dłoń.
-
Z wielką przyjemnością.
Poprowadził
nas do Sali tanecznej i chwilę potem już wirowaliśmy w rytm muzyki. Starałam
się nie nadepnąć sobie na sukienkę, ani nie podeptać mu stóp, choć było to
trudne.
Podczas
drugiej piosenki odezwałam się:
-
Jesteś całkiem inny niż sobie wyobrażałam.
Roześmiał
się serdecznie.
-
Myślałaś, że jestem jakimś zwykłym chłopcem mieszkającym w twoim kraju, który z
wielką niecierpliwością wyczekuje twojego wstąpienia na tron?
-
Och, nie. Bardziej myślałam, że jesteś do mnie podobny i wszystko co pisałeś na
czacie to prawda, a nie tylko gra. Teraz wydaje mi się, że chciałeś się tylko
mną pobawić.
Spojrzał
na mnie intensywnie, a ja przez tą niebywałą chwilę widziałam tylko jego oczy.
-
To nie była gra. Wszystko co pisałem było szczerą prawdą. Może myślisz, że
teraz jestem prawdziwym sobą, ale mylisz się. Na co dzień zakładam tyle masek,
że czasem się w nich gubię. Jedynie te krótkie chwile, które spędzaliśmy na
rozmowach sprawiały, że zdejmowałem je z siebie i w końcu mogłem być sobą i
tylko sobą. Bez nikogo kto ganiłby mnie za moje słownictwo. Bez nikogo kto
krytykowałby moją postawę czy strój. Ty jako jedyna poznałaś prawdziwego mnie.
Miałem nadzieję, że to docenisz, ale widzę, że się myliłem.
Chciał
odejść i zostawić mnie samą na parkiecie.
-
Poczekaj – powiedziałam. Zatrzymał się – Pójdź ze mną w jedno miejsce, a pokażę
Ci prawdę.
Wahał
się przez chwilę, ale w końcu się zgodził. Złapałam go za rękę i wyprowadziłam
z Sali balowej.
Szliśmy
przez królewski ogród. Było w nim wiele rzeźb, altanek, kwiatów i wszystkiego
co w ogrodach się znajduję. Ale ja prowadziłam go w moje tajne miejsce o którym
jedynie ogrodnik wiedział. Kiedyś przyłapał mnie tam ukrywającą się przed
wszystkimi i obiecał, że nikomu nie powie o mojej kryjówce. Od tamtej pory
zawsze się tam wybieram, gdy chcę być sama.
Cały
czas szliśmy po chodniczku, ale w końcu skręciłam na trawnik. Było tu trochę
ciemniej, bo oświetlenie znajdowało się głównie przy dróżce, ale nie
przejmowałam się tym. W moim zakątku będziemy tylko we dwoje, a to teraz
liczyło się dla mnie najbardziej.
Poprowadziłam
go do żywopłotu, za którym znajdowała się moja kryjówka. Wystarczyło tylko tam
przejść.
-
No, dobra – powiedział Tristan – Co teraz?
-
Teraz trzeba przejść przez żywopłot.
Spojrzał
na mnie jak na wariatkę.
-
Myślisz, że mam ochotę się tam wspinać?
Teraz
to ja spojrzałam na niego dziwnie. W ciemnościach ledwo widziałam jego twarz.
-
Zgłupiałeś? Tu są drzwi, ale tylko osoby, które o nich wiedzą mogą przez nie
przejść.
-
Magia?
-
Nie, po prostu są schowane za żywopłotem.
Do
tej pory szukałam klamki i w końcu ją znalazłam i nacisnęłam.
-
Voile – powiedziałam – Panowie przodem
Niepewnie
wszedł do kryjówki. Zanim weszłam za nim rozejrzałam się dookoła sprawdzając
czy nikt za nami nie szedł. Gdy niczego nie zobaczyłam zrobiłam krok i
zamknęłam drzwi.
Kryjówka
to kwadratowe miejsce otoczone żywopłotem z każdej strony, tak gęstym żeby nie
było widać co się dzieje po drugiej stronie. Zrobił go dla mnie ogrodnik po tym
jak znalazł mnie zapłakaną wciśniętą za żywopłot. Teraz miałam tutaj przestrzeń
dla siebie. Krzesło, stoliczek, no i kilka książek. Często w tym właśnie
miejscu rozmawiałam z Tristanem. Tutaj wiedziałam, że nic mi nie przeszkodzi w
naszej konwersacji.
Chłopak
spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.
-
No i?
Nie
za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
-
Co, no i?
-
Miałaś mi powiedzieć prawdę. Więc zaczynaj. Zamieniam się w słuch.
Westchnęłam.
I jak ja mu teraz mam to powiedzieć. W Sali balowej było pełno ludzi, więc nie
mogłam z nim rozmawiać swobodnie, ale teraz było zbyt intymnie. Mam nadzieję,
że nie zauważy w moich oczach strachu. Choć wszystko jest możliwe, gdy się stoi
na wyciągnięcie ręki.
-
Nawet nie wiem od czego zacząć. – Spojrzałam w jego oczy – Skoro ty byłeś ze
mną szczery w Sali balowej, też postaram się być szczera w stosunku do ciebie.
– Westchnęłam – Zanim poznałam Ciebie nie miałam nikogo z kim można by pogadać.
Oczywiście mama starała się zastąpić mi przyjaciół, ale to nie to samo. Bracia
zawsze mi dokuczali, bo jestem młodsza, a mimo to zabrałam im szansę na tytuł
władcy. Nie zrozum mnie źle, nie jest między nami fatalnie, ale cudownie też
nie jest. Czasem chciałabym mieć starszą siostrę, której mogłabym wszystko
powiedzieć i być zawsze sobą. Ale wtedy pojawiłeś się ty. Już wtedy wiedziałam,
że znalazłam bratnią duszę. Kogoś kto rozumie przez co przechodzę. Kogoś kto
lubi mnie taką jaka jestem. Dla ciebie nie musiałam grać jakiejś durnej parodii
siebie. W końcu mogłam być sobą i tylko
sobą. – Zauważył, że go cytuję i uśmiechnął się – Dziękuję Ci, bo dzięki tobie
zrozumiałam kim naprawdę jestem.
Miałam
nadzieję, że nie wystraszyłam go tym swoim monologiem. Po tym co się później
stało można wnioskować, że mu się spodobało.
Pocałował
mnie. Zrobił ten jeden durny krok, który nas dzielił i dotknął swoimi ustami
moich warg. Pierwszy raz czułam tyle emocji podczas jednego spotkania ciał.
Przytulił
mnie w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
Nie
mam pojęcia jak długo trwał pocałunek, ale ja czułam jakby minęły całe lata
świetlne odkąd się połączyliśmy.
Gdy
oderwaliśmy się od siebie poczułam jakbym straciła cząstkę siebie, ale
jednocześnie przez to co się przed chwilą stało zyskałam coś znacznie
cenniejszego.
Spojrzałam
w jego cudowne oczy, a on spojrzał w moje. Cały czas się przytulaliśmy, a ja
czułam, że w końcu znalazłam swoje miejsce we wszechświecie
-
Mówiłem Ci, że jesteś piękna? – powiedział lekko zachrypniętym głosem.
Uśmiechnęłam
się.
-
Jakoś nie przypominam sobie.
Tristan
też się uśmiechnął.
-
No to teraz Ci mówię.
I
znów mnie pocałował, a ja wiedziałam, że gdyby teraz świat zaczął się walić.
Nic by mnie to nie obeszło…
Boskie! Kontynuuj, plissss <3
OdpowiedzUsuń👍👏: -)
OdpowiedzUsuń👍👏: -)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, pisz! Ja chcę wiedzieć co będzie dalej :P
OdpowiedzUsuń