59. Recenzja „Podwieczność” – Brodi Ashton

października 08, 2013
„- Pamiętać jest łatwo. To zapominanie jest prawdziwą sztuką.”
Nikki została wessana w wir nieprzyjemnych wydarzeń. Świat jaki dotąd znała zmienił się w oka mgnieniu. Poznała sekret wiecznego życia, ale ta wiedza doprowadziła ją do potwornego finału. Dziewczyna pełna bólu i cierpienia oddała siebie, swoją esencję, swoją osobowość, swoje życie w ręce Wiecznego. Chłopaka, którego poznała dzięki swojej przyjaciółce. Który okazał się być jej największym koszmarem. Który zamienił jej życie w nic nie wartą chwilę. Przez którego Nikki straciła wszystko… Bycie Dawcą dla Wiecznego to zaszczyt. Oddawanie mu swej energii jest największym z przywilejów. Gdy już raz się zdecydujesz, nie będzie powrotu. A Nikki zrobiłaby wszystko, by zmienić swoją decyzję sprzed stu lat. By poznać prawdę. By nigdy nie poznać Cole’a, który skradł jej ją samą…

Po wyciągnięciu z Nikki ostatniego grama energii, Cole budzi ją z letargu. Spędzili w kokonie sto lat. Cały wiek w Podwieczności stracony w objęciach chłopaka, który zwabił ją, omotał i haniebnie oszukał. Gdy dziewczyna się budzi nie pamięta niczego. Choć, jest coś co tłucze się po jej głowie. Naciska na myśli i nie pozwala o sobie zapomnieć. Twarz chłopaka, którego imienia Nikki nie może sobie przypomnieć. Ale czuje, że był dla niej ważny. I dzięki tej cząstce, dziewczyna podejmuje trudną dla siebie decyzję. Wraca na Powierzchnię, co może być dużo gorsze niż pozostanie w podziemiach. Bo na Ziemi minęło ledwie pół roku. Wszyscy myśleli, że Nikki ćpa i niedawno wróciła z odwyku. Nie znają prawdy, która swoją historią potrafi zabić. Ale dziewczyna nie wróciła dla wszystkich. Przede wszystkim wróciła dla Jacka, który wiele przez nią wycierpiał. Nikki wie, że ma ledwie sześć miesięcy zanim Podwieczność pochłonie ją już na zawsze. Dlatego chce wykorzystać ten czas i jak najlepiej pożegnać się z rodziną oraz miłością swojego życia.

Trudno opisać tą książkę w tak krótkim tekście. Ciężko mi zebrać myśli i napisać jakąś sensowną opinię na jej temat. Wiem jednak, że ta pozycja to nie tylko książka. To czarna dziura, która wciąga i nie chce puścić. Zabiera nas w cudowny świat, który poznajemy z każdym szelestem kartki coraz lepiej. Jesteśmy nim zaczarowani i jedynie ostatnia strona jest w stanie nas od niej odciągnąć. A wtedy zaczytają w naszej głowie rodzić się pytania. Ale pamiętajmy, koniec to także początek. To zaczęcie kolejnej części, odniesienie do niej. To rozpoczęcie przez bohaterów nowego życia. Dlatego pamiętajmy: w książkach nie ma końca i nie ma początku.

Powracając do książki, uważam iż jest to jedna z najciekawszych historii opowiedzianych z nutką mitologii w tle. Istnieje wiele odniesień do losów, które spotykały bogów i herosów wypływających wprost z kart mitologicznych baśni. I właśnie to podobało mi się najbardziej. Moje zamiłowanie do tego tematu sprawiało, że nie miałam wielu kłopotów ze zrozumieniem tekstu. Autorka w ciekawy i  całkiem nowy sposób przedstawiła dobrze nam znany mit o Persefonie, który zawładnął moim sercem.

W czytaniu jednak coś zgrzytało. Podczas śledzenia losów bohaterów wyraźnie widać błąd popełniony przez wydawcę. Jak każdy wie dialog rozpoczyna się myślnikiem, od nowej linijki. Tu owszem były myślniki, lecz wciśnięte w środek tekstu. Czasem można było się pogubić co zostało powiedziane, a co jedynie pomyślane. Jeden głupi błąd a ile może narozrabiać…

Podsumowując książka jest fantastyczną powieścią dla osób lubiących mity lub czytelnika szukającego lekkiego pióra, szczypty humoru i delikatnego dramatyzmu. Polecam ją raczej płci żeńskiej, choć mogą się znaleźć fani tego gatunku. Ale powiem Wam jedno, jeśli czytaliście coś z wątkiem mitu o Persefonie, zapewniam Was – ta pozycja jest o niebo lepsza.

Moja ocena: 9,5/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu W prezencie, Wszystkie kolory książek oraz Mitologia YA 2013

3 komentarze:

Obsługiwane przez usługę Blogger.