59. Recenzja „Podwieczność” – Brodi Ashton
„- Pamiętać jest łatwo. To zapominanie jest prawdziwą sztuką.”

Po wyciągnięciu z Nikki ostatniego grama energii, Cole budzi
ją z letargu. Spędzili w kokonie sto lat. Cały wiek w Podwieczności stracony w
objęciach chłopaka, który zwabił ją, omotał i haniebnie oszukał. Gdy dziewczyna
się budzi nie pamięta niczego. Choć, jest coś co tłucze się po jej głowie.
Naciska na myśli i nie pozwala o sobie zapomnieć. Twarz chłopaka, którego
imienia Nikki nie może sobie przypomnieć. Ale czuje, że był dla niej ważny. I
dzięki tej cząstce, dziewczyna podejmuje trudną dla siebie decyzję. Wraca na
Powierzchnię, co może być dużo gorsze niż pozostanie w podziemiach. Bo na Ziemi
minęło ledwie pół roku. Wszyscy myśleli, że Nikki ćpa i niedawno wróciła z
odwyku. Nie znają prawdy, która swoją historią potrafi zabić. Ale dziewczyna
nie wróciła dla wszystkich. Przede wszystkim wróciła dla Jacka, który wiele
przez nią wycierpiał. Nikki wie, że ma ledwie sześć miesięcy zanim Podwieczność
pochłonie ją już na zawsze. Dlatego chce wykorzystać ten czas i jak najlepiej
pożegnać się z rodziną oraz miłością swojego życia.
Trudno opisać tą książkę w tak krótkim tekście. Ciężko mi
zebrać myśli i napisać jakąś sensowną opinię na jej temat. Wiem jednak, że ta
pozycja to nie tylko książka. To czarna dziura, która wciąga i nie chce puścić.
Zabiera nas w cudowny świat, który poznajemy z każdym szelestem kartki coraz
lepiej. Jesteśmy nim zaczarowani i jedynie ostatnia strona jest w stanie nas od
niej odciągnąć. A wtedy zaczytają w naszej głowie rodzić się pytania. Ale
pamiętajmy, koniec to także początek. To zaczęcie kolejnej części, odniesienie
do niej. To rozpoczęcie przez bohaterów nowego życia. Dlatego pamiętajmy: w
książkach nie ma końca i nie ma początku.
Powracając do książki, uważam iż jest to jedna z
najciekawszych historii opowiedzianych z nutką mitologii w tle. Istnieje wiele
odniesień do losów, które spotykały bogów i herosów wypływających wprost z kart
mitologicznych baśni. I właśnie to podobało mi się najbardziej. Moje
zamiłowanie do tego tematu sprawiało, że nie miałam wielu kłopotów ze
zrozumieniem tekstu. Autorka w ciekawy i
całkiem nowy sposób przedstawiła dobrze nam znany mit o Persefonie,
który zawładnął moim sercem.
W czytaniu jednak coś zgrzytało. Podczas śledzenia losów
bohaterów wyraźnie widać błąd popełniony przez wydawcę. Jak każdy wie dialog
rozpoczyna się myślnikiem, od nowej linijki. Tu owszem były myślniki, lecz
wciśnięte w środek tekstu. Czasem można było się pogubić co zostało
powiedziane, a co jedynie pomyślane. Jeden głupi błąd a ile może narozrabiać…
Podsumowując książka jest fantastyczną powieścią dla osób
lubiących mity lub czytelnika szukającego lekkiego pióra, szczypty humoru i
delikatnego dramatyzmu. Polecam ją raczej płci żeńskiej, choć mogą się znaleźć
fani tego gatunku. Ale powiem Wam jedno, jeśli czytaliście coś z wątkiem mitu o
Persefonie, zapewniam Was – ta pozycja jest o niebo lepsza.
Moja ocena: 9,5/10
No jest to zdecydowanie coś dla mnie.. ;p
OdpowiedzUsuńO kurczę! Aż mam ochotę od razu zabrać się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemna była :)
OdpowiedzUsuń