86. Recenzja „Papierowe miasta” - John Green
„Odchodzenie jest przyjemne i czyste, tylko kiedy zostawia się za sobą coś ważnego, coś, co miało dla nas znaczenie. Kiedy wyrywa się życie razem z korzeniami. Ale tego nie da się zrobić, dopóki nasze życie nie zapuści korzeni.”

Q jest mocno zdezorientowany i nie ma pojęcia co zrobić.
Pewnego dnia jednak zauważa w oknie pokoju Margo plakat, którego wcześniej nie
widział. Domyśla się, że dziewczyna zostawiła mu wskazówki, aby ich tropem mógł
za nią podążyć i ją odnaleźć. Chłopak wraz ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi –
Benem, nazywanym również Krwawym Benem oraz Radarem, rozpoczyna poszukiwania.
Niedługo potem dołącza się do nich przyjaciółka Margo i tak we czwórkę
poszukują śladów dziewczyny, którą znają od zawsze. Jednak Q im bardziej
zagłębia się w poszukiwania, tym mocniej zauważa, że tak naprawdę wcale nie zna
Margo Roth Spiegelman. Że dotąd znał tylko swoje wyobrażanie o niej i to pchało
go ku niej. Dzięki tym poszukiwaniom Q poznaje prawdziwą Margo i wreszcie wie
kim ona jest.
Jak pewnie się domyślacie moim powodem by sięgnąć po tę
pozycję był autor. Szczerze to nie spodziewałam się czegoś szczególnego, czegoś
co mnie porwie i nie puści, ponieważ raczej omijam szerokim łukiem książki
podobne do tej. Poza tym moja mama po przeczytaniu połowy tej pozycji odłożyła
ją, ponieważ stwierdziła, że ją nudzi. Dlatego nie spodziewałam się wielkiego
sukcesu po niej. Jakże się myliłam…
Ta książka podobnie jak ‘Gwiazd naszych wina’ posiada w
sobie jakąś magię, która sprawia, że nie ma ochoty się od niej oderwać. Styl
jakim posługuje się autor jest niebanalny i niezwykle wyrafinowany, co przede
wszystkim widać w kreacji bohaterów. Każda postać jest niebywale zadziwiająca i
bardzo prawdziwa. Nie czuć ani grama sztuczności w jej zachowaniu, ani nic
podobnego. W całej książce widać również wielki potencjał, który został
znakomicie wykorzystany przez autora.
Jedynym błędem, który drażnił moje wrażliwe „ja” była
zmienność czasu. Raz autor opisywał wydarzenia jakby działy się one w
przeszłości, a za drugim razem były one ukazywane w teraźniejszości. Ten jeden „błąd”
czasem doprowadzał mnie do zniesmaczenia, ale został on zrekompensowany przez
wspaniałą fabułę.
Podsumowując uważam, że ta książka nadaje się dla każdego i
jak najbardziej warto ją przeczytać. Z pewnością daje do myślenia i ukazuje, że
nie wszystko jest łatwe i piękne. Życie to również wiele bólu i cierpienia, a
najgorszy jednak bywa brak zrozumienia.
Moja ocena: 9/10
Czytałam i ja także jestem zachwycona. Green zachwyca swoja prostota.
OdpowiedzUsuńpo-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com
mnie się spodobała chyba bardziej niż Tobie. oceniłam na 10 i jest to jedna z moich ulubionych książek, w przeciwieństwie do GNW... cieszę się jednak, że będziesz ją mile wspominać : )
OdpowiedzUsuńPiękna i taka prawdziwa. ^^
OdpowiedzUsuńMoja przygoda z Greenem zaczęła się właśnie od "Papierowych miast". Wiedziałam, że ta książka będzie inna niż "Gwiazd naszych wina" (której jeszcze nie czytałam), porusza dość lżejszy temat, więc i jej wydźwięk będzie inny. Ale dałam się oczarować. Może nie była to najlepsza książka, jaką miałam okazję czytać, ale na naprawdę mocną i wysoką notę zasługuje. Na początku też gubiłam się, jak raz czytałam o czasie teraźniejszym a później retrospekcje. Ale z czasem się przyzwyczaiłam i książkę dosłownie pochłonęłam. ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam żadnej z książek tego autora, ale mam plan się z nimi zapoznać :)
OdpowiedzUsuńhttp://faaantasyworld.blogspot.com/