92. Recenzja „Nomen omen” - Marta Kisiel

marca 18, 2014
„Nie można przeżyć życia za kogoś innego, choćby nie wiem co. Nie można mu mówić, co ma robić, a czego nie, ani brać na własne barki konsekwencji cudzych czynów. Nikomu to nie wychodzi na dobre. Każdy decyduje za siebie... i tylko za siebie potem dostaje od życia po głowie.”
Salomea Przygoda lat dwadzieścia pięć, chodząca w lekko podchodzących pod męskie strojach. Wysoka jak brzoza i raczej nie sprawiająca, że płeć przeciwna ogląda się za nią. Dziwić się nie ma co, choć akurat dziewczyna ma czym oddychać i to czasami daje jej przepustkę do taksówki, gdy bardzo jej się spieszy. Do tej pory mieszkająca z rodzicami i znosząca ciągłe pochwały pod adresem swojego młodszego brata Niedasia, który studiuje (w przeciwieństwie do niej) oraz uwagi matki, która pragnie wydostać z jej wnętrza ten buchający seksapil, który chowa. Dodatkowo jeszcze ojciec, który żyje całym swoim jestestwem w odmętach XIX wieku. Wszystko to sprawia, że Salka w końcu mówi dość i przenosi się w daleką i pełną mrocznych tajemnic paszczę Wrocławia, gdzie na Lipowej Pięć ma zacząć swoje nowe, odcięte całkowicie od denerwującego brata i rodziców nie z tej planety, życie. Jednak Salka w końcu zauważa, że wcale nie jest to takie proste jak pierwotnie zakładała.

Cała przygoda rozpoczyna się od wędrowania po nieznanym mieście przez Salkę w stronę domu, do którego taksówkarz obawiał się ją podwieźć. W końcu dziewczyna odnajduje domiszcze i stwierdza, że takiego upiornego, a zarazem zastanawiającego domu się nie spodziewała. Wchodzi jednak do środka i poznaje Matyldę Bolesną, która więcej pytań zadaje niż odpowiedzi udziela. Salka podąża w ciemne i nieznane odmęty domu i spotyka papugę o imieniu Roy Keane, który dzieli się z nią krakersem. Wydawać się by mogło, że dziewczyna z jednego psychiatryka trafiła do kolejnego. Jednak nie poddaje się tak łatwo i ma zamiar pozostać jak najdłużej we Wrocławiu, byle tylko najdalej Niedasia i jego dziwnych pomysłów. A tym bardziej z dala od World of Warcraft, w które on wciąż gra. Jednak przeszłość nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć i dogania Salkę, mimo tego że ona jak najszybciej próbowała przed nią uciec. Nawet buty do biegania założyła!

Przyznać szczerzę muszę, że szukałam tej książki jeszcze przed premierą, więc ten wysyp pozytywnych recenzji jeszcze bardziej mnie motywował do sięgnięcia po nią, tym bardziej, że pewna znana mi z naszych pogawędek osóbka zabrała książkę na przejażdżkę po Wrocławiu. Tak jej się ta książka spodobała! No i nie ma o czym mówić, w końcu książka trafiła w moje chciwe łapki i tam już pozostała dopóki jej nie skończyłam.

Zaczynając od początku powiem, że pomysł na książkę był naprawdę genialny. Tak naprawdę nie wiem co mi w tej pozycji nie grało, ale jestem pewna, że najlepszej oceny nie dostanie, choć widzę w niej same plusy.

Cudnie jest czytać taki świeży i interesujący styl jakim posługuje się autorka i zrozumieć, że to wszystko wcale nie było takie łatwe. Aby stworzyć coś takiego to trzeba mieć talent i wielkie, bardzo głębokie morze wyobraźni, która nas poniesie jak najdalej. W tym momencie zapewniam, że po Dożywocie, czyli pierwszą książkę Marty Kisiel sięgnę z całą pewnością.

Może tym co mi się nie podobało byli bohaterowie. Choć tak naprawdę to nie wiem, bo naprawdę polubiłam Salkę i kilka innych osób, a tak przede wszystkim to rozumiałam ją i wiedziałam czemu tak się wkurza na swojego brata [też to przerabiam czasami].

Zadziwiające jednak jest to, że książkę czyta się w ekspresowym tempie i naprawdę nie wiadomo kiedy ten czas nam przeleciał jak pociąg pospieszny. Wydawać by się mogło, że trochę odmienny styl mógłby spowodować zagubienie w akcji lub potrzebę przystosowania się do niego. Tak naprawdę jest to tak łatwe jak klikanie przez minutę w klawiaturę pisząc niezrozumiałe całemu światu, a czasem nawet i sobie, słowa. Widać tą łatwość w trudności.

Podsumowując, polecam Wam książkę jak najbardziej, bo słowa zawarte w niej przeprowadzą Was przez rzekę szarej rzeczywistości i wprowadzą w kolorowy świat, w którym niezwykła Salomea Przygoda króluje na swoim pełnym kolorów i niezdarności tronie, na którego ramienniku siedzi spokojnie Roy Keane i przegryza swojego ulubionego krakersa.

Moja ocena: 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Uroboros

2 komentarze:

  1. Jakieś pół godziny temu sprawdzałam, czy jest w którejś księgarni w dobrej cenie, żebym mogła ją kupić :D. Ogromnie mnie interesuje twórczość pani Kisiel :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się bawiłam przy tej książce!

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.