89. Recenzja „Niechętny zabójca” - Eoin Colfer
„… gdy umiera miłość, nikt nie uchodzi z życiem”

Chevie jest wojowniczą szesnastolatką, która pragnie zostać
agentką FBI. Niedawno brała ona udział w eksperymentalnym projekcie FBI, w
którym wybrane wcześniej nastolatki przenikały do szkół, w których prawdopodobnie miał miejsce
handel narkotykami. Dziewczyna starała się jak najlepiej wykonać swoje zadanie
i poczuła smak prawdziwej władzy. Jednak pod koniec infiltracji grupy uczniów,
doszło do pewnej sytuacji, przez którą cały tajny program zrobił się mało tajny
i FBI musiało go przerwać. Przez ten incydent Chevie została wysłana do Anglii,
aby uczestniczyć w projekcie pod nazwą PRASK. Całymi godzinami miała wpatrywać
się w kapsułę, a gdyby coś się wydarzyło powinna informować o tym szefa. Gdy po
raz kolejny dziewczyna nudzi się na służbie, nagle maszyna zaczyna wydawać
dziwne odgłosy. Z dymu wyłaniają się dwie postacie, przez które życie Chevie zacznie pędzić na
ostatnim biegu.
Łatwo powiedzieć dlaczego sięgnęłam po tę książkę. Powód
jest dość prosty – uwielbiam autora, którego znam z serii o Artemisie Fowlu.
Tak naprawdę to raz przeczytałam opis książki, choć tak nie był mi on do
niczego potrzebny. Mimo wszystko i tak sięgnęłabym po nową pozycję pióra tego
autora. Całe szczęście, że pozycja mnie nie zawiodła i naprawdę ciekawie się ją
czytało. Pochłonęłam ją bardzo szybko i od razu zapragnęłam kontynuacji. Jestem
bardzo ciekawa jak potoczą się losy bohaterów tej pozycji.
Mówiąc o niej mogę spokojnie stwierdzić, że jest słabsza od
serii o Artemisie. Jednak do końca nie mogę tego powiedzieć, ponieważ dopiero
zaczynam przygodę z Riley i Chevie. Możliwe, że kolejne części pokażą, że
jednak PRASK zasługuje na miano najlepszej serii Eoina Colfera. Rzec jednak
mogę, że styl pisarski oraz pomysłowość nie opuszczają autora i nadal posiada
on to „coś” za co go pokochałam.
Przede wszystkim akcja zawsze jest ruchoma. Nigdy nie stoi,
ani nie pędzi. Tempo opowieści jest idealne i widać, że wszystko zostało dużo
wcześniej przemyślane. Czuć potęgujące doświadczenie i widać, że świat
wykreowany w książkach Colfera jest zawsze zaskakujący i magiczny. Mimo że
magii jako takiej nie posiada.
Podsumowując, mogę stwierdzić, że nowa książka tego autora
jest świetnym początkiem serii, choć nie tak dobrym jak Artemis. Zawiera ona
ciekawe zakończenie, które sprawia, że ma się ochotę sięgnąć po więcej.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy: