98. Recenzja „Na psa urok” - Kevin Hearne

kwietnia 18, 2014
„Ci wszyscy ludzie, którzy są teraz w moim życiu, sprawiają, że mogę choć na chwilę zapomnieć o tych, których dawno już straciłem lub pogrzebałem. Oto prawdziwa magia.”
Nazywam się Siodhachan Ó Suileabhain, jednak w obecnych czasach przyjąłem trochę bardziej współczesne nazwisko i ludzie znają mnie jako Atticusa O’Sullivana właściciela małego sklepiku o wdzięcznej nazwie „Trzecie Oko. Książki i Zioła” w Tempe. Wyglądam na około 20 lat, jednak tak naprawdę mam ponad dwa tysiąclecia na karku. Miejsce zamieszkania zmieniam co kilka lat, tak żeby ludzie nie zaczęli zadawać pytań oraz po to, aby Aenghus Óg mój największy wróg od zarania dziejów, nie mógł mnie odnaleźć, ponieważ jestem w posiadaniu czegoś co on uważa za swoje. Jednak bóg miłości się myli. Miecz nie należy do niego, więc nie powinien mnie nachodzić, ani wysyłać płatnych zabójców na mnie. Przecież to nudne. Mógłby sam pofatygować swój tyłek, żeby się ze mną rozprawić, a nie jakieś Firbolgowie, którzy wymachują tylko tymi swoimi włóczniami i więcej gadają niż myślą. W sumie, gdy dowiedziałem się, że Aenghus idzie po mnie powinienem się trochę przerazić, jednak zawarłem pewnego rodzaju pakt z Morrigan, która sprawi, że nie będę mógł umrzeć. Jednak są też inne boginie, które mogą mnie zabrać ze sobą, gdy nadejdzie mój czas. Może jednak powinienem zacząć się bać?

Dość długo polowałam na tę książkę i gdy w końcu nadarzyła się okazja, aby ją mieć nie zwlekałam ani chwili. Jednak gdy dostałam ją w swoje łapki to już nie tak bardzo chciałam ją przeczytać. W końcu zebrałam się w sobie i zaczęłam ją czytać. Lektura szła mi dość mozolnie przez nagromadzenie niezrozumiałych dla mnie nazw i zbyt dużą ilość walki. Atticus bez przerwy musiał odpierać czyjeś ataki, bo jeśli nie jakieś szalone bóstwo to jeszcze policja się napatoczy i dorzuci swoje trzy grosze. Wszystko to sprawiło, że całą książkę, która ma niespełna trzysta stron czytałam prawie tydzień.

Nie mam jednak zarzutów do autora w sprawie bohaterów, a przede wszystkim chciałabym go pochwalić za pomysł z psem, z którym porozumiewa się Atticusem dzięki druidzkiej magii. Gdyby w tej historii zabrakło Oberona z całą pewnością moja ocena tej pozycji byłaby dość niska. A tak to mamy naprawdę zabawne teksty, a przede wszystkim wydarzenia, które zostają w głowie na dłużej.

Jeśli jednak chodzi o Atticusa to chciałabym zaznaczyć, że jest on owiany tajemnicą i trudno dowiedzieć się skąd pochodzi bądź ile lat już żyje. Dzięki temu mam większą ochotę na poznanie kolejnych jego przygód.

Podsumowując, chciałabym polecić książkę, jednak zaznaczając, że posiada ona wiele trudnych nazw, których po dziś dzień nie potrafię powtórzyć. Myślę jednak, że osobom lubującym się w mitologii ta pozycja przypadnie do gustu mimo tych drobnych mankamentów.

Moja ocena: 7/10

Na psa urok | Raz wiedźmie śmierć | Między młotem a piorunem | Zbrodnia i kojot | Kijem i mieczem | Kronika wykrakanej śmierci | Shattered

4 komentarze:

  1. Jak dla mnie książka genialna. Niesamowicie specyficzna, przez co kocham ją jeszcze bardziej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Atticus! ♥ Jak ja uwielbiam tego szalonego druida! Zatrzymałam się na trzecim tomie, bo fundusze nie w tę stronę, co powinny, idą, ale to najsympatyczniejszy bohater, z jakim miałam do czynienia i nie mogę nie poznać jego losów.
    Trudne nazwy nie były mi straszne - celtycką mitologię lubię, chociaż wymówić nazw nie byłabym w stanie. Najbardziej urzekły mnie polskie wiedźmy. :D To miłe zobaczyć, że ktoś wie, że istnieje taki kraj jak Polska. I ma wiedźmy. Ale co się dziwić - autor ma za sąsiadów Polaków, którzy pewnie sporo mu naopowiadali. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie, może kiedyś? ; )

    Pozdrawiam, Anath

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety, ale na razie nie mam dla niej czasu. Tym bardziej, że jakoś niespecjalnie mnie do niej ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.