106. Recenzja „Mroczne umysły” - Alexandra Bracken

maja 22, 2014
„To prawda, że często nie można odzyskać tego, co się kiedyś miało, ale można zamknąć ten rozdział i zacząć od nowa.”
Nazywam się Ruby i od sześciu lat przebywam w obozie „rehabilitacyjnym” Thurmond. Przybyłam tam dzień po swoich dziesiątych urodzinach. Gdy znalazłam się tam nie wiedziałam nic, lecz z czasem zrozumiałam prawdę. USA nawiedziła choroba zwana OMNI [ostra młodzieńcza neurodegeneracja idiopatyczna], po której dzieci umierają, a ci co przetrwali zaczęli przejawiać dziwne umiejętności.. Ja też mam moc, która jest dla mnie przekleństwem. Umiejętność, o której nie wie nikt.

W Thurmond na początku było pięć kolorów: Zielony, Niebieski, Żółty, Pomarańczowy i Czerwony. Tak selekcjonowane były nasze zdolności. Ja jestem Pomarańczowa, jednak ukrywam to. Dlaczego? Kilka lat po moim przyjeździe do obozu wszyscy Żółci, Pomarańczowi i Czerwoni zostali wywiezieni. Nikt tak naprawdę nie wie co się z nimi stało, jednak ja mam swoje przypuszczenia. Dlatego udaję od początku Zieloną. Nie chcę być Pomarańczowa. Jednak to upomina się o mnie i w najmniej oczekiwanym momencie wychodzi na wierzch.

O tej książce było głośno od samej premiery. Wiele osób uznało ją za arcydzieło czy po prostu geniusz. Nawet moja przyjaciółka dała się temu czarowi. Jednak mnie raczej ta magia nie wzięła.
Według mnie autorka wzięła sobie książkę Dotyk Julii i pomieszała ją trochę z innymi dystopiami. Przede wszystkim dodała tam szczyptę Niezgodnej i zalążek pomysłu ze swojej główki. Tak wygląda przepis na Mroczne umysły. Przynajmniej dla mnie. Mamy słabą bohaterkę, która ciągle się nad sobą użala i nie wie co ze sobą zrobić. [Julka jak nic] Jest taka smutna i niechciana. No i strasznie mnie denerwowała. W kółko powtarzała jaka ona jest poszkodowana i tak dalej. W końcu wyczerpała się moja cierpliwość i miałam wielką ochotę rzucać tą książką po pokoju. Jednak się powstrzymałam i czytałam dalej.

Gdy przebolało się cierpiącą katusze przez brak akceptacji [głównie ze swojej strony] bohaterkę na drodze stawała inna postać. Mianowicie Liam, czyli podróba Adama z Dotyku Julii. Jeden wart drugiego. Kompleks bohatera i ukrywanie swojej przeszłości. Przepraszam, ale czy tak trudno jest wymyślić coś nowego?

Jedynym pozytywnym aspektem był Pulpet, dzięki któremu akcja trochę się ruszała i był jakiś polot w tej lekko nudnawej powieści. Czemu nudnawej? Bo w kółko działo się to samo. Poza tym ona jest strasznie przewidywalna i nawet to niesamowite i zaskakujące wszystkich zakończenie na mnie nie zrobiło żadnego wrażenia. Ja niczego innego nie spodziewałabym się po tej tchórzliwej dziewczynie.

Poza tym w powieści słabo jest wyjaśnione skąd się to wszystko wzięło. Dlaczego tylko dzieciaki mają nadnaturalne zdolności i zdecydowanie brakowało mi stwierdzenia w jednym czy dwóch akapitach czym charakteryzuje się każdy z kolorów. Po prostu brakowało mi szczegółów.

Zdecydowanym plusem jest fakt, że książkę pochłania się w niesamowicie szybkim tempie i zanim się obejrzysz już jesteś na ostatniej stronie. Jednak nie zmienia to faktu, że bardzo dobry pomysł został fatalnie wykorzystany. Zaskoczę Was jednak i powiem, że sięgnę po kolejną część z czystej ciekawości czy da się coś gorszego zrobić z tą powieścią.

Podsumowując, książkę mogę polecić jedynie osobom, które nie czytały Dotyku Julii, bo jest ona bardzo mocno na niej wzorowana co się czuje, gdy się ją czyta, co niestety trochę przeszkadza.

Moja ocena: 3/10

Mroczne umysły | Never Fade | In The Afterlight

9 komentarzy:

  1. O kurczę!
    Nie spodziewałam się takiej oceny :O ''Mroczne Umysły'' mam na półce i zobaczę, jak mi się spodobają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak nisko ją oceniasz. Zobaczę sama, bo książka już u mnie na półce. Aczkolwiek spodziewałam się czegoś lepszego niż powielenie "Dotyku Julii" i "Niezgodnej", choć obu nie czytałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha i dobra to jest recenzja! każdy tak chwali ją chwali a tu proszę :) Kocham szczere recenzje :) Może przeczytam by wyrobić sobie o niej własne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha i dobra to jest recenzja! każdy tak chwali ją chwali a tu proszę :) Kocham szczere recenzje :) Może przeczytam by wyrobić sobie o niej własne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasia i jej sprzeczność ze społeczeństwem :) Może kiedyś z ciekawości przeczytam ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. O, jestem zaskoczona Twoją opinią. Może inaczej. Jestem zaskoczona samym faktem, że ta książka otrzymała u Ciebie dość niską notę. Ale tak to jest, jednym się podoba innym nie. Mnie jednak ciekawi ta fabuła i może wiele rzeczy jest po prostu zerżniętych z innych powieści to i tak przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz rację jeśli chodzi o podobieństwo "Mrocznych umysłów" do serii o Julii (która jest cudowna). Ksiażka pani Bracken podobała mi się, jednak była mocno depresyjna i wiele mnie kosztowała w sensie emocjonalnym (te dręczone dzieci, które sobie wyobrażałam) i mam nadzieję, że kolejny tom będzie lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam "Dotyku Julii", ale przez tą niską ocenę chyba tą pozycję sobie odpuszczę na rzecz tej pierwszej, wspomnianej przeze mnie :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również nie czytałam "Dotyku Julii" jednak wiem mniej więcej o co chodzi w tej książce. Czytałam za to "Mroczne umysły". Nie powiem, po części na pewno podzielam Twoją opinię. Książka mnie również rozczarowała. Jest bardzo schematyczna i nawiązuje do innych moon driv'wowskich pozycji.
    Nie skreślam jej jednak. Myślę, że może mieć potencjał, jeżeli autorka wyzbędzie się schematów. Bo może stworzyć ciekawą opowieść.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.