101. Recenzja „Wyścig śmierci” - Maggie Stiefvater
„Są chwile, które zostają w pamięci na całe życie, są też takie, które spodziewamy się zapamiętać, jednak tak się nie dzieje.”

Nazywam się Sean Kendrick i każdy na wyspie zna moje
nazwisko. To ja przez ostatnie cztery lata wygrywałem Wyścig Skorpiona. Jednak
nie tylko to przysporzyło mi sławy. Jako jedyny jestem w stanie okiełznać eich uisce. Jako jedyny znam ich
sekrety, dlatego jestem ważnym ogniwem w stajni Malverna, jednego z
najważniejszych osób na wyspie. Wbrew pozorom nie jestem bogaczem, choć zdecydowanie
powinienem, jeśli wygrałem tyle wyścigów. Jednak mój pracodawca zabiera
większość wygranej i tak naprawdę żyję na jego rachunku. Od lat próbuję się
wyzwolić, jednak nigdzie nie pójdę bez Corra – eich uisce, który jest mi jak najlepszy przyjaciel. Jest on
najszybszym koniem wodnym jakiego kiedykolwiek spotkałem. Wszyscy pewni są
mojej piątej już w karierze wygranej, jednak ja nie podzielam ich entuzjazmu. W
tym roku wszystko jest odmienne od normy. Przede wszystkim Puck Connolly, która
ni w ząb nie pasuje do obrazka morderczych koni ujeżdżanych przez mężczyzn.
Może to dlatego zdecydowała się jechać na swoim kucyku?
Od dość dawna miałam ochotę przeczytać tę książkę i gdy
zauważyłam ją w bibliotece od razu postanowiłam ją wypożyczyć. Wszystko ze
względu na autorkę, która zauroczyła mnie Królem
kruków. Liczyłam, że wszystkie jej pozycje będą mniej więcej na tym samym
poziomie. Może się przeliczyłam?
Książka pisana jest naprzemiennie z perspektywy Seana i Puck
co jest fajnym zabiegiem. Oboje starają się wygrać, lecz każde z nich ma inny
powód. Ciekawie było śledzić ich losy, bo każdy bohater został naprawdę fajnie
wykreowany, jednak zdarzały się pewne nieścisłości. Przede wszystkim brakowało
mi wyjaśnienia jaka była geneza Wyścigu Skorpiona. Dlaczego się tak nazywa oraz
z jakiego powodu tylko na plażę w Thisby wychodzą konie wodne.
Mimo że między głównymi bohaterami dochodzi do romansu to
słabo to czuć. W swoich wypowiedziach więcej uwagi poświęcają wyścigowi i nie
widać tego pociągu między nimi. Trochę mi to zawadzało, a przede wszystkim
nieumiejętne pokazanie ich pierwszego pocałunku…
Według mnie ta książka ma niewykorzystany do końca
potencjał. Wszystko jest niedokończone i ciągle czegoś brakuje. Jednak warto
przeczytać ją, żeby poznać trochę inną, świeżą historię w paranormalu.
Podsumowując, autorka chciała pokazać coś odmiennego i udało
jej się, jednak nie wszystkie ważne sprawy udało jej się umieścić w powieści.
Gdyby poświęcić jeszcze trochę uwagi książce z całą pewnością można byłoby
trochę ją polepszyć.
Moja ocena: 7/10
"Wyścig śmierci" podobał mi się, ale masz racje czegoś mu brakowało. Też ciekawi mnie cała geneza Wyścigu Skorpiona. Szkoda, że autorka tego nie ujęła.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy słusznie, ale Wyścig Skorpiona przypomina mi "Igrzyska śmierci". Lekko właśnie zdaje się być podobny go tego turnieju. Na coś takiego jednak nie mam teraz ochoty, ale kiedyś może dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuń