101. Recenzja „Wyścig śmierci” - Maggie Stiefvater

maja 05, 2014
„Są chwile, które zostają w pamięci na całe życie, są też takie, które spodziewamy się zapamiętać, jednak tak się nie dzieje.”
Nazywam się Kate Connolly, jednak wszyscy znają mnie jako Puck. Mieszkam z młodszym bratem Finnem i starszym Gabem. Kilka lat temu nasi rodzice wyruszyli łódką na wyprawę, z której nigdy nie wrócili. Wiem, że jest to sprawka eich uisce, tych morderczych i żądnych krwi wodnych koni, na których co rok rozgrywany jest Wyścig Skorpiona. Każdego roku pierwszego listopada nasza mała wyspa o wdzięcznej nazwie Thisby zmienia się w miejsce walki o wielką wygraną pomiędzy śmiałkami, którzy walczą nie tylko ze sobą, ale także z końmi, których nie sposób okiełznać. Nigdy żadna dziewczyna nie brała udziału w wyścigu i ja postanawiam to zmienić. Wszystko przez Gabe’a, który chce wyjechać z wyspy. Który chce zostawić nas samych na pastwę losu. Gdy on wyjedzie zostanę z Finnem. Będę musiała się nieźle natrudzić, żeby zwyciężyć. Zwłaszcza, że w wyścigu bierze udział czterokrotny zwycięzca i ja nie jadę na eich uisce, lecz na swojej wiernej klaczy – Dove.


Nazywam się Sean Kendrick i każdy na wyspie zna moje nazwisko. To ja przez ostatnie cztery lata wygrywałem Wyścig Skorpiona. Jednak nie tylko to przysporzyło mi sławy. Jako jedyny jestem w stanie okiełznać eich uisce. Jako jedyny znam ich sekrety, dlatego jestem ważnym ogniwem w stajni Malverna, jednego z najważniejszych osób na wyspie. Wbrew pozorom nie jestem bogaczem, choć zdecydowanie powinienem, jeśli wygrałem tyle wyścigów. Jednak mój pracodawca zabiera większość wygranej i tak naprawdę żyję na jego rachunku. Od lat próbuję się wyzwolić, jednak nigdzie nie pójdę bez Corra – eich uisce, który jest mi jak najlepszy przyjaciel. Jest on najszybszym koniem wodnym jakiego kiedykolwiek spotkałem. Wszyscy pewni są mojej piątej już w karierze wygranej, jednak ja nie podzielam ich entuzjazmu. W tym roku wszystko jest odmienne od normy. Przede wszystkim Puck Connolly, która ni w ząb nie pasuje do obrazka morderczych koni ujeżdżanych przez mężczyzn. Może to dlatego zdecydowała się jechać na swoim kucyku?

Od dość dawna miałam ochotę przeczytać tę książkę i gdy zauważyłam ją w bibliotece od razu postanowiłam ją wypożyczyć. Wszystko ze względu na autorkę, która zauroczyła mnie Królem kruków. Liczyłam, że wszystkie jej pozycje będą mniej więcej na tym samym poziomie. Może się przeliczyłam?
Książka pisana jest naprzemiennie z perspektywy Seana i Puck co jest fajnym zabiegiem. Oboje starają się wygrać, lecz każde z nich ma inny powód. Ciekawie było śledzić ich losy, bo każdy bohater został naprawdę fajnie wykreowany, jednak zdarzały się pewne nieścisłości. Przede wszystkim brakowało mi wyjaśnienia jaka była geneza Wyścigu Skorpiona. Dlaczego się tak nazywa oraz z jakiego powodu tylko na plażę w Thisby wychodzą konie wodne.

Mimo że między głównymi bohaterami dochodzi do romansu to słabo to czuć. W swoich wypowiedziach więcej uwagi poświęcają wyścigowi i nie widać tego pociągu między nimi. Trochę mi to zawadzało, a przede wszystkim nieumiejętne pokazanie ich pierwszego pocałunku…

Według mnie ta książka ma niewykorzystany do końca potencjał. Wszystko jest niedokończone i ciągle czegoś brakuje. Jednak warto przeczytać ją, żeby poznać trochę inną, świeżą historię w paranormalu.

Podsumowując, autorka chciała pokazać coś odmiennego i udało jej się, jednak nie wszystkie ważne sprawy udało jej się umieścić w powieści. Gdyby poświęcić jeszcze trochę uwagi książce z całą pewnością można byłoby trochę ją polepszyć.

Moja ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. "Wyścig śmierci" podobał mi się, ale masz racje czegoś mu brakowało. Też ciekawi mnie cała geneza Wyścigu Skorpiona. Szkoda, że autorka tego nie ujęła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy słusznie, ale Wyścig Skorpiona przypomina mi "Igrzyska śmierci". Lekko właśnie zdaje się być podobny go tego turnieju. Na coś takiego jednak nie mam teraz ochoty, ale kiedyś może dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.