114. Recenzja „Kłamstwa Locke'a Lamory” - Scott Lynch
„Lata dokonują swoistej alchemicznej sztuczki, przekształcając ludzkie mamrotanie w szacowne wypowiedzi. Udziel rady, mając czterdziestkę, a będziesz zrzędą. Udziel jej w wieku lat siedemdziesięciu, a uznają cię za mędrca.”

Do przeczytania książki zachęciła mnie pewna osóbka, blogerka, która ubóstwia ją i sądzi, że każdy powinien zapoznać się z tą historią. Ja z tego miejsca chciałabym Ci, Himi, niezmiernie podziękować za to, że namówiłaś mnie do przeczytania tej opowieści, ponieważ przeżyłam niesamowitą podróż. Mam nadzieję, że kolejne części tylko wzbudzą mój apetyt.
Jednak po kolei. Zacznijmy od tego co nie podobało mi się w
tej powieści. Przynajmniej przez pierwsze 150 stron. Chodzi mi o przeskakiwanie
w czasie. Raz znajdowaliśmy się w teraźniejszości, a raz wędrowaliśmy w
przeszłość. Przez ten zabieg na początku ciężko było mi się wczuć w historię,
jednak w końcu zauważyłam jak poznać w jakim czasie jesteśmy. Gdy rozpoczynał
się rozdział miał on jakąś nazwę, natomiast gdy się kończył pojawiało się
Interludium (również posiadające jakiś tytuł), czyli opowieść z przeszłości.
Mimo tego że pierwsze ponad sto stron było dla mnie męczarnią, postanowiłam dać
szansę książce. I dobrze zrobiłam, bo dalej było już tylko lepiej. Poza tym
wydarzenia z przeszłości były bardzo ważne dla tego co działo się w
teraźniejszości.
Gdy ogarnęło się jak wygląda hierarchia wśród złodziejaszków
Camorry i jak działa sama ona wreszcie można było oddać się w całości lekturze
i zagłębić w świat, który wypełni nas całych. Autor w sposób ciekawy
przedstawił nam historię pewnego człowieka, który wiele przeżył i z każdą
kolejną stroną zaczynało się lubić go coraz bardziej. Jednak on nie poprzestał
na świetnym wykreowaniu głównego bohatera. Gdy otworzył wrota swojej wyobraźni
poszedł na całość i stworzył wszystkie głębokie postaci, które wydawały się
czymś więcej niż marnym tuszem na papierze. Dzięki tej opowieści mogliśmy
przenieść się w świat całkowicie nam obcy i zorientować się, że jest on
ciekawym miejscem, mimo że dużo było w nim brutalności. Jednak dzięki temu
stawał się bardziej rzeczywisty i niesamowicie wciągający.
Spodobał mi się wątek kryminalny oraz inteligencja Locke’a,
którą można było zobaczyć na każdym kroku. Również polubiłam to czym się
otaczał, a przede wszystkim ludzi. Wszystkich Nocnych Dżentelmenów darzę
pozytywnymi odczuciami i liczę, że w kolejnych częściach pojawi się tajemnicza
Sabetha, o której tylko kilkakrotnie było wspomniane.
Uważam, że autor zrobił bardzo dobrze poruszając kilka
wątków, które tak naprawdę sprowadzały się do jednego. Poza tym każdy ruch był
nieprzewidywalny i nawet my sami nie wiedzieliśmy do końca co jest mistyfikacją,
co było bardzo ciekawe. Nie można było się nudzić przy czytaniu jej, ponieważ
gdy wciągnie Cię ona w swój świat to ciężko będzie Ci z niego się wydostać.
Podsumowując, polecam książkę fanom fantasy z kryminałem w
tle. Jest to pozycja dla tych, którzy czasem lubią sięgać po trochę bardziej
wymagające lektury i lubią zagłębiać się w niesamowity świat w nich ukazany.
Moja ocena: 9/10
Kłamstwa Locke’a Lamory | Na szkarłatnych morzach | Republika
złodziei | The Thorn of Emberlain | The Ministry of Necessity | The Mage and
the Master Spy | Inherit the Night
Ależ proszę, proszę, droga Artemis :D. Jeśli chodzi o kolejne części, to drugi tom jest jeszcze lepszy! Naprawdę! A trzeci to... cóż, sama zobaczysz :P.
OdpowiedzUsuńJa tam połapałam się w Interludium już na samym początku, od pierwszego, więc nie miałam z tym problemu i książkę pokochałam od pierwszej strony. No i wiesz już, że uważam, że te Interludia są świetne (och, sytuacja z "Pająkiem" <3).
Także ten, bierz się za dwójkę :P
Książka, czeka na półce :D Grzecznie i w kolejce! Nie jesteś pierwszą osobą, która chwali tę książkę, także radość ma jest jeszcze większa!
OdpowiedzUsuńU mnie czeka ta seria na półce już chyba z pół roku i nadal nie umiem się do niej dobrać. Zrzucę to na brak czasu ;)
OdpowiedzUsuń