125. Recenzja „Alicja w krainie zombi” - Gena Showalter
„Umieranie to jedyny sposób, by żyć naprawdę.”

Już kilka miesięcy wstecz miałam zamiar pożyczyć tę książkę
od mojej kuzynki, jednak za każdym razem zapominałam. W końcu jakoś trafiła ona
w moje łapki. Wcale nie zamierzałam od razu się za nią zabierać, jednak pewna
osóbka powiedziała, że chciałaby poznać moją opinię na jej temat. Tak więc
pomyślałam, że przecież mogę ją przeczytać. Chociaż tyle mogę zrobić, a z żadną
książką jakoś mi się nie spieszyło.
Zanim zaczęłam czytać inna osóbka powiedziała, że uważa tę
pozycję za totalny gniot. Lekko mnie to przestraszyło, choć lepiej byłoby
powiedzieć, że po prostu podeszłam do niej z większą rezerwą. W końcu zaczęłam
swoją podróż z Alicją i przepadłam. Książka ma lekko ponad pięćset stron, a
przeczytałam ją jednego dnia, w jakieś pięć godzin. Nie powiem Wam, że jest to
ambitna lektura. Bo nie jest. Jednak powiem Wam, że zawiera ona niepowtarzalną
historię upstrzoną ciekawym językiem i zadziwiająco dobrą fabułą. Przynajmniej
tyle mogę Wam zdradzić.
Nie jest to moja pierwsza książka tej autorki, dlatego styl
już nie aż tak mocno mnie zadziwił. Bardziej zdumiało mnie to ile ta kobieta ma
pomysłów w głowie. I jak bardzo są one niesamowite. Każda z jej opowieści jest
odmienna. Co prawda czytałam tylko Playing
with fire, jednak po opisach wydaje mi się, że większość [jeśli nie
wszystkie jej pozycje] są nakreślone dość specyficznie z pewną dozą
oryginalności, której ciągle mi mało.
Jeśli chodzi o bohaterów to polubiłam bardzo Ali, czy Kat [choć
wolę tą pierwszą]. Dziewczyna przeżyła wiele, jednak nie poddała się od razu.
Walczyła o swoje, jeśli nie pięściami to ciętą ripostą i miną. Bardzo zaskakująca
z niej osóbka. Jeśli chodzi o płeć przeciwną to polubiłam Cole’a, jednak
bardziej chyba przypadł mi do gustu Szron i ta jego popaprana sytuacja z Kat.
Warto jeszcze nadmienić, że fabuła jest świetna. Po prostu
wylewają się z niej litry krwi i multum przebrzydłych zombiakowych flaków.
Przede wszystkim jednak nie przynudza. Akcja płynie wartko i łatwo można się w
niej zatracić.
Prawie zapomniałam wspomnieć o najważniejszej rzeczy.
Mianowicie o podobieństwach [i różnicach] do książki Alicja w krainie czarów. Co prawda ja dzieła Carrolla nie czytałam,
ale widziałam kilka filmów na jego podstawie, więc mniej więcej wiem o czym
jest. Szczerze mówiąc to myślałam, że trochę więcej będzie podobieństw do tej
pozycji, ponieważ tytuł na to wskazywał. Tak naprawdę to oprócz króliczej
chmurki [żeby wiedzieć o co chodzi trzeba przeczytać książkę] i tytułów
rozdziałów to nie widziałam żadnych podobieństw. A szkoda, bo chętnie bym kota
z Cheshire w wersji Geny Showalter zobaczyła.
Podsumowując, książkę polecam tym, co mają ochotę na coś
lekkiego z dużą ilością zabijania, nieprawdopodobieństw i niesamowitych
przygód. Moim zdaniem jest to idealna pozycja na lato.
Moja ocena: 7/10
Alicja w krainie zombi | Alicja i lustro zombi | The Queen of
Zombie Hearts
Nie czytałam tej książki, chociaż kiedyś miałam ochotę. Teraz zginęła w masie innych ciekawych tytułów :)
OdpowiedzUsuńNo i piknie! Książka na półce czeka, ale teraz przeskoczyła o kilka pozycji do przodu :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie jest to taka najgorsza seria, więc muszę sięgnąć po e-booka :)
OdpowiedzUsuńOoo tak, Szron i jego popaprana sytuacja z Kat jest na prawdę świetna :3 i jestem naprawdę ciekawa czy to się jakoś rozwiąże i ogarnie w dalszych częściach.
OdpowiedzUsuńKot z ogromnym uśmiechem w wersji Geny Showalter.. to mogłoby być ciekawe.. :3 albo Szalony Kapelusznik <3
Nie ciągnie mnie do tej powieści, i w najbliższej przyszłości raczej się nie przekonam :c.
OdpowiedzUsuńAAAAA!!! Kocham to, chociaż rzeczywiście, nic wielkiego w niej nie ma ;) Podobieństwo jest tylko dzięki tytułowi i imieniu głównej bohaterki, i królikowi-chmurze, więc nie ma co porównywać. Czytaj II część! :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, z tego, co czytam na blogach, wynika, że nie ma tu zbyt wielu podobieństw bądź nawiązań do "Alicji w Krainie Czarów", a szkoda, ja bym chętnie o nich poczytała. Takie nawiązania bardziej mnie interesują niż litry krwi czy wspomniane zombiakowe flaki. ;)
OdpowiedzUsuń