132. Recenzja „Lato drugiej szansy” - Morgan Matson
„Dopiero teraz, kiedy dni spędzane z moim ojcem nieoczekiwanie stały się policzone, uświadomiłam sobie, jak cenne były te wspomnienia. Tysiące chwil, które traktowałam jako coś oczywistego, przede wszystkim dlatego, że zawsze zakładałam, że będą ich jeszcze kolejne tysiące.”

Odkąd przeczytałam Aż po horyzont miałam wielką ochotę zapoznać się z Latem drugiej szansy, zwłaszcza że była ona mocniej zachwalaną książką Morgan Matson niż ta, którą czytałam jako pierwszą. Nie mogłam doczekać się lektury, dlatego gdy tylko dorwałam tę pozycję w swoje łapki to od razu się za nią zabrałam. Przeczytałam ją dość szybko i lekko się rozczarowałam…
Wydaje mi się, że po prostu po tak wysokich ocenach i mocno
zachwalających recenzjach oczekiwałam czegoś więcej. Dostałam jednak lekko
ciekawy pomysł z masą przewidywalności. Wszystko, dosłownie wszystko można było
przewidzieć. Prawie każdą myśl czy rozmowę. A przede wszystkim jak to się
skończy. Nie było żadnego niesamowitego BUM, a tylko słabe i nie do końca
wyjaśnione sprawy…
Jeśli chodzi o bohaterów to nie znalazłam żadnego, który
przypadł mi do gustu. Taylor moim zdaniem była jakaś taka nienaturalna i [nie
wiem czy ja jestem za stara i po prostu nie mogę sobie tego wyobrazić] zakochanie
się, moim zdaniem, w wieku dwunastu lat jeszcze nie jest złe, jednak czucie
tego samego po pięciu latach [gdy tej drugiej osoby się nie widziało!] i wracanie
do tego co było kiedyś to mała przesada.
Jest jeszcze, pozornie tylko, najważniejszy temat tej
powieści, czyli choroba ojca Taylor. Ma on raka i zostało mu niewiele czasu na
tym świecie. Te wakacje miały być pożegnaniem z nim, ale tak naprawdę, moim
zdaniem, ta cała opowieść jest bardziej o problemach miłosnych i przyjaznych
głównej bohaterki niż jej stosunku do stanu jej ojca. To wszystko jest takie
sztuczne, bo jej tylko raz na jakiś czas przypomina się, że przecież jej ojciec
jest chory i dobrze byłoby spędzić z nim czas. Dopiero pod koniec książki zaczęło
to być podkreślane, jednak moim zdaniem to trochę za mało.
Myślę, że autorka powinna jeszcze sporo popracować, bo choć
w Aż po horyzont źle poprowadzony
został wątek miłosny i tu było lepiej, jednak w Lecie drugiej szansy gorzej jest z samą fabułą i efektem
zaskoczenia. Morgan Matson czeka jeszcze dużo pracy przed wspięciem się na same
szczyty. Jednak jeśli poprawi trochę wszystkie błędy i nadal będzie miała tak
ciekawe pomysły to może naprawdę daleko zajść.
Podsumowując, nie do końca jestem pewna czy polecać tę
książkę. Jeśli nie miałeś jeszcze styczności
z gatunkiem New Adult to możliwe, że ta pozycja Cię zaciekawi, jednak
jeśli jesteś po iluś tam opowieściach NA to jednak daj sobie spokój. Nie ma tu
nic zaskakującego, żadnego powiewu świeżości w ten dość oklepany gatunek.
Moja ocena: 7/10
Od dawna mnie ta pozycja interesowała, ale teraz nie jestem do niej przekonana... Jeszcze się zastanowię.
OdpowiedzUsuńWiem, że te pozycje często są podobne do siebie, ale jakoś lubię je czytać, są lekkie, można się przy nich odprężyć w pełni :)
OdpowiedzUsuńW minione wakacje czytałam ostatnią powieść Matson, "Since You've Been Gone". Spodobała mi się i była idealną lekturą na wakacje. W następne zamierzam nadrobić te dwie zaległości jakim są "Lato drugiej szansy" i "Aż po horyzont". :)
OdpowiedzUsuńliteratura NA interesuje mnie, chociaż lato już minęło, może odnajdę w niej drugą szansę na jesień? :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ta historia nie potrzebowała momentu zaskoczenia. Autorka przedstawiła to, czego chciał dla córki ojciec - by korzystała z życia i przed jego nieuchronną śmiercią była na powrót szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńNo dobra. Zgodzę się...jest przewidywalna, podobna do innyh z tego gatunku, ale mimo wszystjo, podobała mi się! I to bardzo! Wątek z ojcem był wzruszający, fajna historia, moze faktycznie banalna, ale idealna na odprężenie się.
OdpowiedzUsuńJa ją.polecam, wszystkim! :)