141. Recenzja „Ostatnia spowiedź tom 1” - Nina Reichter

listopada 19, 2014
„To trochę tak, jakbyś zakręcił pozytywką. Nie możesz jej zatrzymać, bo zgrzytnie i wyda nieprzyjemny dźwięk. Moje życie to jeden długi nieprzyjemny dźwięk. Jednak pierwszy raz myślę, że to, co teraz mam, zagra płynnie do końca. Więc chyba muszę doczekać do melodii.”
Autor: Nina Reichter

Tytuł: Ostatnia spowiedź tom 1

Seria: Ostatnia spowiedź

Wydawnictwo: NovaeRes

Ogumienie: Okładka – nawet nie taka zła, ale mogło być lepiej. Środek – nic nadzwyczajnego, ale fajne tytuły rozdziałów.

Narracja: trzecioosobowa

Główny bohater: Ally Hanningan 19/20 lat, Bradin Rothfeld 20 lat

Romans: Ally + Bradin

Coś oryginalnego: Jedyną rzeczą, którą można zaliczyć do oryginalnych są tytuły piosenek pojawiające się w treści. Wydaje mi się, że autorka próbowała stworzyć klimat tej powieści poprzez nadanie jej piosenek do niej pasujących i osoby, które lubią czytać przy muzyce mogły w danym momencie włączać utwór, o który prosiła sama autorka.

Najlepsze zastosowanie: Książka opowiada dość skomplikowaną i niełatwą relację między gwiazdą, wręcz bożyszczem nastolatek, a dziewczyną, która nigdy nie słyszała o jego zespole i dzięki temu nie jest jak te piszczące pod sceną dziewczynki uganiające się za Bradinem i „kochające” go. Jest to historia miłosna mająca swoje wzloty i upadki. A przede wszystkim nigdy nie powinna się zdarzyć, bo żadne z nich nie może się teraz zakochać. Każde z innego powodu…

Tykać to kijem?: Nigdy nie pomyślałabym, że spróbuję sięgnąć po taką książkę. Jednak gdy zdarzyła się okazja, aby wymienić się za nią z kimś postanowiłam zaryzykować. Głównym tego powodem były ciągłe namowy ze strony jednej osóbki [ona doskonale wie, że o nią chodzi]. Książka na półce przeleżała jakieś pół roku. Trzecia część pojawiła się, więc ja postanowiłam zabrać się za pierwszą. Poza tym chciałam jakiejś lekkiej historii, przy której mogłabym się odprężyć. Niestety nie do końca to wyszło.

Bohaterowie: Są dwie mocne strony tej książki – po pierwsze kreacja bohaterów, a po drugie – styl. Zacznijmy od bohaterów. Jest ich kilku, jednak na pierwszym planie są zakochani, czyli Bradin i Ally. Dziewczyna jest osobą, która swoje przeszła. Miała złamane serce i nie chce ponownie przez to przechodzić, bo wie jak mocno to boli. Dlatego uwikłała się w związek, który gwarantuje jej brak cierpienia. Szczerze powiedziawszy to rozumiem ją, choć zastanawia mnie, czemu żyje tak jak dyktują jej rodzice. Powinna zacząć żyć jak sama chce i być z kim chce. I zaakceptować, że takie życie boli, jednak ból jest potrzebny. Bo dzięki niemu czujemy, że żyjemy.

Jeśli chodzi o Bradina to przyznać muszę, że pozostał on naprawdę autentyczny, mimo że przez pięć lat był podziwiany przez tłumy nastolatek, wielbiony i żył jak w raju. Cudem woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. I właśnie dzięki temu Ally nie wpadła na to, że jest on sławny. Urzekł ją swoją prostolinijnością. Naprawdę nie dziwię się, że wielu zakochało się w tej opowieści. Bradin jest takim ideałem chłopaka, który przyjeżdża do Ciebie tylko po to, aby powiedzieć „Cześć!”. Jest to postać pełna głębi, jednak moim zdaniem zbyt słodka i idealna…

Pióro: Jak wspominałam styl autorki jest niczego sobie i dzięki niemu trudniej jest oderwać się od przedstawianej przez nią opowieści. Mnie się podobał, jednak nie sprawił, że zakochałam się w tej książce.

Całokształt: Książka jest dobra. Naprawdę dobra. Ale brakuje jej czegoś. Zawiera wiele emocji i czasami nieznaczących krótkich opowiastek. Moim zdaniem brakuje w niej akcji. Czegoś, co nadawałoby tempa całej historii. Właśnie dlatego przez długi czas nie mogłam przez nią przebrnąć. Pierwszą połowę czytałam dość szybko, a z drugą męczyłam się kilka dni. Prawdą jest, że coś się dzieje, jednak to „coś” to za mało. I nie zmieni tego zaskakujące zakończenie…

Artemis radzi: Trudno jest mi stwierdzić, czy warto zabierać się za tę pozycję. Myślę jednak, że osoby, które lubią historie miłosne z wieloma zawirowaniami znajdą w tej książce coś dla siebie. Dodatkowo pióro autorki sprawi, że trudno będzie się oderwać od lektury.

Mój osąd: Niechlujny wampir 

8 komentarzy:

  1. Czytałam fragment tej książki, który można było zabrać na Targach. Nie było źle, ale nie wciągnął mnie na tyle, żebym sięgnęła po całość. Raczej nie są to moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach całą serię, ale nie wiem kiedy ją przeczytam, bo w kolejce już długo czeka ;)
    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Planowałam już kilkakrotnie, żeby zabrać się do przeczytania tej serii i chyba nadal plany te pozostaną w mojej głowie ;) Bardzo ciekawa recenzja, przekonałaś mnie, żeby mimo wszystko sięgnąć po tę pozycję.

    Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś zupełnie mnie do tego nie ciągnie, chociaż i ja padłam ofiarą namowy M. Nadal jednak średnio mi się chce za to brać. Chyba że masz na zbyciu i możesz mi wysłać 1 tom, to może skonfrontuję własną opinię z Twoją i M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi wydała się ona po prostu dobra, kolejna część jeszcze gorsza, ale pomimo tego zdobyłam trzecią część, ciekawe, w którą stronę moja skala zawędruje:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brakuje Ci akcji? Przeczytaj 3 - tam to jest rollercoaster akcji i emocji xD
    Ja tę historię uwielbiam - zakochałam się w niej, bo jak wspomniałaś jest i dobry język i autentyczność oraz brak przesadzenia i przesłodzenia xD Choć osobiście wolę Toma od Bradina :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczne oceny wymyśliłaś, dawno u Ciebie nie byłam i przeżyłam dziś szok ;) Napisałam właśnie swoją recenzję tej książki i wpadłam porównać doznania, w wielu aspektach są zbieżne ;)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.