143. Recenzja „Toy Wars” - Andrzej Ziemiański
„Cierp w milczeniu, żołnierzu.”
Tytuł: Toy Wars
Wydawnictwo:
Fabryka
Słów
Ogumienie: Okładka
tej książki niezwykle pasuje do treści dzięki czemu naprawdę mi się spodobała.
Nie zwracałam wcześniej na nią wielkiej uwagi, ale po przeczytaniu tej pozycji
zauważyłam w niej wielki potencjał i zaciekawiła mnie ona.
Narracja:
trzecioosobowa
Główny
bohater: Toy Iceberg – 21 lat
Najlepsze
zastosowanie: Mamy tutaj 21-latkę, która niejedno przeżyła. Będąc dzieckiem
mieszkała w domu dziecka, gdzie była gnębiona i dlatego w wieku lat 16 uciekła
stamtąd. Rok później została złapana w dzielnicy, gdzie zdecydowanie lepiej się
nie pokazywać zwanej Sex Side. Przez dwa lata żyła jako prostytutka, w którą co
noc ładowano końskie dawki kokainy, aby nie mogła uciec. Każdego dnia stała
przy krawężniku całkiem naga zarabiając w ten sposób pieniądze. Z tego bagna
wyciągnął ją Paul Iceberg, prywatny detektyw, który ją adoptował. Uwarunkował
ją, czyli nie mogła już brać kokainy, ponieważ wywoływało to u niej silne
wymioty, a w końcu mogło dojść nawet do śmierci. Toy żyła przez dwa lata w
czystości zarówno seksualnej, jak i narkotykowej, przyuczając się do zawodu
prywatnego detektywa. Jej ojciec, Paul, zmarł jednak przedwcześnie i nie udało
mu się nauczyć jej wszystkiego. Teraz została z gabinetem prywatnego detektywa
i kilkoma dolarami w kieszeni. Zostało jej jednak małe światełko w tunelu. Paul
bowiem spisał testament, w którym przepisał jej 6 milionów dolarów. Sprawa
jednak nie jest taka prosta. Dziewczyna przez dziesięć lat ma utrzymywać się z
pracy prywatnego detektywa, nie prostytuować się i nie brać kokainy. Toy nie jest
pewna czy uda jej się tego dokonać zwłaszcza, że waży ledwie 45 kilogramów, ma
160 cm. wzrostu, a do jedzenia zostało jej jedynie kocie żarcie…
Tykać to
kijem?: Zabrałam się za tę pozycję, ponieważ już gdzieś o niej słyszałam,
a udało mi się ją dorwać za śmieszne pieniądze na targach w Łodzi. Już jakiś
czas wcześniej miałam ją na oku, jednak nie mogłam nigdzie jej znaleźć.
Dlatego, gdy ją zobaczyłam od razu ją kupiłam.
Bohaterowie: Główną
bohaterką jest Toy. Później jednak postaci przybywa. Najbardziej wyrazistymi z
nich są Tally-Hoo, prostytutka z Księżyca, która chce pomagać 21-latce, a także
Shainee, zakonnica z dość zaskakującą i ciekawą przeszłością. Jest jeszcze
Dante, dzięki któremu cała ta paczka się spotkała i dzięki któremu Toy
spotykają wszystkie przygody. Osób jest dużo więcej, jednak nie sposób ich
wszystkich wypisać. Podobało mi się jednak, że tak naprawdę każda z nich miała
jakąś głębię, a nie była tylko marnym tuszem na papierze.
Pióro: Powiem
szczerze, że jest to moja pierwsza styczność z tym autorem, dlatego nie mogę
powiedzieć czy jego styl jest taki sam jak w innych powieściach. Co prawda w
wakacje przymierzałam się do Achai,
jednak w końcu nic z tego nie wyszło.
Jeśli chodzi o pióro w tej książce to stwierdzam, że naprawdę
dobrze czyta się twórczość tego autora. Może nie jest tak bardzo prosta, ale ma
w sobie coś, co sprawia, że ma się ochotę dalej zagłębiać w tę powieść. Moim
zdaniem autor postąpił dobrze dzieląc tę opowieść na trzy różne historie, które
ostatecznie tworzą wspólną całość. Dzięki temu książka nabrała odpowiedniego
smaku.
Całokształt: Mimo że
książka ma ponad 500 stron czyta się ją dość szybko. Nie ma wielu problemów z odnalezieniem
się w akcji. Wszystko jest dość klarownie wyjaśnione, dzięki czemu nie gubimy
się i łatwo przechodzi się z jednej akcji do kolejnej. Mimo natężenia bitew i
walk książka ma nutkę subtelności, dzięki czemu wydaje się być bardziej realna
i interesująca.
Artemis
radzi: Ogólnie rzecz ujmując książkę jak najbardziej polecam. Jest ona
naprawdę ciekawą opowieścią o dziewczynie, która będąc kilka razy na dnie za
każdym razem z niego się wygrzebywała. I może nie jest to literatura, którą
będzie pamiętało wielu, jednak warto być tym, który ją zna…
Mój osąd: Słodki
anioł
Brak komentarzy: