147. Recenzja „Wayward Pines. Szum” - Blake Crouch

grudnia 28, 2014
„Od czasów rewolucji przemysłowej traktujemy świat jak pokój hotelowy, z nami w roli gwiazdy rocka.”
Autor: Blake Crouch

Tytuł: Wayward Pines. Szum

Seria: Wayward Pines #1

Wydawnictwo: Otwarte

Narracja: trzecioosobowa

Główny bohater: Ethan Burke – około 30 lat

Ogumienie: Jeśli chodzi o okładkę to powiedzieć można, że jest ona równie tajemnicza i mająca w sobie nutkę grozy, co treść, więc świetnie się wkomponowała w temat powieści. Przeglądając okładki do następnych części tej serii stwierdziłam, że trzecia część ma najładniejszą, ale nie świadczy to od razu, że treść też będzie lepsza.

Coś oryginalnego: Aby dowiedzieć się, co jest w niej oryginalnego po prostu trzeba ją przeczytać.

Najlepsze zastosowanie: Ethan Burke jest agentem służb specjalnych i przybywa razem ze swoim nowopoznanym partnerem do Wayward Pines, aby odnaleźć dwójkę agentów, którzy zaginęli bez śladu, po tym jak zostali wysłani zbadać pewną sprawę w tej niewielkiej miejscowości. Sprawy się jednak komplikują, ponieważ, gdy tylko Ethan wjeżdża do Wayward Pines w jego samochód uderza ciężarówka. Mężczyzna budzi się niedaleko rzeki nie pamiętając niczego. Jedynym słowem, które mówi mu coś jest ‘Mack’, jednak nie potrafi go umiejscowić. Próbuje czegoś się dowiedzieć od miejscowych, jednak nikt nie chce mu pomóc. W końcu do Ethana dociera, że to nie jest zwykłe miasteczko. Że jest z nim coś nie tak i najlepszym wyjściem z sytuacji jest ucieczka z Wayward Pines…

Tykać to kijem?: Ja do zapoznania się z tą książką zostałam przekonana przez Jane z bloga Zanim Zajdzie Słońce. Przede wszystkim fakt, że czytając tę lekturę chowała się pod kołdrą ze strachu najbardziej mnie przekonał. Byłam ciekawa czy ze mną będzie podobnie.

Bohaterowie: Szczerze powiedziawszy autor nie skupia się na bohaterach. W całej powieści dużo ważniejsze są wydarzenia rozgrywające się podczas całej fabuły, dlatego ciężko nam jest poznać wiele postaci, choć oczywiście Ethan jest uwypuklony, jak to zwykle bywa z głównymi bohaterami. Jest on taki jak można sobie wyobrazić agenta specjalnego. Innymi słowy – myśli, że jego status mu wszystko załatwi, więc nie musi się zbytnio wysilać, aby dostać to czego pragnie. Nie jest jednak irytujący, dzięki czemu nie przeszkadza w czytaniu książki i wczuwaniu się w ten klimat grozy.

Pióro: Moim zdaniem książka jest naprawdę dobrze napisana, ponieważ czyta się ją w dość szybkim tempie. Nie nudzi, ale sprawia, że wciąż zastanawiamy się jak to się wszystko skończy, jak rozwiązana zostanie ta zagadka…

Całokształt: Ogólnie książka prezentuje się bardzo dobrze, a zakończenie sprawia, że pozostajemy nienasyceni i chcemy więcej. Treść jest naprawdę interesująca i jeśli ma się ochotę na odrobinę grozy to warto sięgnąć po tę pozycję. Może i zakończenie zostawia w naszej głowie mały mętlik, ale myślę, że kolejne części mocniej nas wciągną i sprawią, że nie będziemy mogli się oderwać od lektury.

Artemis radzi: Książkę polecam, jednak nie każdemu, bo nie wszyscy znajdą w niej potencjał. Wydaje mi się, że ta część jest jedynie małym wstępem do dalszych, niesamowitych i mrożących krew w żyłach wydarzeń, więc jeśli masz słaby żołądek to lepiej nie zaczynaj przygody z tą serią.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.