156. Recenzja „Płomień pod moją skórą” - Anna Todd
„– Przy tobie... przy tobie chcę stać się dobry, dla ciebie... Chcę być dobry dla ciebie.”
Autor: Anna Todd
Tytuł: Płomień
pod moją skórą
Seria: After #1
Wydawnictwo:
Między słowami
Narracja:
pierwszoosobowa – Tessa
Główny
bohater: Theresa Young – 18 lat
Romans: Tessa +
Hardin
Ogumienie: Od samego
początku, gdy tylko pierwszy raz ujrzałam tę okładkę uznałam ją za jedną z
najgorszych. Dlaczego? Powód jest dość prosty – za dużo napisów, które
zdecydowanie mogły być stworzone lepszą czcionką, a na pewno mogły być mniejsze.
Poza tym próbowanie wyróżnić kilku wyrazów żarówiastym różowym kolorem, który
zdecydowanie nie współgra z całą resztą sprawiło, że po prostu nie da się
patrzeć na tę okładkę.
Najlepsze
zastosowanie [aż się prosi, żeby napisać – jako podpałka]: Tessa właśnie idzie do college’u, dokładniej mówiąc na Washington
Central University, gdzie studiowała wcześniej jej matka, jednak ona nie
ukończyła tej szkoły. Dziewczyna jest podekscytowana rodzącą się perspektywą
uczenia się i poznawania nowych znajomych oraz ciekawych zagadnień. Jest
również zaniepokojona, ponieważ nie będzie z nią jej o rok młodszego chłopaka –
Noah. Mimo tego że nie będzie znała tam nikogo stara się patrzeć pozytywnie i
wyrusza razem z matką i chłopakiem do akademika, gdzie czeka ją nie lada
niespodzianka. Jej współlokatorką okazuje się być wytatuowana i zakolczykowana
dziewczyna, która zdecydowanie lubi się zabawić. Matka od razu chce zmienić
Tessie pokój, ale dziewczyna ją uspokaja i zapewnia, że nic się nie stanie, gdy
zamieszka z tak odmienną od siebie osobą. W pewnym momencie do ich pokoju
wchodzi dwóch chłopaków. Obaj są wytatuowani i wyglądają na zbirów. Mimo że
Tessa nie pochwala takich zachowań coś się w niej budzi, gdy patrzy na jednego
z nich. Jakieś niezwykłe przyciąganie, jednak szybko przeradza się w nienawiść.
Hardin bowiem nie jest typem milusińskim. Jest arogancki, wredny i nie
przejmuje się innymi. Dla niego ważne jest tylko on sam. I choć Tessa stara się
być jak najdalej od niego, ciągle go spotyka. I za każdym razem spotkanie
kończy się całkowicie inaczej, a jednak tak samo…
Tykać to
kijem?: Na temat tej powieści krążą bardzo rozbieżne opinie. Jedni
uważają ją za arcydzieło, natomiast inni za totalny gniot. Byłam ciekawa jakie
wrażenie na mnie zrobi, dlatego kupiłam ją jako ebooka i zabrałam się za
czytanie.
Bohaterowie: Tessa,
Tessa, Tessa… Kiedy ty dorośniesz? Jest to klasyczny przykład dziewczyny, która
mimo że ma w dowodzie już 18 to nadal zachowuje się jak dziecko. Prawdą jest,
że uczy się wciąż i całe swoje życie ma ułożone, co do godziny [nie zdziwiłabym
się, gdyby znała swoją datę śmierci]. Musi mieć wszystko pod kontrolą. Jeśli
coś nie idzie po jej myśli to od razu wydaje się być zagubiona i kompletnie nie
wie co robić. Jest strasznie niestabilnie emocjonalnie [choć Hardin bije ją w
tej sprawie na głowę, ale o tym za chwilę]. Myśli i jej czyny często się nie
pokrywają i czasami nie wiesz czy na pewno narratorka i osoba, wykonująca
czynności to ta sama dziewczyna. Raz na jakiś czas zdarza jej się postąpić racjonalnie,
ale to zdarza się tak rzadko, że z łatwością można to przeoczyć…
Jeśli natomiast chodzi o Hardina to mamy naprawdę ciekawy
przypadek. Chłopak spał chyba z każdą dziewczyną w college’u i wszystkie swoje
emocje chowa głęboko w sobie. Jego bronią jest ranienie ludzi poprzez słowa,
dlatego bez przerwy jest niemiły, a wręcz okropny dla Tessy. On jest strasznie
skryty, natomiast ona ciekawska. Różnią się na każdym kroku. Cały czas się kłócą,
żeby się pogodzić. On jej nienawidzi, by później powiedzieć, że ją lubi, a
sekundę później, że znów nienawidzi. Jest pełen sprzeczności, a przede
wszystkim strasznie niestabilny emocjonalnie. Raz się uśmiecha by dosłownie
sekundę później wściekać się o nic… Strasznie trudno za nim nadążyć…
Pióro: Autorka
pisze prostym językiem, bardzo przystępnym i nie męczącym, ale brakuje w nim
czegoś. Dla mnie był zbyt płaski i może dość szybko udało mi się przebrnąć
przez tę pozycję to jednak nie polecam użerania się z tym stylem.
Całokształt: Cała ta
książka to jedna sytuacja powielana kilkakrotnie. Jak zacięta płyta. Wciąż i
wciąż powielany ten sam wątek. W kółko Hardin i Tessa się kłócą i nie mogą
znieść swojej obecności, by ostatecznie skończyć w swych objęciach. Przez
blisko sześćset stron brniesz w odmętach tej mętnej i wciąż tak samo paskudnej
mazi wmawiając sobie, że w końcu pojawi się coś ciekawego, coś co sprawi, że
przestaniesz bezustannie przedzierać się w tym błocku i pojawi się czysty i
bystry nurt, który wciągnie Cię i poniesie w niesamowitą przygodę. Ale nic
takiego się nie dzieje. Wręcz przeciwnie. Ta paskudna maź staje się jeszcze
bardziej gęsta i sprawia, że już nie masz najmniejszej ochoty się w niej dalej
taplać. Mówisz sobie – wytrzymam do końca, przecież nie będzie tak źle. Gdy w
końcu docierasz do brzegu masz jednak masz nadzieję, że nigdy więcej nie
powtórzysz tego doświadczenia. Przecież nikt nie może napisać gorszej książki
niż ta…
Nie wiem czy wiecie, ale ta pozycja nazywana jest Greyem dla licealistek. Przyznam
szczerze, że dopiero po przeczytaniu całek książki znalazłam to porównanie,
dlatego moje nastawienie do tej pozycji nie było nim dyktowane. Przyznać muszę
jednak, że czytając tę książkę odnajdywałam w niej wiele podobieństw do tworu
E.L. James. Przede wszystkim w postępowaniu Hardina w scenach łóżkowych. Gdy
tylko spostrzegłam to podobieństwo od razu wiedziałam, że powieść Todd nie
przypadnie mi do gustu tak samo jak Pięćdziesiąt
twarzy Greya…
Artemis
radzi: Moja rada jest prosta – jeśli nie spodobał Ci się przypadkiem
Grey to nie znajdziesz w tej książce nic interesującego. Natomiast jeśli lektura E.L. James jest Ci całkowicie obca i
nie miałeś/miałaś z nią styczności to szczerze odradzam poznanie After. Nie ma w niej nic wartościowego,
ani niesamowitego. Niestabilność emocjonalna głównych bohaterów sprawia, że
jedyne na co ma się ochotę to rzucenie książką przez okno i wymazanie jej ze
swojej pamięci. Dlatego dobrze Ci radzę, drogi czytelniku, szkoda czasu na tak
długą opowieść o tym jak nastolatkowie kłócą się i godzą w dzisiejszych
czasach. To samo można wyczytać w Internecie, a przynajmniej nie stracisz przy
tym tylu nerwów i nie osiwiejesz ze złości.
Mój osąd: Zabójcza
harpia – 2/10
Brak komentarzy: