159. Recenzja „Powiedz wilkom, że jestem w domu” - Carol Rifka Brunt

lutego 22, 2015
„Wiedziałam, jak niebezpieczne mogą być utracone nadzieje, jak potrafią przemieniać ludzi w osoby, którymi nigdy nie spodziewali się zostać.”
Autor: Carol Rifka Brunt

Tytuł: Powiedz wilkom, że jestem w domu

Wydawnictwo: YA! [Grupa wydawnicza Foksal]

Narracja: pierwszoosobowa – June

Główny bohater: June Elbus – 14 lat

Ogumienie: Ta książka w każdej wersji językowej ma niesamowitą okładkę. Nie ma żadnej, która odstawałaby od reszty, choć tak naprawdę każda z nich jest całkowicie inna. Polska okładka skradła moje serce. Idealna czcionka, cudownie dobrane kolory. Wszystko stworzyło niesamowitą, pełną tajemniczości i piękną całość. Miałam nadzieję, że w środku również tak będzie…

Najlepsze zastosowanie: Rok 1987. June Elbus mieszka z rodzicami i swoją o dwa lata starszą siostrą Gretą w miasteczku niedaleko Nowego Jorku. Przez szkolnych kolegów uważana jest za dziwaczkę. Jej największą miłością jest Średniowiecze. Uwielbia jego klimat i czasami uważa, że urodziła się w złych czasach. Jej najlepszym przyjacielem jest jej wujek Finn. Jest on artystą, mieszkającym w apartamencie w Nowym Jorku. Jest homoseksualistą i wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Niestety jest także chory na AIDS. June wie, że jej ukochany wujek umiera. Dlatego stara się spędzać z nim jak najwięcej czasu. Sam Finn zaprasza dziewczynkę i jej siostrę co niedziela do swojego mieszkania, aby mógł uwiecznić je na płótnie. W lutym nadchodzą złe wieści. Finn umiera. June jest zrozpaczona i nie wie co ze sobą począć. Wszystko przypomina jej o nim. Poświęca mu wiele swoich myśli. Na pogrzebie zauważa mężczyznę odróżniającego się lekko od tłumu. Okazuje się, że jest to, jak to określiła matka dziewczynek, ‘specjalny przyjaciel’ wujka. To jego cała rodzina obwinia o śmierć Finna. Dziewczynę ciekawi czy jest to prawda, ponieważ nie wydaje się on być taki zły jak go wszyscy określają. Kilka dni później June dostaje niespodziewany liścik. Jest od Toby’ego, czyli chłopaka Finna, z prośbą o spotkanie. Dziewczyna nie wie co robić, ale słowa „Mam wrażenie, że jesteś jedyną osobą, która tęskni za Finnem tak bardzo jak ja” przemawiają do niej najbardziej. Chce dowiedzieć się czy był on naprawdę aż taki zły. I dlaczego, mimo że przez dziewięć lat się spotykali, ona nie miała pojęcia o jego istnieniu, a on wydaje się wiedzieć o niej wszystko.

Tykać to kijem?: Od bardzo dawna miałam tę książkę na oku. Pierwsza zapowiedź pojawiła się już w czerwcu ubiegłego roku i już wtedy wiedziałam, że muszę  ją mieć. Pragnęłam jej ponad wszystko. W końcu pojawiła się w mojej biblioteczce i od razu zabrałam się za czytanie, ale mnie nie porwała. Wczoraj zrobiłam drugie podejście i ją skończyłam, ale nie było idealnie…

Bohaterowie: June jest naprawdę dziwną bohaterką. I wcale nie mam tu na myśli jej udawania, że jest w Średniowieczu i gadania do siebie. Przede wszystkim określiłam ją tym mianem, ponieważ ma lekkie zaburzenia osobowości. Jej zachowanie jest niezwykle zmienne. Często wydaje się być naprawdę inteligentną osobą, zachowując się prawie jak dorosła, jednak potrafi też postępować jak mała krnąbrna dziewczynka, której zabrano ulubionego cukierka. Jest straszną zazdrośnicą i czasami wydaje jej się, jakby postradała wszystkie rozumy. Ciężko było myśleć, że jest czternastolatką, ponieważ rzadko się na taką zachowywała.

Pióro: Autorka ma naprawdę ciekawy styl i posługuje się nim w sposób mistrzowski. W ogóle nie czuć tego, że jest to debiut. Zawierająca morze metafor i niezwykłych porównań opowieść sprawia, że zagłębiamy się w historię June do końca. Że nie możemy tak łatwo uwolnić się z jej szponów. Jednak mnie chyba trzymały zbyt lekko, ponieważ mimo świetnego stylu i naprawdę interesującej opowieści nie miałam wielkiej ochoty w poznawanie świata June.

Całokształt: Ta historia jest naprawdę piękna i taka realistyczna. Tak bardzo prawdziwa, jednak zarazem całkowicie surrealistyczna. W ogóle nie mogłam się w niej odnaleźć. Mam względem niej niezwykle mieszane uczucia. Nadal nie mogę zrozumieć co tak naprawdę mi się w niej nie podobało, co było w niej złego. Możliwe, że po prostu nie zrozumiałam jej, ponieważ patrząc na oceny na LC to wszyscy dali jej ponad sześć gwiazdek. Jedynie ja się wyłamałam…

Artemis radzi: Nie jest to opowieść o miłości. Bardziej chodzi w niej o przyjaźń. O to jak szybko można stracić bliską osobę. Możliwe, że większość z Was książka skłoni do refleksji nad życiem. Że zamiast wciąż pędzić przystaniecie na chwilę i zastanowicie się po co właściwie robicie, to co robicie. Czy jesteście szczęśliwi. Czy robicie to, co kochacie. Ja nadal nie jestem pewna jakie uczucia wzbudziła we mnie ta historia. Nie wiem czy ją lubię, czy nie. Wiem za to, że mój marny szept w tłumie krzyków pochwał jest niczym i mało kto wytęży na tyle ucho, aby usłyszeć to co chcę przekazać. A Wy zamiast słuchać głosów innych powinniście wsłuchać się w Wasz i jeśli wahacie się nad sięgnięciem po tę pozycję to zamiast patrzeć na recenzje i opinie wszystkich dookoła sprawdźcie jak przemawia do Was opis, nie patrzcie na okładkę, bo ona bywa zdradziecka, i wtedy będziecie wiedzieli. Jeśli opis Was przekona to przeczytajcie ją i koniecznie dajcie znać czy pokochaliście książkę, znienawidziliście, a może tak jak ja nadal nie macie pojęcia, co o niej sądzić.

Mój osąd: Zapchlony wilkołak – 5/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.