159. Recenzja „Powiedz wilkom, że jestem w domu” - Carol Rifka Brunt
„Wiedziałam, jak niebezpieczne mogą być utracone nadzieje, jak potrafią przemieniać ludzi w osoby, którymi nigdy nie spodziewali się zostać.”
Autor: Carol
Rifka Brunt
Tytuł: Powiedz
wilkom, że jestem w domu
Wydawnictwo: YA!
[Grupa wydawnicza Foksal]
Narracja: pierwszoosobowa
– June
Główny
bohater: June Elbus – 14 lat
Ogumienie: Ta
książka w każdej wersji językowej ma niesamowitą okładkę. Nie ma żadnej, która
odstawałaby od reszty, choć tak naprawdę każda z nich jest całkowicie inna.
Polska okładka skradła moje serce. Idealna czcionka, cudownie dobrane kolory.
Wszystko stworzyło niesamowitą, pełną tajemniczości i piękną całość. Miałam
nadzieję, że w środku również tak będzie…
Najlepsze
zastosowanie: Rok 1987. June Elbus mieszka z rodzicami i swoją o dwa lata
starszą siostrą Gretą w miasteczku niedaleko Nowego Jorku. Przez szkolnych
kolegów uważana jest za dziwaczkę. Jej największą miłością jest Średniowiecze.
Uwielbia jego klimat i czasami uważa, że urodziła się w złych czasach. Jej
najlepszym przyjacielem jest jej wujek Finn. Jest on artystą, mieszkającym w
apartamencie w Nowym Jorku. Jest homoseksualistą i wszyscy doskonale zdają
sobie z tego sprawę. Niestety jest także chory na AIDS. June wie, że jej
ukochany wujek umiera. Dlatego stara się spędzać z nim jak najwięcej czasu. Sam
Finn zaprasza dziewczynkę i jej siostrę co niedziela do swojego mieszkania, aby
mógł uwiecznić je na płótnie. W lutym nadchodzą złe wieści. Finn umiera. June
jest zrozpaczona i nie wie co ze sobą począć. Wszystko przypomina jej o nim.
Poświęca mu wiele swoich myśli. Na pogrzebie zauważa mężczyznę odróżniającego
się lekko od tłumu. Okazuje się, że jest to, jak to określiła matka
dziewczynek, ‘specjalny przyjaciel’ wujka. To jego cała rodzina obwinia o
śmierć Finna. Dziewczynę ciekawi czy jest to prawda, ponieważ nie wydaje się on
być taki zły jak go wszyscy określają. Kilka dni później June dostaje
niespodziewany liścik. Jest od Toby’ego, czyli chłopaka Finna, z prośbą o
spotkanie. Dziewczyna nie wie co robić, ale słowa „Mam wrażenie, że jesteś jedyną osobą, która tęskni za Finnem tak
bardzo jak ja” przemawiają do niej najbardziej. Chce dowiedzieć się czy był
on naprawdę aż taki zły. I dlaczego, mimo że przez dziewięć lat się spotykali,
ona nie miała pojęcia o jego istnieniu, a on wydaje się wiedzieć o niej
wszystko.
Tykać to
kijem?: Od bardzo dawna miałam tę książkę na oku. Pierwsza zapowiedź
pojawiła się już w czerwcu ubiegłego roku i już wtedy wiedziałam, że muszę ją mieć. Pragnęłam jej ponad wszystko. W
końcu pojawiła się w mojej biblioteczce i od razu zabrałam się za czytanie, ale
mnie nie porwała. Wczoraj zrobiłam drugie podejście i ją skończyłam, ale nie
było idealnie…
Bohaterowie: June jest
naprawdę dziwną bohaterką. I wcale nie mam tu na myśli jej udawania, że jest w
Średniowieczu i gadania do siebie. Przede wszystkim określiłam ją tym mianem,
ponieważ ma lekkie zaburzenia osobowości. Jej zachowanie jest niezwykle
zmienne. Często wydaje się być naprawdę inteligentną osobą, zachowując się
prawie jak dorosła, jednak potrafi też postępować jak mała krnąbrna
dziewczynka, której zabrano ulubionego cukierka. Jest straszną zazdrośnicą i
czasami wydaje jej się, jakby postradała wszystkie rozumy. Ciężko było myśleć,
że jest czternastolatką, ponieważ rzadko się na taką zachowywała.
Pióro: Autorka
ma naprawdę ciekawy styl i posługuje się nim w sposób mistrzowski. W ogóle nie
czuć tego, że jest to debiut. Zawierająca morze metafor i niezwykłych porównań
opowieść sprawia, że zagłębiamy się w historię June do końca. Że nie możemy tak
łatwo uwolnić się z jej szponów. Jednak mnie chyba trzymały zbyt lekko,
ponieważ mimo świetnego stylu i naprawdę interesującej opowieści nie miałam
wielkiej ochoty w poznawanie świata June.
Całokształt:
Ta
historia jest naprawdę piękna i taka realistyczna. Tak bardzo prawdziwa, jednak
zarazem całkowicie surrealistyczna. W ogóle nie mogłam się w niej odnaleźć. Mam
względem niej niezwykle mieszane uczucia. Nadal nie mogę zrozumieć co tak
naprawdę mi się w niej nie podobało, co było w niej złego. Możliwe, że po
prostu nie zrozumiałam jej, ponieważ patrząc na oceny na LC to wszyscy dali jej
ponad sześć gwiazdek. Jedynie ja się wyłamałam…
Artemis
radzi: Nie jest to opowieść o miłości. Bardziej chodzi w niej o
przyjaźń. O to jak szybko można stracić bliską osobę. Możliwe, że większość z
Was książka skłoni do refleksji nad życiem. Że zamiast wciąż pędzić
przystaniecie na chwilę i zastanowicie się po co właściwie robicie, to co
robicie. Czy jesteście szczęśliwi. Czy robicie to, co kochacie. Ja nadal nie jestem
pewna jakie uczucia wzbudziła we mnie ta historia. Nie wiem czy ją lubię, czy
nie. Wiem za to, że mój marny szept w tłumie krzyków pochwał jest niczym i mało
kto wytęży na tyle ucho, aby usłyszeć to co chcę przekazać. A Wy zamiast
słuchać głosów innych powinniście wsłuchać się w Wasz i jeśli wahacie się nad
sięgnięciem po tę pozycję to zamiast patrzeć na recenzje i opinie wszystkich
dookoła sprawdźcie jak przemawia do Was opis, nie patrzcie na okładkę, bo ona
bywa zdradziecka, i wtedy będziecie wiedzieli. Jeśli opis Was przekona to
przeczytajcie ją i koniecznie dajcie znać czy pokochaliście książkę,
znienawidziliście, a może tak jak ja nadal nie macie pojęcia, co o niej sądzić.
Mój osąd: Zapchlony
wilkołak – 5/10
Brak komentarzy: