162. Recenzja „Lot sowy” - Mercedes Lackey, Larry Dixon
„…do potraktowania człowieka jak ścieżki potrzeba dwóch ludzi: tego, który depcze, i tego, kto się położy, żeby go podeptać.”
Autor: Mercedes
Lackey, Larry Dixon
Tytuł: Lot sowy
Seria: Sowi Mag
#1
Wydawnictwo:
Zysk
i S-ka
Narracja: trzecioosobowa
Główny
bohater: Darian Firkin – 13 lat (?)
Ogumienie: Okładka
pasuje do treści, choć nie tak dokładnie. Na razie niewiele jest sowy w treści
i chłopiec dopiero zaczyna uczyć się panować nad swoimi mocami i talentami. Mam
nadzieję, że okładki kolejnych części będą utrzymane w podobnym klimacie,
ponieważ wydaje mi się, że wtedy wątek sowy rozwinie się dostatecznie i
wszystko będzie idealnie współgrało ze sobą.
Najlepsze
zastosowanie: Zagajnik Errolda to spokojna wieś, w której życie toczy się
ustalonym dawno temu rytmem. Wszystko jest idealne. Dzieci są posłuszne i
grzeczne, a dorośli trzymają się z dala od mrocznego lasu, w którym podobno
grasują straszliwe stwory, mogące napaść na wioskę. W małą rzeczywistość
mieszkańców nie wpasowuje się Darian. Chłopiec, którego rodzice niedawno zmarli
jest dość uciążliwy. Dlatego oddają go na naukę do Justyna – uzdrowiciela,
byłego maga, który może coś zrobi z chłopca. Jednak nie jest to takie łatwe. Jest
nieposłuszny i często pyskuje dorosłym, którzy cały czas robią mu wykłady jaki
to powinien być wdzięczny, że nie zostawili go samego i oddali na naukę. Że ma
co do gęby włożyć. Darian nie czuje wdzięczności. Jest wściekły na mieszkańców
wioski, bo nie pozwalają mu robić tego, czego pragnie. On chciałby iść w ślady
rodziców i robić wnyki. Łapać na nie magiczne zwierzęta, których skórę mógłby
sprzedawać za spore pieniądze, dzięki czemu miałby z czego żyć. Chłopiec nie
chce uczyć się magii, bo uważa ją za bezużyteczną. Dlatego często ucieka do
lasu. Tam nikt go nie znajdzie. Pewnego dnia, podczas zbierania grzybów dla
Justyna w górnej części drzewa dostrzega dym. Wioska się pali. Panika rozdziera
serce Dariana, co robić?
Tykać to
kijem?: Powodem, dla którego sięgnęłam po tę pozycję był fakt, że
napisała ją Mercedes Lackey, czyli autorka trylogii Ostatni Mag Heroldów –
serii, która wstrząsnęła moim światem i w której zakochałam się bez pamięci.
Chęć przeczytania książki potęgowała wiedza, że dzieje opisane w Locie sowy rozgrywają się w tym samym
uniwersum, co moja ulubiona trylogia.
Bohaterowie: Darian
jest dość specyficznym bohaterem. I niestety miewa huśtawki nastrojów [to jakaś
moda jest, czy coś?]. Ale akurat jemu nie ma co się dziwić. Chłopak w wieku
dwunastu lat stracił oboje rodziców. Mieszkańcy wsi nie pozwolili mu wypłakać
się i wyzbyć całego żalu związanego z tą utratą. Tłumił w sobie wszelkie
uczucia, które w pewnym momencie musiały mieć swoje ujście. Dlatego nie
przeszkadzało mi, że kilkakrotnie wybuchał płaczem. Wybaczcie, ale chłopak ma
trzynaście lat a traktujecie go jakby miał z trzydzieści. Może trochę
współczucia i empatii? No może chociaż ociupinkę? Nie? Czyli lepiej jak będzie
robił coś czego nienawidzi i gardził każdym mieszkańcem? No tak, to dużo lepsze
rozwiązanie, nieprawdaż? Cieszę się, że się zgadzamy.
Pióro: Nie widzę
nic nadzwyczajnego w stylu autorki, ale uwielbiam historie opowiadane przez
nią. Może w piórze nie ma niczego szczególnego, ale magia dzieje się w treści.
Całokształt:
Ta
powieść jest słabsza od historii Vanyela. Przynajmniej na razie. Mam ogromną
nadzieję, że autorka i jej mąż rozwiną mocniej wątek Dariana i kolejne części
będą barwniejsze, ciekawsze, a przede wszystkim dłuższe. Zdecydowanie Lot sowy jest za krótki. Na zaledwie
trzystu stronach nie da się umieścić zbyt wiele. Myślę, że było to tylko
wprowadzenie i następne części będą bogate w wiele niezapomnianych przygód Dariana
i Sokolich Braci.
Artemis
radzi: Historia opowiedziana na kartach Lotu sowy nie jest nadzwyczajna, ale bardzo mi się podobała. Uwielbiam
uniwersum Valdemaru i sądzę, że jak najszybciej należy go poznać, chociaż część
pozycji dziejących się tam są ciężko dostępne. Mercedes Lackey na razie mnie
nie zaskoczyła, ale może zaskoczy Ciebie?
Mój osąd: Rozkładający
się zombie – 7/10
Brak komentarzy: