177. Recenzja „Zakon Mimów” - Samantha Shannon

czerwca 18, 2015
„Słowa dodają skrzydeł nawet tym zdeptanym, załamanym i pozbawionym całej nadziei.”
Autor: Samantha Shannon

Tytuł: Zakon Mimów

Seria: The Bone Season #2

Wydawnictwo: Sine Qua Non

Narracja: pierwszoosobowa – Paige

Główny bohater: Paige Mahoney – 20 lat

Ogumienie: Okładki do tej serii są niezwykle proste, ale hipnotyzujące i zapadające w pamięć. Gdy po raz pierwszy ujrzałam ją, przemówił do mnie przede wszystkim ten krwistoczerwony kolor, który mógł być symbolem ilości przelanej krwi w tej części. Podoba mi się również to, że wszystko obecne na okładce idealnie ze sobą współgra. Zarówno tytuł przeplatający się pomiędzy płatkami kwiatu, obecne tam ćmy i cała fabuła tworzą nierozerwalną całość.

UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ CZĘŚCI [CZAS ŻNIW]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Najlepsze zastosowanie: Paige wróciła z piekła, które spotkało ją w Szeolu I. W sumie z kolonii karnej uciekło ponad 20 osób, jednak nie wszystkim udało się przeżyć. Została niewielka garstka, która teraz bez przerwy musi się ukrywać przed Sajonem. Jednak to twarz Paige pojawia się najczęściej w telewizji i jest ona najbardziej poszukiwanym zbiegiem. Nashira nie pozwoli jej żyć. Nie po tym, co zrobiła w Szeolu i jak zabrała jej Naczelnika. Dziewczyna stara się za to przekonać swojego mim-lorda, Jaxona, aby przekazać światu wiadomość, o tym, że istnieje coś takiego jak Refaita i Emmita. Że Sajon tak naprawdę jest pod wpływem ich władzy. Że to oni rządzą całym światem. Mężczyzna pozostaje jednak nieugięty i Paige zamiast przyjąć to do wiadomości zaczyna się zastanawiać nad innymi wariantami pozwalającymi przekazać prawdę prostemu, szaremu człowiekowi. Wtedy wśród jasnowidzów powstaje zamieszanie, gdyż zostaje zabity ten, który stał u szczytu władzy. Jednak nikt nie jest w stanie powiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny. A dziewczyna zaczyna podejrzewać najgorsze.

Tykać to kijem?: Bałam się zabierać za tę książkę, ponieważ myślałam, że niezbyt dobrze pamiętam Czas żniw i wszystko mi się pomiesza. Jednak czekanie tak długo na następne części jest straszne i przez to czasami zapominamy, co się działo w poprzednim tomie. Zwłaszcza, gdy książki są tak zawiłe, jak w przypadku tej serii. Na szczęście jednak jakoś się odnalazłam, choć przyznać trzeba, że nie było tak łatwo.

Bohaterowie: Paige jest stanowczą, zdeterminowaną i zdecydowaną dziewczyną. Czasem zachowuje się na tyle, ile ma lat, jednak częściej można się nabrać i jej zachowanie wydaje się być dorosłe i przemyślane od początku do końca. Wie, czego chce i stara się osiągać swoje cele. Nic nie jest w stanie jej przeszkodzić w tym, czego pragnie najmocniej. I to mi się w niej podoba. Jest zdeterminowana i uparta. Brakuje jej jednak takiej małej zadziorności, co powodowałoby większy dreszczyk emocji, ale mimo tego jest naprawdę interesującą postacią, potrafiącą o siebie zadbać nawet w najbardziej kryzysowej sytuacji.

Pióro: Najbardziej w tej serii podoba mi się, że cały świat w niej ukazany jest dopracowany do najmniejszego szczegółu. W kwestii technicznej zupełnie nie ma się do czego przyczepić, ponieważ nie można znaleźć ani jednej nieścisłości. Wszystko jest opisane i zrozumiałe. Pod tym względem po prostu cudowne.

Całokształt: Jako całość Zakon Mimów jest naprawdę dobrą kontynuacją. Trudno jednak jest mi powiedzieć, czy jest lepszy czy gorszy do jedynki, ponieważ dzieją się całkiem inne wydarzenia, a przede wszystkim w całkiem innym otoczeniu. Teraz Paige jest „u siebie” i może postępować tak jak chce i nikt nie jest jej w stanie kontrolować. Dzięki temu w książce jest więcej akcji i jest ciekawsza. Więcej się dzieje, co sprawia, że człowiek czeka na kolejne wydarzenia ze zniecierpliwieniem zastanawiając się, co się za chwilę wydarzy. Ciągłe napięcie i niepewność sprawiają, że czytelnik ma ochotę jak najszybciej ją przeczytać i sprawdzić jak to wszystko wygląda. A ostatnie słowa sprawiają, że zamiera ze zdziwieniem na ustach, żądając jak najszybciej kolejnej części.

Jedynym mankamentem jest korekta. A właściwie jej brak. Kilkakrotnie zdarzało się, że brakowało przecinka czy myślnika. Czasami bywało męczące odnajdowanie kolejnych błędów, przez co lektura trochę traciła na wartości. Najgorsze jednak było to, co pojawiło się na stronie 236, czyli słowo ‘niewidzieliśmy’. Tak, napisane było tak jak powyżej, czyli razem ;-;

Artemis radzi: Jeśli Czas żniw Ci się spodobał myślę, że Zakon Mimów również przypadnie Ci do gustu. Ta lekko pogmatwana historia, opowiadająca nam niestworzone bajki o istotach potężnych i niezwyciężonych jest naprawdę niesamowita, mimo że mocno i głęboko zawiła. Mimo wszystko polecam, bo cóż innego mi pozostało.

Mój osąd: Potężny heros – 8/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.