178. Recenzja „Czerwona królowa” - Victoria Aveyard

czerwca 20, 2015
„Tak jest urządzony ten świat. Czerwoni służą, Czerwoni pracują, Czerwoni walczą. Do tego się nadają. Do tego są stworzeni.”
Autor: Victoria Aveyard

Tytuł: Czerwona królowa

Seria: Czerwona królowa #1

Wydawnictwo: Moondrive

Narracja: pierwszoosobowa – Mare

Główny bohater: Mare Barrow – 17 lat

Ogumienie: Okładka jest dość minimalistyczna, ale wymowna. Po opisie wiemy, że światem Mare rządzi kolor krwi, a ta, która jest obecna na koronie jednoznacznie nam sugeruje jej kolor. Ponadto tytuł jeszcze bardziej to podkreśla. Myślę, że jest to naprawdę ciekawe połączenie wpasowujące się w całość. Ale dopiero po przeczytaniu całości rozumiemy jak to wszystko idealnie do siebie pasuje.

Najlepsze zastosowanie: W świece Mare zawsze najważniejszy był kolor krwi. To on decyduje, do jakiej kategorii się zaliczasz. Srebrni potrafią władać żywiołami, a także czytać w myślach lub robić inne niebezpieczne rzeczy, które daje im ich nadnaturalna zdolność. Natomiast Czerwoni postrzegani są jak coś gorszego, ponieważ są najzwyczajniejszymi ludźmi, którzy nic nie znaczą w tej rzeczywistości rządzonej przez bogatych i pełnych pychy Srebrnych. Dla nich są czymś gorszym niż brud na bucie. Mare żyje w tym świecie prawie 18 lat. Jako osoba bez żadnego talentu, bo przecież bycie kieszonkowcem żadnym talentem nie jest, gdy tylko stanie się pełnoletnia zostanie wysłana do wojska, aby walczyć na froncie za swoją ojczyznę, której szczerze ma dość. Ma jednak nadzieję spotkać tam swoich trzech starszych braci, których nie widziała od lat. Jedynie ta myśl i fakt, że jej młodsza utalentowana siostra sprawi, że jej rodzina jakoś wyżyje sprawia, że dziewczyna przyswaja się coraz bardziej z myślą o opuszczeniu rodzinnego miasta. Pewnego dnia jednak spotyka chłopaka, dzięki któremu udaje jej się uniknąć wojska i dostać się do służby królewskiej. Jednak nie sprawia dobrego pierwszego wrażenia, ponieważ robi coś, czego nie zrobił żaden Czerwony wcześniej. Okazuje się, że ma nadnaturalne zdolności tak jak Srebrni, mimo że jej krew jest szkarłatna…

Tykać to kijem?: Na początku roku, gdy książka miała premierę wszędzie, dosłownie wszędzie można było ją zobaczyć. Wielu blogerów polecało ją, sprawiając że coraz bardziej miałam ochotę się z nią zapoznać. Jednak, gdy książka wylądowała w moich łapkach (pożyczona od koleżanki, żeby nie było, że kupiłam, a nie pokazałam w stosiku) nie miałam jakoś ochoty się za nią zabrać.

Bohaterowie: Mare nie jest wyrazistą postacią. Czasami była dość irytująca i sprawiała, że człowiek zastanawiał się czy ona, aby na pewno jest inteligentna i potrafi używać własnego rozumu. Jest zagubiona, co akurat można usprawiedliwić faktem w jakim otoczeniu się znalazła. Ale jakoś nie mogę się do niej przekonać. Moim zdaniem brakuje jej ikry i jest często niezdecydowana, za mało stanowcza, co sprawia, że znajduje się w sytuacjach, gdy ktoś inny musi za nią decydować, ponieważ ona nie ma pojęcia, co robić.

W powieści pojawiają się książęta. Cal, starszy syn króla, który niebawem zajmie jego miejsce i właśnie poszukuje żony. Jest jeszcze Maven, młodszy, mniej ważny, czasem nieistotny. Od samego początku moją sympatię wzbudził Cal, natomiast Mare widziała w nim swojego największego wroga i nie potrafiła mu zaufać. Z kolei młodszy brat sprawiał, że dziewczyna czuła się bezpiecznie, co doprowadzało mnie do gęsiej skórki. Ten gówniarz był irytujący i trochę zbyt idealny.

Moim skromnym zdaniem bohaterowie czasami bywają zbyt papierowi i ich emocje nie są wyrażone w odpowiedni sposób. Brakuje im ekspresji, przez co wydaje się jakby wszystko, co robili i mówili było wymuszone i sztuczne.

Pióro: Autorka ma dość optymalny styl i nie ma się do czego przyczepić. Książka napisana jest dość 
przystępnym, łatwym do zrozumienia językiem.

Całokształt: Wersja, że ludzie mają różny kolor krwi, i to dosłownie, na początku trochę mnie dziwiła. Później zrozumiałam, że to przecież fantastyka i wszystko jest możliwe, więc nie podchodziłam do tego z takim zaskoczeniem. Pomyślałam nawet, że to dość ciekawy pomysł. Jednak, gdy człowiek przyjrzy się bliżej dostrzec może, że to wszystko jest w jakiś sposób podobne do innych pozycji i tak naprawdę Czerwona królowa wcale nie jest taka oryginalna i niepowtarzalna. Ale jakoś nie myślałam bardzo intensywnie o tym podczas czytania tej historii. Dopiero później pojawiły się takie myśli.

Artemis radzi: Czy polecam? Trudno powiedzieć. Nie zakochałam się tej historii jak wielu innych, ale także nie uważam jej za coś słabego. Moim zdaniem jest dość interesująca, nawet jeśli główna bohaterka jest łatwowierna i trudno jest jej się posługiwać rozumem. Mimo wszystko dam tej serii szansę. Może nie będzie tak źle.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.