178. Recenzja „Czerwona królowa” - Victoria Aveyard
„Tak jest urządzony ten świat. Czerwoni służą, Czerwoni pracują, Czerwoni walczą. Do tego się nadają. Do tego są stworzeni.”
Autor: Victoria
Aveyard
Tytuł: Czerwona
królowa
Seria: Czerwona
królowa #1
Wydawnictwo: Moondrive
Narracja: pierwszoosobowa
– Mare
Główny
bohater: Mare Barrow – 17 lat
Ogumienie: Okładka
jest dość minimalistyczna, ale wymowna. Po opisie wiemy, że światem Mare rządzi
kolor krwi, a ta, która jest obecna na koronie jednoznacznie nam sugeruje jej
kolor. Ponadto tytuł jeszcze bardziej to podkreśla. Myślę, że jest to naprawdę
ciekawe połączenie wpasowujące się w całość. Ale dopiero po przeczytaniu
całości rozumiemy jak to wszystko idealnie do siebie pasuje.
Najlepsze
zastosowanie: W świece Mare zawsze najważniejszy był kolor krwi. To on decyduje,
do jakiej kategorii się zaliczasz. Srebrni potrafią władać żywiołami, a także
czytać w myślach lub robić inne niebezpieczne rzeczy, które daje im ich
nadnaturalna zdolność. Natomiast Czerwoni postrzegani są jak coś gorszego,
ponieważ są najzwyczajniejszymi ludźmi, którzy nic nie znaczą w tej
rzeczywistości rządzonej przez bogatych i pełnych pychy Srebrnych. Dla nich są
czymś gorszym niż brud na bucie. Mare żyje w tym świecie prawie 18 lat. Jako osoba
bez żadnego talentu, bo przecież bycie kieszonkowcem żadnym talentem nie jest,
gdy tylko stanie się pełnoletnia zostanie wysłana do wojska, aby walczyć na
froncie za swoją ojczyznę, której szczerze ma dość. Ma jednak nadzieję spotkać
tam swoich trzech starszych braci, których nie widziała od lat. Jedynie ta myśl
i fakt, że jej młodsza utalentowana siostra sprawi, że jej rodzina jakoś wyżyje
sprawia, że dziewczyna przyswaja się coraz bardziej z myślą o opuszczeniu
rodzinnego miasta. Pewnego dnia jednak spotyka chłopaka, dzięki któremu udaje
jej się uniknąć wojska i dostać się do służby królewskiej. Jednak nie sprawia
dobrego pierwszego wrażenia, ponieważ robi coś, czego nie zrobił żaden Czerwony
wcześniej. Okazuje się, że ma nadnaturalne zdolności tak jak Srebrni, mimo że jej
krew jest szkarłatna…
Tykać to
kijem?: Na początku roku, gdy książka miała premierę wszędzie, dosłownie
wszędzie można było ją zobaczyć. Wielu blogerów polecało ją, sprawiając że
coraz bardziej miałam ochotę się z nią zapoznać. Jednak, gdy książka wylądowała
w moich łapkach (pożyczona od koleżanki, żeby nie było, że kupiłam, a nie
pokazałam w stosiku) nie miałam jakoś ochoty się za nią zabrać.
Bohaterowie: Mare nie
jest wyrazistą postacią. Czasami była dość irytująca i sprawiała, że człowiek
zastanawiał się czy ona, aby na pewno jest inteligentna i potrafi używać
własnego rozumu. Jest zagubiona, co akurat można usprawiedliwić faktem w jakim
otoczeniu się znalazła. Ale jakoś nie mogę się do niej przekonać. Moim zdaniem
brakuje jej ikry i jest często niezdecydowana, za mało stanowcza, co sprawia,
że znajduje się w sytuacjach, gdy ktoś inny musi za nią decydować, ponieważ ona
nie ma pojęcia, co robić.
W powieści pojawiają się książęta. Cal, starszy syn króla, który niebawem
zajmie jego miejsce i właśnie poszukuje żony. Jest jeszcze Maven, młodszy,
mniej ważny, czasem nieistotny. Od samego początku moją sympatię wzbudził Cal,
natomiast Mare widziała w nim swojego największego wroga i nie potrafiła mu
zaufać. Z kolei młodszy brat sprawiał, że dziewczyna czuła się bezpiecznie, co
doprowadzało mnie do gęsiej skórki. Ten gówniarz był irytujący i trochę zbyt
idealny.
Moim skromnym zdaniem bohaterowie czasami bywają zbyt papierowi i
ich emocje nie są wyrażone w odpowiedni sposób. Brakuje im ekspresji, przez co
wydaje się jakby wszystko, co robili i mówili było wymuszone i sztuczne.
Pióro: Autorka
ma dość optymalny styl i nie ma się do czego przyczepić. Książka napisana jest
dość
przystępnym, łatwym do zrozumienia językiem.
Całokształt: Wersja,
że ludzie mają różny kolor krwi, i to dosłownie, na początku trochę mnie
dziwiła. Później zrozumiałam, że to przecież fantastyka i wszystko jest
możliwe, więc nie podchodziłam do tego z takim zaskoczeniem. Pomyślałam nawet,
że to dość ciekawy pomysł. Jednak, gdy człowiek przyjrzy się bliżej dostrzec
może, że to wszystko jest w jakiś sposób podobne do innych pozycji i tak
naprawdę Czerwona królowa wcale nie
jest taka oryginalna i niepowtarzalna. Ale jakoś nie myślałam bardzo
intensywnie o tym podczas czytania tej historii. Dopiero później pojawiły się
takie myśli.
Artemis
radzi: Czy polecam? Trudno powiedzieć. Nie zakochałam się tej historii
jak wielu innych, ale także nie uważam jej za coś słabego. Moim zdaniem jest
dość interesująca, nawet jeśli główna bohaterka jest łatwowierna i trudno jest
jej się posługiwać rozumem. Mimo wszystko dam tej serii szansę. Może nie będzie
tak źle.
Mój osąd: Rozkładający
się zombie – 7/10
Brak komentarzy: