180. Recenzja „Hellheaven” - Raven Stark
„Świat bez kłopotów wyglądałby pięknie, ale mam wrażenie, że też za idealnie. Bo jak mielibyśmy wtedy odróżnić dobro od zła?”
Autor: Raven
Stark
Tytuł:
Hellheaven
Seria:
Hellheaven #1
Wydawnictwo: Novae Res
Narracja:
pierwszoosobowa – Camille
Główny bohater: Camille
Olsen – 16 lat
Romans: Camille +
Max
Ogumienie: Od samego
początku ta okładka do mnie nie przemawiała. Przykro mi, ale w ogóle nie rozumiem,
co ona ma wspólnego z tym, co znajdujemy na kartach tej powieści. Co najwyżej
ta opaska na oczach może symbolizować krążącą po omacku Camille, która pragnie
odszukać prawdę i odkryć wszystkie tajemnice Hellheaven. Jednak reszta jest dla
mnie całkowicie niezrozumiała.
Najlepsze
zastosowanie: Życie Camille nie jest idealne. Zresztą, życie jakiej nastolatki
jest idealne? Dziewczyna przynajmniej ma swoją najlepszą przyjaciółkę Steph, z
którą spędza dużo czasu i która zawsze znajdzie dla niej chwilę. Największym
zmartwieniem Camille są dręczące ją od jakiegoś czasu koszmary. Sceneria w nich
zawsze się zmienia, jednak wydarzenia pozostają takie same. Zawsze kobieta ze
snu pragnie namówić ją, aby popełniła samobójstwo. Po kolejnej nocy z
koszmarami dziewczyna nic na ten temat nie mówiąc wybiera się do szkoły, gdzie
poznaje nowego ucznia Maxa, który od samego początku działa jej na nerwy.
Jednak te zmartwienia długo nie pozostają w jej głowie. Po powrocie do domu
okazuje się, że rodzice wysyłają ją do szkoły z internatem. Dostaje dwie
godziny na spakowanie się, a później zostanie wysłana niewiadomo gdzie. Camille
bez szemrania spełnia życzenie rodziców i kilka godzin później znajduje się w
szkole Hellheaven. Dowiaduje się, że to nie jest taka zwyczajna szkoła. Chodzą
do niej nastolatkowie z każdego kraju, po dwoje z jednego i zawsze dziewczyna i
chłopak. Okazuje się jednak, że szkoła skrywa o wiele więcej tajemnic, jednak
nikt nie chce uświadomić Camille. Lecz ona pragnie się dowiedzieć, co w tej
szkole jest niesamowitego…
Tykać to
kijem?: O książce usłyszałam jakiś czas temu. Dokładnie nie pamiętam,
jakie było pierwsze źródło, jednak wiem, że wspominała o nim sama autorka,
która również prowadzi bloga. Na jej fanpejdżu widziałam tę pozycję i wyraziłam
chęć jej przeczytania w komentarzu. No i jak widać autorka okazała się być
naprawdę miła i wysłała mi jeden egzemplarz.
Bohaterowie: W książce
przede wszystkim poznajemy Camille, która wyjątkowo dobrze radzi sobie z całą
sytuacją, mimo że ciężko jest jej się z tym wszystkim oswoić. Do tego
wszechobecne tajemnice i niedomówienia sprawiają, że dziewczyna gubi się i nie wie,
co jest prawdą i co najważniejsze komu powinna zaufać. Kto mówi prawdę. Jedyne
co mnie lekko irytowało to, że była trochę naiwna i zbyt ufna. Mimo wszystko
jednak dało się ją polubić.
Postacią, która często pojawia się w książce jest Max, którego ani
trochę nie potrafię zrozumieć. Albo inaczej – w ogóle nie rozumiem tej sytuacji
między nim a Camille. Moim zdaniem wyniknęła ona troszeczkę zbyt szybko i
niespodziewanie. Zwłaszcza, że nie wiadomo czy on zerwał ze swoją dziewczyną
czy nie…
Pióro: Już po
przeczytaniu kilku stron można poczuć, że książka została napisana przez
nastolatkę. Świadczą o tym wtrącenia z języka angielskiego czy młodzieżowy
slang. Dodatkowo widać, że jest to debiut poprzez nagromadzenie krótkich zdań,
a także nagłe wrzucanie dialogów w sytuacjach całkowicie do tego niesprzyjających.
Z tego powodu książka była nieco chaotyczna i wiele aspektów zostało
niewyjaśnionych.
Całokształt: Mówiąc
szczerze najbardziej interesującym aspektem jest pomysł. Stworzenie nowych,
całkiem odmiennych od wilkołaków czy wampirów Villianów oraz Eldaretów
sprawiło, że książka nabrała rumieńców. Szkoda tylko, że wszystko w niej jest
owiane wielką tajemnicą. Nigdzie nie można się doszukać dokładnych informacji,
jaką mocą władają te dwie rasy. Jak wcześniej wspominałam książka jest dość chaotyczna,
przez co połowa faktów nie zostaje nam wyjaśniona. No i właśnie z tego powodu
człowiek pragnie przeczytać kolejną część – żeby rozwikłać te wszystkie piętrzące się zagadki.
Kasia
radzi: Nie jest to literatura wymagająca. Myślę jednak, że jak na
debiut, i to w tak młodym wieku, wyszło naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że
powstanie kolejna część, ponieważ z wielką chęcią prześledziłabym kolejne losy
bohaterów i poznała odpowiedzi na te wszystkie pytania, które siedzą w mojej
głowie.
Mój osąd: Niechlujny
wampir – 6/10
Brak komentarzy: