185. Recenzja „Oddawaj różdżkę, Phong!” - Łukasz Wasilewski
„(...) ktoś kiedyś powiedział, ze jeśli się w coś wierzy i ma się co do czegoś pewność, to trzeba o to walczyć jak lew, bo lepiej płakać po porażce i urwanej nodze, niż cieszyć się po odwrocie w jednym kawałku.”
Autor: Łukasz
Wasilewski
Tytuł: Oddawaj
różdżkę, Phong!
Wydawnictwo:
ebookowo.pl
Narracja: trzecioosobowa
Główny
bohater: Piotrek
Romans: będę
wredna i nie powiem
Ogumienie: Ta
okładka mnie przeraża ilością różu. Nie jestem fanką tego koloru i trochę mnie
ona odstrasza, jednak trochę pasuje grafika. Oprócz koloru wszystko jest w jak
najlepszym porządku. Jedyne czego nie rozumiem to tytuł, który tak średnio mi
pasuje do całości, choć leciutko jest powiązany z akcją, ale niestety dopiero
na samym końcu książki.
Najlepsze
zastosowanie: Zosia Grochola jest nową, piękną pisarką, której książki coraz
lepiej się sprzedają. Kobieta jednak czuje, że brakuje jej czegoś w życiu, mimo
że jej kariera idzie w dobrym kierunku. Tatiana pracuje jako call girl i raczej
nie myślała o tym, żeby przestać to robić, bo jest to dobrze płatna praca, a
jej atuty idealnie się do tego nadają. Natalia jest dziewczyną z nieokiełznanym
afro na głowie, uwielbiającą Batmana, a także rysująca świetnie obrazki do
książek dla dzieci. Pozornie tych trzech dziewczyn nie łączy nic. W pewnym
momencie jednak na ich drodze staje tajemniczy Szatyn, który wstrząsa ich
światem. Ten chłopak, który jak się okazuje ma na imię Piotrek, pracuje w
pewnej Fundacji i właśnie z tego powodu na spotkał te trzy dziewczyny. One
jednak nie mają o tym pojęcia. Myślą, że jest on o prostu interesującym
mężczyzną. Sprawa jednak nie jest taka prosta, zwłaszcza gdy niespodziewanie w
Piotrku zaczynają budzić się uczucia do jednej z tych trzech dziewczyn.
Tykać to
kijem?: W sprawie tej książki napisał do mnie sam autor z zapytaniem czy
nie chciałabym jej zrecenzować. Otrzymałam ebooka i pomyślałam, że mogę
spróbować. Wcześniej nie słyszałam o niej i pomyślałam, że może to być ciekawe
doświadczenie i chciałam sprawdzić tego debiutującego autora.
Bohaterowie: Nie
spodobało mi się przedstawienie postaci w tej książce. Jest ich zbyt wiele i
czasem poświęcone jest więcej uwagi bohaterom pobocznym aniżeli głównym, wokół
których powinna kręcić się akcja. Poza tym może trochę się o nich dowiadujemy,
jednak przez cały czas ma się wrażenie jakby czegoś im brakowało. Są dość
sztuczne i nie ciekawią czytelnika. A jeśli ciekawią to żadna zagadka nie
zostaje rozwikłana.
Pióro: Styl
pisania ogólnie nie jest zły i książkę czyta się dość szybko, jednak irytowały
mnie trochę te angielskie wstawki. Nie wiem czy ludzie naprawdę tak dużo tego
używają? Ja dość rzadko i nawet nie takich jakie tam zostały przedstawione.
Całokształt: Moim
skromnym zdaniem ta książka dużo bardziej nadaje się jako film. Jest to
bardziej komedia romantyczna, w której wiele się dzieje. Jest sporo postaci i
czasami ciężko się połapać. Cała historia jest mocno zawiła. Spodziewałam się
lekkiej i przyjemniej opowieści o miłości, ciekawego romansu i trochę słodyczy
do smaku, ale nie wyszło z tego nic słodkiego i fajnego. Za dużo innych postaci
za mało głównych bohaterów. Ponadto za dużo całkiem niepotrzebnych opisów.
Kasia
radzi: Oceniając całość książka nie do końca spełniła moje oczekiwania.
Liczyłam na coś lekkiego i może jakiś powiew świeżości, coś co mnie zauroczy i
wywoła uśmiech na twarzy. Co prawda było kilka sytuacji, które wprawiły mnie w
osłupienie, ale to za mało, aby polecać książkę z czystym sumieniem. Dlatego
jeśli chcesz ją przeczytaj to spróbuj. Może Tobie się spodoba.
Mój osąd: Zapchlony
wilkołak – 5/10
Brak komentarzy: