189. Recenzja „Wbrew sobie” - Katarzyna Kołczewska

sierpnia 07, 2015
„Jedna z tych zasad mówi, że w wychowaniu nie jesteś w stanie przewidzieć wszystkich konsekwencji swoich decyzji. Druga, że podejmujesz, jako matka, zawsze najlepsze decyzje, na jakie cię w danej chwili stać. Jeżeli podejmujesz takie, a nie inne, to oznacza, że na inne cię nie stać.”
Autor: Katarzyna Kołczewska

Tytuł: Wbrew sobie

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Narracja: trzecioosobowa

Główny bohater: Ewelina Rajska – ok. 36 lat

Ogumienie: Ta prosta i typowo obyczajowa okładka jest niezwykła i interesująca. Może i nie zaskakuje i człowiek patrząc na nią wie, przynajmniej mniej więcej, na co się pisze, ale wydaje mi się, że dzięki temu idealnie wpasowuje się w klimat opowieści i daje nam wiele do myślenia.

Najlepsze zastosowanie: Adam i Ewelina to szczęśliwe małżeństwo, które od ponad dziesięciu lat pragnie zostać rodzicami. Chodzą do kliniki leczenia niepłodności i usiłują za wszelką cenę zrodzić potomka. W końcu udaje się i kobieta zachodzi w ciążę. Oboje promienieją i cieszą się, że nareszcie na świat przyjdzie ich syn. Sprawy jednak się komplikują. Gdy w dwudziestym drugim tygodniu ciąży wybierają się na badanie, wszystko zaczyna się walić. Okazuje się, że ich wytęskniony syn jest martwy. To sprawia, że w rodzinie Rajskich nic nie będzie już takie samo. Mija rok odkąd Ewelina i Adam utracili swoje dziecko. Mimo że minęło już tyle czasu kobieta nie może pogodzić się z okrutnym losem i nadal przeżywa swoją tragedię. Uważa, że nikt nie chce jej pomóc ani okazać odrobiny współczucia. Staje się egoistyczna, jakby uważała, że tylko jej może być źle w życiu. Nie pomaga jej starsza siostra, która uważa, że Ewelina dawno powinna otrząsnąć się z szoku i żyć dalej. Mąż stara się robić, co może, ale nic nie potrafi uszczęśliwić kobiety. W końcu sam ma tego dość. Jedynym pocieszeniem dla Eweliny pozostaje matka, która ją tak strasznie rozpieściła. Rajska, która uważa matkę za wzór cnót nie zna całej prawdy o ich rodzinie. A gdy dowiaduje się wszystkiego zaczyna patrzeć na świat całkowicie inaczej.

Tykać to kijem?: Przyznać się muszę, że nie słyszałam wcześniej o tej powieści. Trafiłam na nią dzięki uprzejmości wydawnictwa i byłam niezwykle jej ciekawa. Przede wszystkim, dlatego że nie czytałam wcześniej obyczajówek polskiego autorstwa. Miałam jedynie styczność z Diane Chamberlain, której książki niezwykle cenię.

Bohaterowie: Ewelina jest upartą, rozpieszczoną i egoistyczną kobietą, która uważa, że każdy powinien jej współczuć i uważać, że jej problemy stoją na pierwszym miejscu. Jest ona niezwykle nieczuła i nic jej nie obchodzi oprócz czubka własnego nosa. Wie, że mąż jej siostry jest chory, jednak jako chirurg zawsze powtarza, że to nie jej sprawa, bo ona nie leczy cukrzycy. Nie obchodzi jej, że inne osoby mają dużo gorzej w życiu i wcale nie narzekają. Sama ma piękny apartament, samochód i może kupować, co chce i ile chce. Nie przejmuje się pieniędzmi. Ubolewa, że jej siostra, która mieszka w niewielkim mieszkanku z dwójką dzieci i mężem, który możliwe, że niebawem umrze, posiada dzieci, a ona wspaniała kobieta z pieniędzmi na koncie i dobrymi warunkami do wychowywania ich nie ma. Na samym początku niezwykle mnie irytowała, jednak przez cały czas powtarzałam sobie, że ona celowo została stworzona jako taka osoba, więc nie przywiązywałam do tego takiej wagi. Starałam się widzieć także jej zalety, których niestety za wiele nie było.

Jeśli chodzi o męża Eweliny to uważam go za cierpliwego, zdeterminowanego i interesującego mężczyznę. Adam przez bardzo długi czas starał się naprawić małżeństwo i robił wszystko, aby jego żona poczuła się lepiej. Co z tego, że jego wysiłki na nic się zdawały, bo ona nie bardzo tego chciała. Mimo wszystko był interesującą postacią, choć nie do końca moim zdaniem pasował do Eweliny.

Najbardziej jednak spodobała mi się Justyna, czyli starsza siostra Eweliny. Kobieta prowadząca własny zakład fryzjerski, opiekująca się mężem, który nie potrafił sam nawet zejść z łóżka i użerająca się ze zbuntowanym nastoletnim synem. Dodatkowo w pewnym momencie jej dziesięcioletnia córka zachorowała na zapalenie płuc. Justyna dwoiła się i troiła, aby zapewnić jakiś byt swojej rodzinie i nie skarżyła się ani razu. To jest niesamowite i wspaniałe, że nie załamała się, mimo że życie cały czas rzucało jej kłody pod nogi.

Pióro: Autorka przedstawia świat z perspektywy wielu osób, dzięki czemu mamy okazję poznać każdą istotną dla fabuły osobę. Jest to ciekawe i zdecydowanie pochwalam tego typu operacje. Moim zdaniem właśnie o to chodzi w narracji trzecioosobowej – aby pokazywać akcję z perspektywy kilku postaci, a nie tylko z jednej, co występuje w narracji pierwszoosobowej.

Całokształt: Spodziewałam się książki, w której zostaną odkryte bardzo mroczne sekrety rodzinne i staną się one powodem zmian w życiu głównej bohaterki. Nie do końca jednak tak to wyglądało. Co prawda kilka tajemnic, zarówno w rodzinie Adama, jak i Eweliny, ujrzały światło dzienne, jednak nie były aż tak druzgocące. I dlatego byłam zaskoczona tą pozycją. Na początku nie wiedziałam do końca jak to wszystko przyjąć, ale im dalej zagłębiałam się w świat wykreowany przez autorkę, tym bardziej mi się podobało. Historia opowiedziana na kartach tej książki jest niezwykle zaskakująca, trochę mroczna, interesująca oraz wciągająca. Niełatwo jest ją odłożyć na dłuższą chwilę, nie zastanawiając się, co się dalej wydarzy. Jest pełna nieprawdopodobnych zwrotów akcji i zmian, zazwyczaj na lepsze. Urzekła mnie cała opowieść Eweliny i Adama. Jedyne, co lekko mnie zawiodło to bardzo szybkie i ucinające wszelkie wątpliwości zakończenie. Będąc głęboko wkręcona w akcje nie dostrzegłam, że zbliżam się ku końcowi i gdy tylko takowy nadszedł mina mi zrzedła i nie mogłam ścierpieć tego, że tak szybko i zaskakująco się wszystko rozwikłało. Zakończenie samo w sobie, jednak było dla mnie satysfakcjonujące. Po prostu było zbyt szybkie. To jest mój jedyny zarzut.

Kasia radzi: Biorąc pod uwagę wszystkie aspekty książka wypada naprawdę dobrze i moim skromnym zdaniem warto zaczynać z nią przygodę. Wszystkie szczegóły, bohaterowie, cała historia zostały dopracowane idealnie. Nie jestem w stanie znaleźć zbyt wielu złych aspektów, choć jednocześnie nie mogę polecić jej każdemu. Myślę, że Ci, którzy myślą, że znajdą w niej coś ciekawego właśnie to odnajdą. Dlatego jeśli zainteresowała Cię ta opowieść, nie krępuj się tylko zacznij ją czytać.

Mój osąd: Potężny heros – 8/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.