198. Recenzja „Cudowne tu i teraz” - Tim Tharp
„Jeśli naprawdę się czegoś chce, trzeba o to zawalczyć.”
Autor: Tim Tharp
Tytuł: Cudowne
tu i teraz
Wydawnictwo: Bukowy
Las
Narracja: pierwszoosobowa
– Sutter
Główny
bohater: Sutter Keely – ok. 18 lat
Romans: Sutter +
Aimee
Ogumienie: Okładka
jest kadrem z filmu i właśnie z tego powodu nie do końca do mnie przemawia. Nie
przepadam za filmowymi oprawami, ponieważ z góry narzucają nam wygląd danego
bohatera. Wcale czegoś takiego nie czuję podczas czytania książek po prostu z
jakąś dziewczyną, chłopakiem czy parą na okładce. Przeszkadzają mi tylko kadry
z filmu.
Najlepsze
zastosowanie: Sutter jest lubianym przez wszystkich chłopakiem, który uratuje
każdą imprezę oraz znajdzie rozwiązanie na wszystko. Potrafi się dobrze bawić
przede wszystkim dzięki zawsze mu towarzyszącemu drinkowi stworzonego z 7up i
whiskey. Popija cały czas nie uważając tego za coś złego. Wcale nie uważa
siebie za alkoholika, pije dla rozluźnienia. Poza tym czasami też może paść
ofiarą alkoholu. W pewnym momencie swego życia, po dość mocno nakrapianej
imprezie ląduje na trawniku, gdzie znajduje go skromna i prosta dziewczyna o
imieniu Aimee. Chłopak nigdy wcześniej nie spotkał jej na szkolnym korytarzu,
mimo że są z tego samego rocznika. Teraz postanawia nadrobić stracony czas, a
także nauczyć tę spokojną dziewczynę czym jest prawdziwa zabawa. Oto nowa misja
Sutermana – nauczyć Aimee imprezować.
Tykać
to kijem?: Zanim książka trafiła do polskich księgarń powstał film na jej
podstawie, którego nie oglądałam, jednak obiło mi się o uszy jego istnienie. Nie
zaciekawił mnie jednak. W momencie kiedy ta pozycja została wydana w Polsce
zapragnęłam ją przeczytać i udało mi się, dzięki wygranemu konkursowi na
Epickie Książki [jeszcze raz szczerze dziękuję!] i kiedy książka trafiła w moje
ręce zaczęłam ją czytać.
Bohaterowie: Sutter
przez całą książkę działał mi na nerwy swoim zachowaniem. Wyglądało to tak
jakby miał wszystkich gdzieś i liczył się tylko on. Cały świat powinien się
kręcić wokół niego. I każdy powinien się zachowywać zgodnie z jego wolą.
Dlatego nie można być spokojnym i trzeba chodzić na imprezy i ciągle pić.
Właśnie dlatego nie przepadałam za nim, bo robił z Aimee kogoś całkowicie
odmiennego, na wzór siebie samego. I nie zważał za bardzo na jej uczucia.
Jedyne co mi się w miarę podobało to zakończenie, jednak nie chcę Wam zdradzić
dlaczego, bo byłby to spoiler.
Jeśli chodzi o pozostałe postaci
występujące w tej książce to muszę powiedzieć, że były one strasznie papierowe,
słabo wyraziste i brakowało im jakiejś iskry. Zachowywali się dość sztucznie i
nieprzewidywalnie. Widać, że autor dużo bardziej przyłożył się do głównego
bohatera pozostawiając resztę całkowicie pustą i bez głębszego wyrazu.
Pióro: Autor
pisze ciekawym, prostym i lekkim językiem. Można by pomyśleć, że całą tę
historię napisał sam Sutter, ponieważ jest tak przesiąknięta nastolatkiem.
Podobało mi się to i dzięki temu cała książka się nie dłużyła, czytało się ją
dość szybko i przyjemnie.
Całokształt: Cała
historia jednak nie przypadła mi do gustu. Może i pomysł był nawet fajny, ale
nie do końca to wyszło z wykonaniem. Spodziewałam się, że zakończenie wbije
mnie w fotel z wypisanym na twarzy wyrazem: ‘wow’, jednak zamiast tego pozostał
niesmak i pytanie ‘Co się właściwie teraz stało?’ pomieszane z wyrażeniem ‘wtf’.
Nie mam pojęcia, czym kierował się autor kończąc tę opowieść w takim momencie.
Zostawiając więcej pytań niż odpowiedzi. Nie dając nam szansy dowiedzieć się
jak to się stało.
Kasia
radzi: Mam co do niej mieszane uczucia i nie potrafię jednoznacznie jej
odradzić lub polecić. Ugrzęzłam gdzieś pomiędzy, dlatego jeśli zastanawialiście
się czy ją czytać to sami spróbujcie – może Wam akurat przypadnie do gustu?
Mój
osąd: Zapchlony wilkołak – 5/10
Brak komentarzy: