200. Recenzja „Złączeni” - Carol Cassella
„Miłość to zapewne najmniej racjonalny stan umysłu. Miłość powołuje na świat dzieci, o które nikt nie prosił. Miłość ciska gromy na niedoskonałych, ale zacnych małżonków. Rozbija konta bankowe i każe ludziom wściekać się o drobiazgi, na które przymknęliby oko u obcych. I zaślepia nas na zmiany zachodzące w bliskich – zwłaszcza jeżeli są to zmiany, którym nie chcemy stawić czoła.”
Autor: Carol
Cassella
Tytuł: Złączeni
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
Narracja: trzecioosobowa
Główny
bohater: Charlotte & Raney
Ogumienie: Patrząc
na tę okładkę z całą pewnością pierwszym, co się nam nasuwa na myśl jest
szpital. Spowodowane jest to oczywiście widoczną na zdjęciu kobietą, która ma
zakrytą twarz maską, a na głowie nosi czepek, który potrzebny jest przy
operacjach. Mimo że zdjęcie jest jak najbardziej interesujące i ujmujące to
uważam, że nie jest to najlepsze ukazanie tematu. Dość prostolinijnie został on
przedstawiony i nie do końca mnie to przekonuje. Dlatego ta okładka, mimo że
posiada piękne zdjęcie, przeze mnie nie będzie zaliczana do najcudowniejszych.
Najlepsze
zastosowanie: Charlotte od dawna pracuje w szpitalu i widziała wiele pacjentów,
którzy przybywali jako całkiem bezimienne i nieznane osoby, jednak po góra
kilku dniach zjawiał się ktoś, aby ich zidentyfikować. Tym razem wszystko
potoczyło się inaczej. Do szpitala przybyła kobieta około czterdziestoletnia,
która została potrącona przez samochód, a sprawca zbiegł z miejsca wypadku. Jej
stan nie jest najlepszy i dlatego Charlotte szybko reaguje, starając się ją
uratować. Nigdy wcześniej lekarka nie przejmowała się aż tak losem żadnego
pacjenta jak tej NN. Minęły kolejne dni i stan zdrowia kobiety nie uległ
poprawie. Nikt także nie pojawił się, aby ją zidentyfikować. Charlotte coraz
bardziej ciekawi historia tej całkowicie jej nieznajomej kobiety i dlatego
wszystkimi szczegółami z leczenia kobiety dzieli się ze swoim chłopakiem. Ten, poznaje
w NN swoją dawną przyjaciółkę, z którą nie widział się od wielu lat. Ale czy to
na pewno jest ona? Czy Charlotte zaspokoi swoją ciekawość i pozna jaka historia
kryje się za tą poszkodowaną kobietą?
Tykać
to kijem?: Każdą książkę, która pojawi się w klubie Kobiety to czytają mam zamiar przeczytać. Właśnie dlatego zabrałam
się za tę lekturę, mimo że lekko coś mi się nie podobało w opisie. Miałam
jednak nadzieję, że moje obawy znikną.
Bohaterowie: Charlotte
tak naprawdę jest jedynie potraktowana jako osoba, która relacjonuje nam co
dzieje się w teraźniejszości. Nie jest mocno rozbudowaną postacią ani nie ma
jakichś cech szczególnych. Ciężko jest powiedzieć jaką jest postacią. Momentami
wydawała mi się być całkiem oderwaną od rzeczywistości osobą, która tak
naprawdę pochodzi z całkiem innej książki. Nie było to częste uczucie, ale nie
zmienia to faktu, że się zdarzało.
Dużo więcej czasu, mimo że rozdziały
prowadzone są na zmianę, zajmuje nam poznanie całej opowieści NN. Przez całą
książkę akcja skupia się na tym, kim ona jest i jakie piękne czy paskudne życie
miała. Ile w jej życiu się udało, a ile było gorszych chwil. Poznajemy ją od
kilkunastoletniej dziewczynki aż do dorosłej kobiety, która musi zajmować się
domem i pracować, aby móc czym zapłacić za życie.
Pióro: Książka
napisana jest w dość interesujący sposób. Nie mam większych zastrzeżeń, choć
wydawało mi się, że rozdziały z perspektywy NN były bardziej dynamiczne i pełne
akcji. Ale to pewnie przez fakt, że więcej się o niej dowiadywaliśmy.
Całokształt: Złączeni to książka momentami
przeraźliwie przewidywalna, jednak równocześnie ogromnie tajemnicza. Pokazuje
nam jak życie nas zaskakuje stawiając na drodze ludzi, których nie mieliśmy
okazji widzieć przez ostatnie kilka, a nawet kilkanaście lat. Mimo że porusza
ciekawy i intrygujący temat nie do końca mnie przekonała. Świat przedstawiony
przez autorkę jest realny, choć zaczynamy zastanawiać się czy aby na pewno
życie może tak wyglądać. To, co przeżyła NN było ujęte w bardzo ciekawy i
skłaniający do refleksji sposób. Jednak nie podobało mi się przedstawienie
świata z perspektywy Charlotte. Za każdym razem, gdy akcja przenosiła się do
współczesności pragnęłam, aby jak najszybciej wrócić do życia pacjentki,
ponieważ było ono spisane dużo ciekawiej i bardziej życiowo. Lekarka skupiała
się tylko na medycznych, prawnych czy temu podobnych aspektach, nie pozwalając
nam się głębiej poznać. Natomiast NN poznajemy od poszewki. Znamy całe jej
życie i wiemy o niej wszystko. Natomiast Charlotte do końca książki pozostaje
całkiem niepoznaną przez nas osobą. Zupełnie jakby to ona była NN.
Kasia
radzi: Myślę, że osoby zaczytujące się w powieściach z klubu Kobiety to czytają będą zachwycone
przedstawioną w tej książce historią. Ja co prawda dopiero od niedawna
zaczytuję się w tego typu opowieściach, ale coraz mocniej wsiąkam w ten klimat.
Może jeszcze rok wstecz powiedziałabym, że nie przeczytam nic z tego gatunku,
ale teraz już bez żadnych problemów, a wręcz z nieskrywaną ciekawością
zaczytuję się w takich opowieściach. Dlatego uważam, że warto eksperymentować i
czytać coś całkiem odmiennego niż to z czym stykamy się na co dzień.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: