207. Recenzja „Rycerz sowy” - Mercedes Lackey, Larry Dixon
„Ubieraj się najlepiej, jak możesz. Bohaterowie na portretach zawsze wyglądają niesamowicie, a nigdy nie wiesz, kiedy nadejdzie twoja kolej, żeby stać się żywą legendą”
Autor: Mercedes
Lackey, Larry Dixon
Tytuł: Rycerz
Sowy
Seria: Sowi Mag
#3
Wydawnictwo: Zysk i
S-ka
Narracja:
trzecioosobowa
Główny
bohater: Darian Firkin – 22 lata
Romans: Darian +
Keisha
Ogumienie: Z tego
miejsca chciałabym ogromnie pogratulować grafikowi za stworzenie tak świetnych
okładek do tej serii. Może i nie każda skradła moje serce (moim skromnym
zdaniem najlepszą okładkę ma część druga) to i tak uważam, że stworzył on coś
niebywałego, w prosty i łatwy sposób oddającego treść lektury. Brawo.
UWAGA!
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ I DRUGIEJ CZĘŚCI [LOT SOWY ORAZ
OCZY SOWY]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Najlepsze
zastosowanie: Życie w Dolinie przebiega spokojnie i Darian bez zbędnego
zamartwiania się może zajmować się osiągnięciem pod okiem Śnieżnego Ognia
tytułu mistrzowskiego. Niespodziewanie jednak dochodzą do Zagajnika Errolda
wieści, że został im przydzielony herold. Będzie on ważną osobistością i jak na
Sokolich Braci przystało należy mu wyprawić ucztę z okazji jego przybycia.
Dodatkowo jednak lord Breon pragnie mianować Dariana tytułem rycerskim. Chłopak
nie do końca rozumie jego postępowanie, ale mocno onieśmielony się zgadza. Do
tego szaman z plemienia Kota-Ducha pragnie przyjąć maga w swoje szeregi. Jeśli
jednak byłoby mało to Śnieżny Ogień robi Darianowi egzamin, który potwierdzi
jego mistrzowski status. Z nadmiaru wydarzeń chłopak zostaje całkowicie przez
nie pochłonięty, że nie zważa na dziwne sny, które ostatnimi czasy go
nawiedzają. Kiedy wreszcie ma okazję chwilę się nad nimi zastanowić, bo
zapowiadany herold razem ze swoim asystentem, którym okazała się być siostra
Keishy Shandi wreszcie przybył i Darian dokonał wszystkich od niego wymaganych
przyrzeczeń, dowiaduje się dość niesamowitych rzeczy. Po dziesięciu latach
wreszcie ma czas zająć się własnymi, prywatnymi sprawami i postanawia zrobić
to, co powinno być zrobione już dawno – chcę się dowiedzieć czy jego rodzice
żyją, a jeśli tak to znaleźć ich i spotkać się z nimi. To jedyne marzenie
Dariana, ale czy się uda?
Tykać
to kijem?: Valdemar to miejsce, do którego zawsze chcę wracać. Nie ma
znaczenia, że przeczytałam dopiero dwie trylogie, dziejące się w tym miejscu.
Pragnę ponownie go odwiedzić, choć wiem, że to będzie trudne ze względu na brak
książek w księgarniach.
Bohaterowie: Darian
już w poprzedniej części wyrastał na mężczyznę. W tym tomie jest ukazane wiele
przykładów męstwa, sprawiedliwości i skromności z jego strony. Przez trzy
części, które rozgrywały się na przestrzeni około dziewięciu lat poznajemy go
dokładnie i wiemy jak postępuje w danej sytuacji. Chłopak wyrastał na naszych
oczach na wspaniałego mężczyznę gotowego oddać wszystko za swój lud i ludzi,
których kocha. Był zdolny do odważnych czynów, będąc jednocześnie skromnym i
niekiedy nie udawał, że się nie boi. Bo przecież odwaga to nie to samo co brak
strachu. Darian jest przykładem interesującego i pełnego cech przywódczych
bohatera, który mimo wielu obowiązków i obietnic nadal pozostaje takim samym
człowiekiem, który wcale nie pyszni się swoim statusem, używając go tylko w
koniecznych sytuacjach. Stał się też człowiekiem, który potrafi przekładać
problemy innych ponad swoje. Jednak kiedy chodzi o jego rodzinę to potrafi być
zaciekły i nigdy się nie poddaje, dopóki wszyscy nie będą bezpieczni. Te
wszystkie zalety sprawiają, że naprawdę go polubiłam i ciężko jest mi się z nim
żegnać. Uważam go za naprawdę godną naśladowania postać i mimo wszystko mam
nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
W całej książce pojawia się wiele
postaci i wiele z nich jest interesujących. Między innymi Kel, czyli gryf,
który nie zna słowa skromność i zawsze chwali się swoją potęgą. Mamy też tutaj
Keishę, czyli partnerkę Dariana. Jest ona uzdrowicielką i naprawdę inteligentną
osobą. Uważam ją za jedną z najlepszych postaci z tej trylogii, oczywiście nie
licząc samego Dariana. Podobał mi się jej tok rozumowania i rozwiązania na
pozór proste, ale wymagające uwagi.
W całej serii pojawia się jeszcze
wiele postaci, jednak ciężko byłoby je wszystkie wymienić. Ale mogę powiedzieć
jedno – każda z nich została odpowiednio doszlifowana i nikt nie mógłby
zarzucić autorom, że ich bohaterowie są sztuczni czy papierowi. Tutaj wszystko
jest dopracowane z największą precyzją i nie ma nic w tej kwestii nic do
gadania.
Pióro: Strasznie
podoba mi się to, że autorzy w sposób wyborny posługują się narracją. Nie wiem
czy pamiętacie, ale kilkukrotnie zarzucałam niektórym twórcom, że ich powieści
przez narrację trzecioosobową sprawiają, że bohaterowie są strasznie papierowi
i ciężko się z nimi utożsamić. Otóż tutaj nie ma takiego problemu. Każda z
postaci czy wydarzeń jest idealnie dopracowana i nic nie wydaje się sztuczne
czy papierowe. Za to i za płynność akcji trzeba w szczególności pogratulować
autorom.
Całokształt: Pierwsza
część była wstępem, pozostawiającym niedosyt i proste pytanie ‘co się stanie
dalej?’. Natomiast drugi tom pełen był akcji i wydarzeń, które niekiedy
potrafiły wprowadzić człowieka w osłupienie. Było to swego rodzaju rozwinięcie
tematu ukazanego w Locie sowy. Jeśli
jednak chodzi o Rycerza sowy to
liczyłam, że będzie to puenta, która pięknie nam wszystko zakończy. I będąc
całkowicie szczerą właśnie tak postrzegam tę książkę. Może i nie ma w niej zbyt
wiele pędzącej akcji, bo to było w dwójce. Ale wreszcie rozwiązują się
wszystkie dotąd nierozwiązane sprawy. Zostaje zamknięty każdy wątek, który
został otwarty wcześniej na łamach tej serii.
Seria napisana jest w barwny i
plastyczny sposób, jednak jest jedna mała rzecz, która lekko kuleje. Mam na
myśli wątki miłosne. Nie są one zbyt mocno rozwinięte i brak im jakiejś
szczypty magii, ale i bez tego seria jest niezwykła i sprawia, że człowiek bez
pamięci się w nią zagłębia.
Kasia
radzi: Są książki zwykłe, przeciętne i są takie, które zaskakują swoją
plastycznością i bogactwem kolorów. Które sprawiają, że człowiek z zaskoczenia
potrafi oniemieć. Ta seria znajduje się w większym stopniu w tej drugiej
kategorii. Może i nie zawsze zaskakuje i lekko czuć przeciętnością, ale styl
sprawia, że czuć te wszystkie kolory, które są w niej ukazane. Odczuwamy
wszystkie emocje na równym poziomie co bohaterowie. Ta seria można by
powiedzieć, że pokazuje ile piękna znajduje się w nieprzeciętnej przeciętności.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: