213. Recenzja „Dożywocie” - Marta Kisiel
„Miał [...] komórkę z aparatem fotograficznym, odtwarzacz mp3, laptopa i elektryczną szczoteczkę do zębów, czyli wszystko, czego potrzebował prawdziwy mężczyzna w prawdziwej dziczy.”
Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Dożywocie
Seria: Dożywocie #1
Wydawnictwo: Uroboros
Narracja: trzecioosobowa
Główny bohater: Konrad Romańczuk – 33 lata
Ogumienie: W tym roku ta książka została wydana ponownie przez
całkiem inne wydawnictwo. Z tego powodu okładka wygląda inaczej i moim skromnym
zdaniem dużo bardziej pasuje do treści lektury. Niby każda z nich ma swój
charakter, ale te macki u góry i u dołu okładki oraz ten taki lekko dziwaczny
dom sprawiają, że człowiek lepiej wczuwa się w klimat powieści. Lubię, kiedy
tak się dzieje.
Najlepsze zastosowanie: Konrad Romaczńczuk, pisarzyna od siedmiu
boleści prześladowany przez swoją agentkę, która wraz z diabłem wcielonym w
postaci yorka nawiedza go dopytując bez przerwy jak mu idzie pisanie książki
oraz mężczyzna niedawno porzucony przez ukochaną, której nie pasowało bycie
miłością człowieka tak zagłębionego w światy, które sam sobie wymyśla. Ten oto
człowiek niedawno odkrył, że miał jakiegoś wujka, z którym spokrewniony jest
dość słabo, jednak ów wujek zostawił mu w spadku dom zwany Lichotką. Konrad,
myśląc, że dzięki nowemu i pewnie cichemu miejscu napisze jakiś niesamowity
bestseller wybrał się zamieszkać w tym, co mu należne, pozostawiając za sobą
przeszłość. Nie spodziewał się, że owym domu czekało będzie małe stadko do
pilnowania. Albowiem poza domem Konrad odziedziczył również dożywotników. Czyli
kogo? Anioła o imieniu Licho, mającego manię na punkcie sprzątania oraz
cierpiącego katusze przez uczulenie na własne upierzenie; Szczęsnego – upiora,
seryjnego samobójcę, nieszczęsnego poetę; Krakersa, czyli dość nieokreśloną
bliżej postać posiadającą macki, mieszkającą w piwnicy i uwielbiającą gotować;
utopcami, mieszkającymi teoretycznie w stawie, jednak czasami mają również
ochotę wpakować się do łazienki oraz Zmorą – kocicą, która na wielu ostrzy
sobie pazurki. Z tyloma istotami Konrad wie, że nie zazna spokoju...
Tykać to kijem?: Z Martą Kisiel miałam już styczność w książce pod
tytułem Nomen omen. Od dawna
polowałam na tę powieść, jednak wcale nie z ogromnym zapałem, choć ciekawa
byłam co tam interesującego się dzieje. W końcu dowiedziałam się, że zostanie
ona wydana przez inne wydawnictwo w szacie graficznej dość podobnej do Nomen omen. Wiedziałam, że takiej okazji
nie przepuszczę.
Bohaterowie: W całej powieści najbardziej uwypukloną postacią jest
Konrad, który odziedziczył Lichotkę. Poznajemy jego sposób bycia i to jak
ciężko było mu przyzwyczaić się do nowego domu. Ogólnie rzecz ujmując jest on
ciekawą osobą, ze specyficznym charakterem. Moim zdaniem chłopaka da się
polubić, choć niekiedy ma swoje humorki. Został dość interesująco pokazany
przez autorkę dzięki czemu z ciekawością poznaje się jego losy i jego samego.
Ponadto w książce występują
mieszkańcy Lichotki, którzy nadają niepowtarzalnego kolorytu powieści. Istotą,
którą najmocniej polubiłam jest oczywiście Licho. Ono rozbawiało, wzruszało i
wprawiało we współczucie. Niesamowicie ciekawa i intrygująca istotka, dzięki
której z jeszcze większą ciekawością człowiek zagłębiał się w świat ukazany w
powieści. Kolejną ciekawą, choć momentami irytującą postacią jest Szczęsny,
który swoim poetowaniem oraz wtrącaniem się w nie swoje sprawy sprawiał, że
trudno było go polubić. Ale i tak idealnie wpasowywał się w klimat powieści i
może go nie polubiłam, ale darzyłam sympatią.
Pióro: Marta Kisiel ma swój niepowtarzalny, lekko zbzikowany styl,
dzięki czemu jej książki czyta się z zaciekawieniem i uśmiechem na ustach.
Uwielbiam jej pióro, dlatego mam nadzieję, że powstanie jeszcze więcej utworów
tej autorki.
Całokształt: Książka napisana jest lekko w formie opowiadań, co
niestety nie do końca jest mi przyjazne. Lubię długie powieści z wyczerpującym
rozwinięciem. Dla mnie opowiadania są za krótkie i takie jakby nie do końca
rozwinięte. Tutaj na całe szczęście nie miałam większych problemów z
wciągnięciem się w akcję i nawet mocno mi nie przeszkadzało to, że jest to
napisane w takiej formie. Jednak za to muszę trochę odjąć tej książce.
Na plus można zapisać to, że
książkę czyta się w tempie ekspresowym, a interesujące i dość charakterystyczne
postaci zostają na długo w pamięci. Nadają całej historii niepowtarzalnej barwy
i z zaciekawieniem śledzi się losy Konrada i wszystkich dożywotników. Ja jestem
oczarowana tą powieścią, choć przyznać muszę, że mocniej podobała mi się
książka Nomen omen. Nie zmienia to
jednak faktu, że mam coraz większy apetyt na pozycje spod pióra Marty Kisiel.
Liczę, że niebawem pojawią się kolejne przygody Konrada i jego kompanów.
Kasia radzi: Cóż mogę jeszcze rzec. Książka jest jak najbardziej
warta uwagi, choć przyznać trzeba, że nie wszystkim może spodobać się styl
autorki oraz forma opowiadaniowa książki. Ja może początkowo nie do końca czułam
tę powieść, ale z czasem mocno się w ciągnęłam. Jest to powieść idealna na
rozluźnienie, kiedy ma się już lekko dość świata i chciałoby się od niego
odpocząć.
Mój osąd: Potężny heros – 8/10
Brak komentarzy: