219. Recenzja „Każdego dnia” - David Levithan

stycznia 23, 2016
„Jednego się dotąd nauczyłem: każdy człowiek chce, żeby wszystko grało. Nie marzymy o niczym fantastycznym cudownym, ani wyjątkowym. Z radością godzimy się na to, że wszystko gra, bo tyle nam w zupełności wystarcza.”
Autor: David Levithan

Tytuł: Każdego dnia

Seria: Każdego dnia #1

Wydawnictwo: Dolnośląskie [Grupa Wydawnicza Publicat]

Narracja: pierwszoosobowa – A

Główny bohater: A – 16 lat

Romans: A + Rhiannon

Coś oryginalnego: Główny bohater każdego dnia budzi się w innym ciele. Raz jest dziewczyną, a raz chłopakiem. Nie ma na to wpływu.

Ogumienie: Okładka to coś, co najmniej mi się podoba w całej tej książce. Niestety, ale powodem jest zbyt mocne podobieństwo do książek Greena, na których również pojawiają się rysowane twarze nastolatków. To sprawia, że pierwszym skojarzeniem jest ten autor, a jestem pewna, że Levithan chciałby mieć własną cechę charakterystyczną, która wyróżniałaby go na tle innych.

Najlepsze zastosowanie:
Szesnastoletni A każdego dnia budzi się w innym ciele. Zawsze jest to ciało jego rówieśnika. Nie ma tak, że jakiegoś czasu stanie się starcem, a następnym będzie małym dzieckiem. Teraz przybiera postać chłopców lub dziewcząt w wieku szesnastu lat. Kiedyś myślał, że jest to normalne i każdy człowiek budzi się w innym ciele, jednak w końcu zrozumiał, że to tak nie wygląda. Nadal nie jest w stanie powiedzieć z jakiego powodu to się dzieje, ani czy mógłby pewnego dnia zatrzymać czyjeś ciało dla siebie. Żyje chwilą obecną, nie zastanawiając się mocno nad tym skąd się wziął, ani czym tak dokładnie jest. Nie sądził nigdy, że jego spokojna egzystencja zostanie zachwiana przez dziewczynę. Pewnego dnia A budzi się w ciele Jasona, który jest dość niemiłym typem, ale lubianym i podziwianym przez dziewczyny. Od prawie roku jest z Rhiannon. To właśnie w niej A zauważa niesamowitą osobę, z którą chciałby jak najdłużej spędzać czas. Wie, że nie jest to możliwe, ale nie może przestać o niej myśleć. Z tego powodu decyduje się na dość drastyczne kroki, które mogą go doprowadzić do niezbyt dobrego końca.

Tykać to kijem?: Kiedy usłyszałam o tej książce byłam mocno zaintrygowana. Pomysł z przenoszeniem się w ciała różnych osób był bardzo ciekawi i niezwykle byłam zainteresowana tą pozycją i sposobem w jaki zostanie zaprezentowana. Dlatego, kiedy zauważyłam ją na półce w bibliotece, nie wahałam się ani chwili.

Bohaterowie: Najbardziej wyeksponowanym bohaterem w całej książce jest A, który przez cały czas opisuje swoje przeżycia i odczucia względem swojego położenia. Ostatnimi czasy nie bardzo podoba mu się to , że musi być inną osobą każdego dnia, gdyż coraz mocniej przeszkadza mu to w codziennym życiu. Wie, że nigdy nie mógłby być z osobą, którą kocha. Jest świadomy tego, że istnieje możliwość, że nigdy nie dowie się, kim są jego prawdziwi rodzice. Odkąd poznał Rhiannon ta świadomość coraz bardziej go dobija i sprawia, że czuje się zagubiony. Dzięki narracji A możemy poznać jego sposób na życie i zrozumieć jak on patrzy na świat. Możemy poznać jego mentalność i poczuć samotność, która każdego dnia mu towarzyszy i której nie da się wypełnić. A jest postacią dobrze zbudowaną i czasami tak realną, że czytelnik zaczyna mu współczuć. Zaczyna zastanawiać się, co sam zrobiłby w takiej sytuacji i jak można doradzić A w jego codziennej egzystencji. Przede wszystkim intrygujące jest to kim tak naprawdę jest A. Czy jest on człowiekiem, demonem, duchem czy innym niezidentyfikowanym bytem. To sprawia, że książka zaczyna coraz bardziej ciekawić i chce się dowiedzieć, co nam autor wymyślił.

Pióro: Autor pisze dość przystępnym i miłym dla oka stylem, dzięki któremu książkę czyta się w szybkim tempie. Jest to zdecydowanie jeden z plusów książki.

Całokształt: Davida Levithana miałam przyjemność poznać w książce Will Grayson, Will Grayson, którą napisał razem z Johnem Greenem. Co prawda nie do końca przekonała mnie ta pozycja, ale styl Levithana mnie zaintrygował i chciałam poznać inne jego pozycje. W szczególności te, które stworzył samemu.

Ta pozycja nie jest idealna. Autor miał bardzo ciekawy styl i intryguje nas nim, jednak przez całą pozycję przewija się tylko jedna rzecz, a właściwie osoba – Rhiannon, która obecna jest w każdej myśli A. Jest to niestety dość irytujące, choć można się było tego spodziewać po opisie. Liczyłam jednak na to, że dowiemy się kim jest A i czy jest jedyną taką istotą na Ziemi. Niestety na rozwiązanie zagadki będziemy musieli jeszcze poczekać, bo dla autora ważniejsze było dobre przedstawienie romansu. Szczerze mówiąc już się cieszyłam, że w Polsce jest druga część, bo zakończenie tej pozycji pozostawia nas z wieloma znakami zapytania. Jednak nie jest tak łatwo. Druga część, czyli Pewnego dnia jest to opowieść Rhiannon, która przedstawia wydarzenia z pierwszej części ze swojej perspektywy. Kiedy się o tym dowiedziałam byłam mocno rozczarowana, tym bardziej, że trzecia część jeszcze nawet za granicą nie wyszła. Ile ja mam czekać na rozwiązanie zagadki?

Kasia radzi: Nie wiem czy polecam tę książkę. Jest ona z całą pewnością dobrą odskocznią dla kogoś, kto szuka jakiejś lekkiej lektury, która zabierze go w interesującą podróż. Nie sądzę, jednak żeby to była książka dla każdego. Jest dość prosta i niektórzy mogą ją wziąć za zbyt nijaką, bo niekiedy taka bywa. Ja może nie byłam zachwycona tym, co dostałam, ale z całą pewnością będę wspominała ją dobrze.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.