217. Recenzja „Pod kloszem” - Meg Wolitzer
„Czasem myślimy, że ludzie będą z nami na zawsze, a potem tracimy ich bez żadnego ostrzeżenia.”
Autor: Meg Woltizer
Tytuł: Pod kloszem
Wydawnictwo: Bukowy las
Narracja: pierwszoosobowa – Jam
Główny bohater: Jamaica Gallahue – 16 lat
Romans: Nie chcę psuć zabawy, dlatego nie powiem, choć mówiąc szczerze wcale nie jest ciężko odgadnąć jak się to wszystko potoczy, jeśli chodzi o tę sferę.
Ogumienie: Jak po raz pierwszy zobaczyłam okładkę byłam średnio zadowolona. Jakoś nie przemawia do mnie ten czarno-biały klimat. Jednak po przeczytaniu książki można zrozumieć skąd wzięły się niektóre rzeczy na tej grafice, choć nadal nie do końca mi się podoba.
Najlepsze zastosowanie: Jam i Reeve byli nierozłączni. Tworzyli słodką i pełną miłości parę. Nawet ich pierwszy pocałunek miał miejsce w bardzo słodkim i pełnym romantyzmu miejscu. Nikt nie spodziewał się, że to się tak szybko skończy. Reeve’a nie ma, a Jam nadal nie wie jak się po tym wszystkim pozbierać. Nie ma siły na nic. Nie chce chodzić do szkoły, spotykać się ze znajomymi ani rozmawiać z rodzicami czy kimkolwiek innym. Każdą jej myśl zaprząta Reeve. Dlatego jej rodzice postanawiają wysłać ją do Wooden Barn, czyli szkolnego ośrodka terapeutycznego w Vermont. Tam Jam zostaje zapisana na zajęcia o nazwie „Specjalne zagadnienia z literatury angielskiej”. Od współlokatorki dowiaduje się, że są to odmieniające życie lekcje, w których biorą udział tylko wybrani uczniowie i zazwyczaj nie jest ich więcej niż piątka. Ponadto przez całe półrocze omawia się tylko jednego autora, tym razem jest to Sylvia Plath. Jam nie bardzo ma ochotę brać w nich udział tym bardziej, że nauczycielka każe im pisać pamiętnik. Jednak nie jest to zwykły pamiętnik. Otwiera on drogę do miejsca zwanego Belzharem, o którym nikt nie ma pojęcia i które każdy chciałby odwiedzić.
Tykać to kijem?: Niedługo po premierze książka była bardzo popularna i wiele osób twierdziło, że jest to coś niezapomnianego i koniecznie każdy powinien się z nią zapoznać. Dlatego bardzo chciałam ją kupić, jednak po jakimś czasie okazało się, że mam ją w swojej bibliotece, co od razu wykorzystałam.
Bohaterowie: Jam, och Jam. Jesteś doprawdy irytującą bohaterką. Jest to jedna z najgorszych głównych postaci z jakimi miałam do czynienia. Całkowicie mnie rozpraszały jej nieokiełznane i sprzeczne myśli. Nie podobało mi się, że dziewczyna zmieniała zdanie tak szybko, że ledwo się nad tym dało nadążyć. Nie wiem jakim sposobek ktokolwiek mógłby pomyśleć, że jest ona wartościową bohaterką, która może kogokolwiek czegokolwiek nauczyć. Ponadto jest niestabilna emocjonalnie i niestała w uczuciach, co momentami może człowieka doprowadzić do białej gorączki. Mam nadzieję, że nie będę miała z nią nigdy więcej żadnego kontaktu, ponieważ mam jej serdecznie dosyć.
W powieści obecne są również postacie, które razem z Jam uczęszczają na „Specjalne zagadnienia z literatury angielskiej”. Jest to Marc, Sierra, Griffin oraz Casey. Jednak żadna z nich nie zostaje jakoś specjalnie wyeksponowana w całej opowieści. Poza Jam główną rolę gra Reeve, który pojawia się w myślach Jam każdego dnia i prawie bez przerwy. Nie zmienia to jednak faktu, że żadna z tych postaci nie wydaje się być realna. Moim skromnym zdaniem są oni dość papierowi i sztuczni.
Pióro: Na całe szczęście książka napisana jest prostym i przyjemnym w odbiorze językiem, dzięki czemu czyta się ją szybko. Nie trzeba zbyt długo pozostawać w tym świecie ułudy i braku dobrego pisania.
Całokształt: Początek książki to było najlepsze w całej tej opowieści. Pierwsze ze dwa rozdziały były nawet intrygujące, później natomiast zrobiło się niezwykle nudno i momentami ogromnie przewidywalnie. Poza przewidywalnością można było również poczuć niewyobrażalną sztuczność. No i to zakończenie, które sprawia, że człowiek zastanawia się czy, aby na pewno można być aż tak głupim.
Pomysł na książkę był dobry. Można by rzec, że nawet bardzo dobry (oczywiście pomijając bezsensowne zakończenie). Jednak autorce wiele brakuje. Przez to, że akcja pędzi na złamanie karku trudno jest odnaleźć naturalność i można powiedzieć, że wiele uczuć w całej tej powieści powstało całkowicie bezpodstawnie, choć można się było ich spodziewać. Jest to niewyobrażalnie papierowa książka z papierowymi postaciami, którzy swoją sztucznością wprawiają czytelnika w niesmak. Nie wiem jak można uznać tę książkę za coś cudownego, skoro brak jej logiki oraz ciągu przyczynowo-skutkowego.
Kasia radzi: Jeśli podsumować wszystko, co myślę na temat tej pozycji to wcale nie uważam jej za jedną z najgorszych, ale też do najlepszych nie należy. Z tego powodu umieszczam ją w samym środku stawki. Może i do mnie nie przemówiła, ale kto wie czy Wy nie znajdziecie w niej czegoś ciekawego?
Mój osąd: Zapchlony wilkołak – 5/10
Brak komentarzy: