221. Recenzja „Tu i teraz” - Ann Brashares

stycznia 29, 2016
Kiedy otwierasz się przed kimś i zaczynasz czuć do niego to, co czujesz, co wtedy robisz? Usiłujesz to zignorować, może nawet o tym zapomnieć, ale nie możesz już tego unicestwić ani cofnąć.
Autor: Ann Brashares

Tytuł: Tu i teraz

Wydawnictwo: YA! [Grupa Wydawnicza Foksal}

Narracja: pierwszoosobowa – Prenna

Główny bohater: Prenna James – 16 lat

Romans: Prenna +Ethan

Coś oryginalnego: Podróż w czasie z przyszłości do przeszłości.

Ogumienie: Jest to pierwsza rzecz na jaką zwróciłam uwagę. Ta okładka jest wspaniała i oderwać od niej wzroku nie mogę. Zdumiewa mnie jak świetnie grafik ją wykończył. Jak zostało to wszystko wymyślone i jak idealnie współgra z akcją. Może nie widać tego z przodu, ale z tyłu jest komar i pawie pióra oraz okulary, czyli wszystkie rzeczy, które pojawiają się również w powieści.

Najlepsze zastosowanie: Prenna żyje w końcówce wieku XXI. Jednak jej świat nie jest wspaniały i nieprawdopodobnie stechnizowany jak się można było tego spodziewać. Ludzie nadal są ograniczeni i straszliwa choroba roznoszona przez komary jest dla nich ogromnym wyzwaniem. Nie są w stanie jej pokonać, dlatego szukają miejsca, gdzie mogliby przetrwać ten straszliwy okres. Jedynym wyjściem z sytuacji okazuje się wyprawa w przeszłość. Tam mieliby szansę się schronić i mogliby powstrzymać chorobę lub znaleźć na nią lekarstwo. Przenoszą się do roku 2010 i próbują się przystosować do nowych zwyczajów i sposobu mówienia. Przez cztery lata starają się zaklimatyzować w nowym miejscu i zachowywać się jak osoby pochodzące z tego okresu. Ich społeczność ograniczona jest dwunastoma Zasadami, za których złamanie grożą ogromne kary, a nawet śmierć. Szesnastoletnia Prenna stara się żyć według nich, jednak ciężko jest jej zgadzać się na tą jedną, zabraniającą kontaktów z ludźmi pochodzącymi z początku XXI wieku. Jej znajomość z Ethanem nie może nigdy wejść na wyższy poziom i dziewczyna doskonale o tym wie, choć nie przestaje o tym marzyć. Pewnego dnia Prenna dostaje informacje, które sprawiają, że zaczyna wątpić w słuszność decyzji podejmowanych przez jej społeczność. Zaczyna dostrzegać pęknięcia w ich nieskazitelnym systemie, co może doprowadzić ją do brutalnej prawdy...

Tykać to kijem?: Opis może nie był porywający, bo wizja kolejnej zakazanej miłości nie do końca do mnie przemawiała, ale okładka poprawiła ogólne wrażenie i postanowiłam dać szansę tej historii, choć obawiałam się, że będę tego żałowała.

Bohaterowie: Osobą, którą najmocniej poznajemy jest oczywiście Prenna, gdyż to z jej perspektywy poznajemy wykreowany przez Ann Brashares świat. Jest to dziewczyna bystra, która jednocześnie bywa silna i stanowcza, a niekiedy niezdecydowana. Nie do końca pewna, co powinna zrobić jest przede wszystkim w sytuacjach sam na sam z Ethanem. Jest to spodowane faktem, że mimo jej ogromnej sympatii do niego, zdaje sobie sprawę z tego, że nigdy nie będą mieli szansy być ze sobą. Prenna jest też zdecydowana i konsekwentna, nie poddaje się szybko i jak każdy człowiek niekiedy się boi. Jest dobrze skonstruowaną osobą, która wypada dość realisycznie i wydaje się być naprawdę ciekawa.

Jeśli chodzi o postacie drugoplanowe to autorka się nie postarała. O ile Prenna wyszła jej bardzo dobrze, o tyle reszta obecnych w książce osób jest dość sztucznych i nie do końca wypadają realistycznie. Weźmy na przykład takiego Ethana, który pojawia się najczęściej. Mimo najszczerszych chęci swoim zachowaniem potwierdza panującą sztuczność i niepewność. Autorka starała się zrobić z niego wyluzowanego i słodkiego chłopaka, ale nie do końca misja się powiodła.
Pióro: Plusem książki jest dość prosty w odbiorze styl, dzięki któremu czyta się ją naprawdę szybko. Nie dłuży się czytelnikowi i nie czuje się nią przytłoczony.

Całokształt: Widać, że autorka starała się stworzyć ciekawą historię, która niesamowicie wciągnie czytelnika, jednak nie do końca jej się to udało. Mimo że temat jest dość niespotykany to i tak schemat powieści wydaje się być oklepany. Wiele z sytuacji obecnych w książce można było się spodziewać, co niestety zabiera człowiekowi radość z czytania. Domyślam się, że autorka chciała wprowadzić nieprawdopodobne zwroty akcji, ale niestety nie udało jej się. Wszystko jest łatwe do przewidzenia dla osób, które już czytały kilka podobnych pozycji z zakazaną miłością i kłamliwym rządem. Innymi słowy, kto czyta dystopie.

Mimo tych wad jestem w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób oczarowana tą historią. Nie wiem w jaki sposób mnie przekonała, gdyż nie ma w sobie nic nadzwyczajnego i nieprawdopodobnego. Kiedy człowiek mocniej się w nią zagłębi wie, co się wydarzy i całe rozwiązywanie zagadki traci swój urok. Wtedy jedyne o czym się myśli to fakt, że bohaterka jest głupia, skoro nie może wpaść na coś tak oczywistego. Ale ma to w sobie jakąś magię i dzięki niej wcale nie uważam tej powieści za bardzo złą. Zdecydowanie nie jest najlepsza, ale można dać jej szansę. Ja w skrytości ducha liczę na kontynuację, gdyż parę spraw nie daje mi spokoju i koniecznie chciałabym się dowiedzieć, czy moje domysły są słuszne.

Kasia radzi: Nie chcę zbyt mocno Was przekonywać do tej pozycji, gdyż jak zauważyliście nie jest to niepowtarzalna opowieść, która zaskoczy i pozostawi zdumionych. Tak naprawdę jest to zwykła młodzieżówka, ale mająca w sobie jakąś magię, która sprawia, że mimo jej przeciętności człowiek może się w niej zakochać.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.