232. Recenzja „Restart” - Amy Tintera

marca 23, 2016
„Skinął głową w stronę drzwi, wycierając ręce o spodnie, jakby w ten sposób mógł się pozbyć zapachu śmierci. Nie da rady. Próbowałam.”

Autor: Amy Tintera

Tytuł: Restart

Seria: Restart #1

Wydawnictwo: MAG

Narracja: pierwszoosobowa – Wren

Główny bohater: Wren 178 – 17 lat

Romans: Wren + Callum

Ogumienie: Ta okładka jest bardzo prosta i wymowna. Przedstawiona jest na niej Wren, a możemy to poznać po dziurach w ciele, które pozostały tam po postrzale, kiedy miała dwanaście lat. Mimo że nie jest to skomplikowana grafika widać, że możemy spodziewać się czegoś intrygującego.

Najlepsze zastosowanie: Restart to nie człowiek. Już nie. Jest to osoba, która po kilkudziesięciu minutach budzi się ponownie do życia, jednak pozbawiona jest emocji, jest silniejsza, szybsza i bardziej bezwzględna. Żaden człowiek nie pomoże restartowi. Zwłaszcza takiemu, który nie żył przez ponad sto minut. Bo im dłużej człowiek pozostaje martwy, tym bardziej wyzuty z emocji jest jako restart. Wren w wieku 12 lat została postrzelona trzykrotnie w klatkę piersiową. Po 178 minutach obudziła się jako restart. Jest ona najbardziej martwa spośród wszystkich restartów w Teksasie. Poza łapaniem złoczyńców jej zadaniem w Korporacji Odnowy i Rozwoju Populacji jest trenowanie nowych restartów. Aby sprawdzić swoje możliwości zamiast jak zawsze brać najwyższy numer do przeszkolenia wybiera najniższy, czyli Calluma Reyesa 22. Jest to najniższy numer jaki kiedykolwiek widziała. Chce sprawdzić, czy uda jej się go przeszkolić. Nie jest to łatwe przede wszystkim dlatego, że chłopak jest praktycznie człowiekiem. Ma emocje i brak mu koordynacji ruchowej. Mimo niedociągnięć Callumowi jakoś udaje się przebić przez skorupę, którą stworzyła wokół siebie Wren. To może być jednak nie do końca dobrym posunięciem, bo na horyzoncie pojawiają się kłopoty, przed którymi ciężko będzie uciec.

Tykać to kijem?: O książce usłyszałam już przed premierą, ale nie było sposobności, aby się z nią zapoznać. Zanim udało mi się w ją przeczytać pojawiło się kilka opinii, które studziły mój zapał, choć i tak chciałam sprawdzić, czy ja również będę miała podobne odczucia odnośnie tej pozycji.

Bohaterowie: Wren jest wyprana z emocji, ponieważ przez długi okres czasu pozostawała martwa. Z tego powodu jestem w stanie nie przyczepiać się zbyt mocno do tego, że jest dość papierową postacią. Mimo wszystko nie wydawała mi się zbyt realistyczna. Nawet jeśli przymknie się oko na brak emocji, który i tak mamy ładnie wytłumaczony, to jakoś brakuje jej iskry, która nadawałaby jej jakiś kształt. Która powodowałaby, że stałaby się ona bardziej realistyczna.

Callum z kolei jest pełnym emocji restartem, który niepotrzebnie szczerzy się przez prawie cały czas i pokazuje jak bardzo jest ludzki. Trochę mi to nie odpowiadało, bo było zbyt intensywne. Wiem, że chłopak miał być najbardziej ludzkim restartem, ale wydaje mi się, że autorka lekko przesadziła i zrobiła z niego trochę sztuczną postać ze zbyt dużą ilością emocji.

Pióro: Całe szczęście książka napisana jest prostym i łatwym do przyswojenia językiem, dzięki czemu czyta się ją w naprawdę szybkim tempie.

Całokształt: Uważam, że autorka miała bardzo interesujący pomysł, jednak nieco jej brakło w poprowadzeniu akcji. Intrygujące jest stworzenie restartów, nieakceptowanych przez resztę społeczeństwa. Tak samo dobrym pomysłem było sprawienie, że im dłużej restart jest martwy tym lepszym „robotem” będzie. Nie spodobało mi się natomiast wciśnięcie w całą tę historię miłości. Doprawdy, czy w każdej tego typu opowieści musi być jakiś wątek miłosny? Czy moglibyśmy się choć raz bez niego obejść? Przecież równie dobrze uczucia we Wren mogła obudzić przyjaciółka, nie musiał to być od razu chłopak. Przynajmniej ja mam takie odczucie.

Ponadto brakowało w całej książce umiejętnego poprowadzenia akcji, tak aby czytelnik nie mógł oderwać się od powieści. Aby jedyne o czym był w stanie myśleć to to, co się stanie dalej. Natomiast tutaj, mimo że książka wcale gruba nie jest, to dość długo się to wszystko ciągnie. Przez większość czasu nie dzieje się nic wartego uwagi i w pewnym stopniu mogłoby zostać pominięte.

Kasia radzi: Mimo wad jestem zaintrygowana powieścią i z wielką chęcią poznałabym dalsze losy Wren. Naprawdę szkoda tych wszystkich niedociągnięć, bo mogłaby być to pasjonująca przygoda, a pozostawiła niestety niesmak, choć pomieszany z ciekawością.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.