235. Recenzja „Wioska morderców” - Elisabeth Herrmann
„Beara dość szybko zrozumiała, że zło na stałe należy do jej świata i nie da się go wytępić. Przypominało Hydrę: kiedy ktoś odcinał mu jedną głowę, w jej miejsce odrastały dwie nowe. Była jednak na tyle naiwna, że wierzyła, iż pracując w policji, będzie mogła wystąpić przeciwko praprzyczynie zła”
Autor: Elisabeth
Herrmann
Tytuł: Wioska
morderców
Seria: Sanela
Beara #1
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Narracja:
trzecioosobowa
Główny
bohater: Sanela Beara – 26 lat
Premiera: 12.04.2016
Ogumienie: Patrząc
na tę okładkę jedyne co jesteśmy w stanie stwierdzić to to, że ta książka jest
pełna mroku i grozy. Wydaje się, że będzie to dobra lektura z mocnym
zakończeniem. Mimo że ta grafika jakoś nie do końca do mnie przemawia, ma ona w
sobie coś niesamowitego, fascynującego, co sprawiło, że zapragnęłam zapoznać
się z tą pozycją.
Najlepsze
zastosowanie: Sanela Beara pracuje w policji i jej życie wcale nie jest
pasjonujące. Nie gania za bandytami i nie rozwiązuje zagadek rodem z CSI. Jej
podstawowym zadaniem jest wlepianie mandatów, co wcale nie jest takie
ekscytujące. Kobieta liczyła, że dzięki tej pracy jej życie nabierze rumieńców,
jednak nie wszystko poszło po jej myśli. Pewnego dnia, jednak los oddaje w jej
ręce sprawę. W pobliskim ogrodzie zoologicznym na wybiegu pekari zostają odnalezione
części człowieka. Sanela jest osobą, która jako pierwsza dociera na miejsce i
zaczyna przeprowadzać wywiad, aby jak najwięcej się dowiedzieć. Niestety jej
przełożony nie jest zadowolony z jej pracy, gdyż nie jest ona ważną osobą w
policji i nie powinna zajmować się tak mocno tą sprawą. Mimo ostrzeżeń ze
strony Geheringa policjantka zaczyna coraz mocniej szukać mordercy. Mimo że już
na samym początku jedna z pracownic ogrodu przyznaje się do winy, Beara czuje,
że coś w całej tej układance nie gra. Nie pasuje coś bardzo ważnego, jednak
ciężko jest dostrzec co. Kobieta zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę, co
może skończyć się nie tylko źle dla jej kariery, ale również może zaszkodzić
jej zdrowiu i życiu.
Tykać
to kijem?: Kto by pomyślał, że kiedykolwiek zdarzy mi się sięgnąć po
thriller psychologiczny. Jednak kiedy ujrzałam okładkę tej książki coś zaczęło
mnie do niej przyciągać, dzięki czemu zaczęłam się w niej zaczytywać i
zdecydowanie ciężko było się od niej oderwać.
Bohaterowie: Zazwyczaj
kryminały i temu podobne książki pisane są w narracji trzecioosobowej, przez co
nie jest łatwo rozszyfrować głównych bohaterów. Tutaj jest podobnie. Sanelę
jednak można dość dobrze poznać, mimo że pozycja skupia się przede wszystkim na
zbrodni i głównej podejrzanej. Beara okazuje się być dość mocno zdeterminowaną
osobą, która dąży do celu i nic nie jest w stanie jej przeszkodzić, aby go
osiągnąć. Stara się być najlepsza i nie poprzestanie dopóki jej się nie uda. Ma
dobrą intuicję, która podpowiada jej w wielu kwestiach, dzięki czemu obecne
jest również jej ogromne zaangażowanie. To sprawia, że jest ona idealną
bohaterką w tego typu opowieści. Świetnie wkomponowuje się w całość historii i
uzupełnia każdy szczegół. Jest stanowcza, uparta i zdeterminowana, co
zdecydowanie się chwali. Ma również sekrety, których nie chce nikomu zdradzić,
dlatego jest samotna i praktycznie nie ma żadnych przyjaciół, a tym bardziej
partnera.
Pióro: Autorka
ma w swoim stylu coś, co sprawia, że książkę czyta się dość szybko mimo wielu
zawiłości i zwrotów akcji. Ponadto świetnie dobiera w słowa to, co zdecydowanie
powinno zostać powiedziane.
Całokształt: Książka
ma niepowtarzalny, mroczny i lepki klimat. Sieci intryg zaciskają się dość
mocno i niełatwo jest domyślić się zakończenia, co zdecydowanie się chwali. Ta
opowieść sprawia, że podczas jej czytania człowiek może niejednokrotnie się
wystraszyć i z szeroko otwartymi oczami śledzić dalsze losy bohaterów. Nie da
się przewidzieć akcji, która jest pełna zwrotów całkowicie zaskakujących i
pełnych wyrafinowania. Autorka w wykwintny sposób poprowadziła całość akcji
operując na kilku kluczowych dla całości historii bohaterów, stopniowo budując
napięcie, aby na końcu wszystko wybuchło w punkcie kulminacyjnym.
Mimo wielu zalet mam jeden mały zarzut
do tej opowieści. Bardzo podobało mi się poprowadzenie akcji i każda kolejna
niespodziewana rzecz, która nagle się pojawiała. Rzecz, której zdecydowanie nie
powinno tam być. Jednak leciutko zawiodłam się na całym rozwiązaniu zagadki.
Spodziewałam się czegoś bardziej zawiłego, skomplikowanego, czegoś co wciśnie
mnie w fotel i pozostawi z wyrazem zaskoczenia wymalowanym na twarzy. Liczę
jednak, że autorka trochę nad tym popracuje i już kolejne tomy serii o Saneli
będą miały spektakularne zakończenie godne najlepszych autorów kryminałów.
Kasia
radzi: Nie mam pojęcia komu powinnam polecić tę książkę, ponieważ
zazwyczaj nie zaczytuję się w takich opowieściach. Mimo to chciałabym Was
zachęcić. Jeśli w jakiś sposób opis zachęcił Was do zapoznania się z tą pozycją
zdecydowanie powinniście dać jej szansę. Może spodoba się Wam tak samo jak
mnie.
Mój
osąd: Potężny heros – 8/10
Brak komentarzy: