236. Recenzja „Wypowiedz jej imię” - James Dawson

kwietnia 15, 2016
„Jeśli miała być całkowicie szczera, to w tym tygodniu po raz pierwszy poczuła, że naprawdę żyje. Zrozumiała, że jej starania mające na celu wmieszanie się w tłum i bycie niezauważaną sprawiały, iż wiodła bezbarwną egzystencję, której monotonię rekompensowała jej jedynie fikcja literacka. Była fikcyjną dziewczyną.”
Autor: James Dawson

Tytuł: Wypowiedz jej imię

Wydawnictwo: YA! [Grupa Wydawnicza Foksal]

Narracja: trzecioosobowa

Główny bohater: Roberta ‘Bobbie’ Rowe – 16/17 lat

Romans: Bobbie + Caine

Ogumienie: Wydaje mi się, że ta okładka jest idealnie dobrana do tej książki, ponieważ widoczną tutaj mamy dziewczynę, która pojawiła się w zaparowanym lustrze i tylko oczy są widoczne wyraźniej. Dodatkowo dobrym pomysłem jest stworzenie tytułu w ten sposób, dzięki czemu wydaje się, że litery zostały przez kogoś napisane na lustrze.

Najlepsze zastosowanie: Piper’s Hall to szkoła dla bogatych dziewcząt. I mimo że wszystkie posiadają ogromne pieniądze w ich systemie nadal działa hierarchia. Są grupki dziewcząt, które uważają się za lepsze. Które myślą, że to do nich należy cała szkoła. Właśnie od takich osób Bobbie stara się trzymać jak najdalej, jednak jej przyjaciółka Naya ma całkiem inną koncepcję. Może nie chce należeć do elitek i często się z nimi kłóci, ale i tak czasami chce spędzać z nimi czas. Właśnie dlatego Bobbie zostaje wyciągnięta w Halloween na spotkanie z kilkoma dziewczynami z elity i dwoma chłopakami. Tam opowiadają sobie bzdurne historyjki o duchach. Jedną z nich jest opowieść o Krwawej Mary, która podobno była uczennicą Piper’s Hall i popełniła samobójstwo w jednej z toalet. Aby pokazać, że to tylko bujdy dziewczyny decydują się pięciokrotnie powtórzyć imię Krwawej Mary przed lustrem, co miałoby zaowocować jej pojawieniem się. Na ten wygłup decyduje się Naya, Caine i nie wiadomo z jakich przyczyn Bobbie. Kiedy kończą wymawiać słowa i nic się nie dzieje wszyscy wiedzą, że to tylko nędzna opowiastka. Jednak w ciągu kilku następnych dni zaczynają dziać się rzeczy, które ciężko jest objąć rozumem. Rzeczy, który nigdy nie powinny się wydarzyć i na które nie ma żadnego logicznego wyjaśnienia.

Tykać to kijem?: Długo zabierałam się za tę pozycję. Przeleżała swoje na regale. W końcu nadeszła jej kolej i kiedy zaczęłam ją czytać zdziwiłam się, że tak długo musiała ona czekać aż się za nią zabiorę.

Bohaterowie: To jest jedyny słaby punkt całej opowieści. Skonstruowanie powieści w narracji trzecioosobowej sprawiło, że postaci są okropnie papierowe i nie sprawiają wrażenia żywych. Mocno dostało się niestety również głównej bohaterce, która powinna być najbardziej wyrazistą postacią. Taką, która popycha całą akcję i którą się zapamiętuje. Niestety tak się nie stało. Z tego powodu mamy kilka niedopracowanych postaci, które mają jakieś zwykłe i mało ważne dla całej historii cechy, o których wspomniane zostało raptem kilka razy, tak aby nie były aż tak nijakie. Niestety autor nie podołał, jeśli chodzi o tę sferę, ponieważ, gdyby mocniej się postarał zdecydowanie książka byłaby bardziej wyrazista, emocjonująca i zadziwiająca.

Pióro: Z racji, że jest to młodzieżówka nie mogła ona być napisana skomplikowanym językiem. Dlatego jak łatwo jest się domyślić w całą historię można bez problemu się wkręcić i ciężko jest oderwać się od całej opowieści.

Całokształt: Książka jest pełna mroku, jednak nie jest aż tak bardzo ciemno w niej. Zdarzają się przebłyski jasności, dzięki czemu czytelnik aż tak bardzo się nie boi i nie zastanawia czy może pewnego dnia w swoim lustrze znajdzie Krwawą Mary. Autor w inteligentny sposób buduje napięcie zanim dojdzie do punktu kulminacyjnego, gdzie nareszcie wszystko staje się jasne. Dla czytelnika jest to świetna przygoda pełna zaskakujących zwrotów akcji, niesamowitej historii i trudnych do rozwikłania zagadek. Dla młodego książkomaniaka z całą pewnością coś odpowiedniego.

Jest jednak coś, co mi nie daje spokoju. Albowiem główna bohaterka wraz z przyjaciółmi poszukuje przez pięć dni, które dała im Krwawa Mary powodu z jakiego ona teraz nawiedza ich i chce ich porwać. Większość rzeczy, jednak przekazuje jej sama oprawczyni, więc z jakiego powodu Bobbie w ogóle próbuje gdziekolwiek czegokolwiek szukać?

Kasia radzi: Jeśli ktoś z Was miałby ochotę na jakąś młodzieżową opowieść z dość intrygującym i trochę mrocznym wątkiem to zdecydowanie polecam się za nią zabrać. Może nie jest to idealna opowieść, ale z całą pewnością mi się spodobała i na kilka chwil odciągnęła mnie od widma nadchodzącej matury.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.