238. Recenzja „Co ze mnie zostało” - Kat Zhang
„Chciałam zniknąć. Wślizgnąć się w nicość, którą odkryłyśmy, gdy miałyśmy trzynaście lat, gdzie nie było nic ostrego, co zadawałoby ból, jedynie potok snów wirujących wokół nas, aż w końcu stawałyśmy się częścią ich. Ale nie mogłam. Teraz miałam zbyt wiele do stracenia.”
Autor: Kat Zhang
Tytuł: Co ze
mnie zostało
Seria: Kroniki
Hybrydy #1
Wydawnictwo: Papierowy
Księżyc
Narracja:
pierwszoosobowa – Eva
Główny
bohater: Eva Tamsyn – 15 lat
Ogumienie: Okładka
książki jest naprawdę bardzo ładna. Podoba mi się przedstawienie dwóch postaci,
dwóch identycznych postaci w odmiennych barwach. Jest to naprowadzeniem na to,
o czym opowiada ta pozycja. Osobiście trudno jest mi ocenić, która okładka –
polska czy oryginalna – jest lepsza, gdyż obie mają swój urok.
Najlepsze
zastosowanie: Dwie dusze w jednym ciele. Jest to na porządku dziennym w
świecie, w którym żyją Eva z Addie. Jednak zazwyczaj jedna z tych dusz znika,
kiedy człowiek jest jeszcze dzieckiem. Mniej więcej w wieku 5 lat następuje
ustalenie, kiedy władzę nad ciałem przejmuje dusza dominująca, a ta recesywna
znika już na zawsze. Eva jednak nigdy nie chciała zniknąć. Pragnęła z całych
sił zostać razem z Addie, mimo że było wiadomo, że jest duszą recesywną.
Trzymała się ona tak mocno życia, że udało jej się zostać, ale jest tak słaba,
że nie może poruszać ciałem. Po prostu rozmawia z Addie, doradzając jej i
pomagając w codziennym życiu. Jednak nikt prócz Addie nie wie, że Eva nadal tam
jest. Wszyscy myślą, że się ustaliły. A tak naprawdę są hybrydą. Czymś gorszym,
czymś co zagraża życiu ludzi. Z tego powodu Eva musi zostać ukryta i nikt nie
może wiedzieć o jej istnieniu. Sprawy jednak mocno się komplikują. Wszystko w
co do tej pory wierzyła Addie oraz Eva zostaje poddane próbie. Kłamstwa
wychodzą na jaw, a dziewczyny muszą zadecydować, co powinny z tym zrobić.
Tykać
to kijem?: O tej książce było dość głośno i początkowo planowałam ją kupić,
jednak czas jakoś zleciał i całkiem o niej zapomniałam. W końcu udało mi się ją
dorwać w bibliotece i tuż po wypożyczeniu zaczęłam się w niej zaczytywać.
Bohaterowie: Eva i
Addie zamieszkują jedno ciało, ale i tak są całkowicie odrębnymi osobami. Tylko
jedna z nich prowadzi narrację, a drugą poznajemy na tyle, na ile pozwala nam
ona sama. Z przykrością stwierdzam, że ani jedna, ani druga nie zdobyła mojego
serca. Eva za wszelką cenę chciała umieć posługiwać się ciałem i mieć głos w
wielu ważnych sprawach. Nie obchodziło ją to, że pakuje swoją siostrę w
kłopoty. Nie rozumiała, że sama jej obecność sprawia, że Addie jest w niebezpieczeństwie.
Bez przerwy widziała tylko swoje nieszczęście nie zastanawiając się jak trudne
dla jej siostry jest ukrywanie jej.
Zdecydowanie większą empatią
wykazywała się Addie. Rozumiała w pewnym stopniu Evę i chciała, aby ona
wreszcie poczuła jak to jest być pełnoprawnym człowiekiem. Była trochę temu
przeciwna, ponieważ bała się konsekwencji, ale mimo to starała się. Dlatego
wydaje mi się ona ciekawszą postacią. Jest lepiej obeznana z życiem i wie jakie
niebezpieczeństwo im grozi, gdy ktoś dowie się o Evie.
Pióro: Książka
napisana jest dość prostym językiem, dlatego czyta się ją dość szybko i
człowiek nie męczy się nią zbytnio. Moim zdaniem taki typowy styl w
młodzieżówce.
Całokształt: Pomysł na
książkę wydawał się być naprawdę interesujący. Ciekawiło mnie przedstawienie
dwóch osób w jednym ciele. Dopóki nie zaczęłam książki nie miałam pojęcia kto
jest narratorem, choć spodziewałam się, że będzie to ta bardziej skrzywdzona
duszyczka, nie mogąca przejmować ciała. Osobiście uważam, że lepszym
rozwiązaniem byłoby prowadzenie podwójnej narracji. Chciałabym poznać myśli
Addie, żeby dowiedzieć się czemu podejmowała takie, a nie inne decyzje i jak
się czuła będąc trochę inna od reszty.
Mimo że pomysł był ciekawy to nie do
końca udało się z wykonaniem. Nie lubię użalających się nad sobą bohaterek,
które bez przerwy myślą o tym jak bardzo są poszkodowane i zrobią wszystko, aby
osiągnąć szczęście nieważne czy będzie to kosztem najbliższych jej osób.
Ponadto akcja niekiedy się nie kleiła i wiele spraw było stworzonych na siłę.
Mam nadzieję, że kolejny tom będzie ciekawszy, pełen wydarzeń i niesamowitych
zwrotów akcji. Liczę też, że bohaterka przestanie być tak egoistyczna i zacznie
myśleć o innych.
Kasia
radzi: Książka może i nie jest najlepsza, bo lekko irytująca bohaterka i
nieco kulawa akcja sprawiają, że trochę odechciewa się w nią zagłębiać, ale
zdecydowanie posiada potencjał. Sama dam jej jeszcze jedną szansę, licząc, że w
kolejnych tomach wszystko ulegnie poprawie.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: