238. Recenzja „Co ze mnie zostało” - Kat Zhang

maja 08, 2016
„Chciałam zniknąć. Wślizgnąć się w nicość, którą odkryłyśmy, gdy miałyśmy trzynaście lat, gdzie nie było nic ostrego, co zadawałoby ból, jedynie potok snów wirujących wokół nas, aż w końcu stawałyśmy się częścią ich. Ale nie mogłam. Teraz miałam zbyt wiele do stracenia.”
Autor: Kat Zhang

Tytuł: Co ze mnie zostało

Seria: Kroniki Hybrydy #1

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

Narracja: pierwszoosobowa – Eva

Główny bohater: Eva Tamsyn – 15 lat

Ogumienie: Okładka książki jest naprawdę bardzo ładna. Podoba mi się przedstawienie dwóch postaci, dwóch identycznych postaci w odmiennych barwach. Jest to naprowadzeniem na to, o czym opowiada ta pozycja. Osobiście trudno jest mi ocenić, która okładka – polska czy oryginalna – jest lepsza, gdyż obie mają swój urok.

Najlepsze zastosowanie: Dwie dusze w jednym ciele. Jest to na porządku dziennym w świecie, w którym żyją Eva z Addie. Jednak zazwyczaj jedna z tych dusz znika, kiedy człowiek jest jeszcze dzieckiem. Mniej więcej w wieku 5 lat następuje ustalenie, kiedy władzę nad ciałem przejmuje dusza dominująca, a ta recesywna znika już na zawsze. Eva jednak nigdy nie chciała zniknąć. Pragnęła z całych sił zostać razem z Addie, mimo że było wiadomo, że jest duszą recesywną. Trzymała się ona tak mocno życia, że udało jej się zostać, ale jest tak słaba, że nie może poruszać ciałem. Po prostu rozmawia z Addie, doradzając jej i pomagając w codziennym życiu. Jednak nikt prócz Addie nie wie, że Eva nadal tam jest. Wszyscy myślą, że się ustaliły. A tak naprawdę są hybrydą. Czymś gorszym, czymś co zagraża życiu ludzi. Z tego powodu Eva musi zostać ukryta i nikt nie może wiedzieć o jej istnieniu. Sprawy jednak mocno się komplikują. Wszystko w co do tej pory wierzyła Addie oraz Eva zostaje poddane próbie. Kłamstwa wychodzą na jaw, a dziewczyny muszą zadecydować, co powinny z tym zrobić.

Tykać to kijem?: O tej książce było dość głośno i początkowo planowałam ją kupić, jednak czas jakoś zleciał i całkiem o niej zapomniałam. W końcu udało mi się ją dorwać w bibliotece i tuż po wypożyczeniu zaczęłam się w niej zaczytywać.

Bohaterowie: Eva i Addie zamieszkują jedno ciało, ale i tak są całkowicie odrębnymi osobami. Tylko jedna z nich prowadzi narrację, a drugą poznajemy na tyle, na ile pozwala nam ona sama. Z przykrością stwierdzam, że ani jedna, ani druga nie zdobyła mojego serca. Eva za wszelką cenę chciała umieć posługiwać się ciałem i mieć głos w wielu ważnych sprawach. Nie obchodziło ją to, że pakuje swoją siostrę w kłopoty. Nie rozumiała, że sama jej obecność sprawia, że Addie jest w niebezpieczeństwie. Bez przerwy widziała tylko swoje nieszczęście nie zastanawiając się jak trudne dla jej siostry jest ukrywanie jej.

Zdecydowanie większą empatią wykazywała się Addie. Rozumiała w pewnym stopniu Evę i chciała, aby ona wreszcie poczuła jak to jest być pełnoprawnym człowiekiem. Była trochę temu przeciwna, ponieważ bała się konsekwencji, ale mimo to starała się. Dlatego wydaje mi się ona ciekawszą postacią. Jest lepiej obeznana z życiem i wie jakie niebezpieczeństwo im grozi, gdy ktoś dowie się o Evie.

Pióro: Książka napisana jest dość prostym językiem, dlatego czyta się ją dość szybko i człowiek nie męczy się nią zbytnio. Moim zdaniem taki typowy styl w młodzieżówce.

Całokształt: Pomysł na książkę wydawał się być naprawdę interesujący. Ciekawiło mnie przedstawienie dwóch osób w jednym ciele. Dopóki nie zaczęłam książki nie miałam pojęcia kto jest narratorem, choć spodziewałam się, że będzie to ta bardziej skrzywdzona duszyczka, nie mogąca przejmować ciała. Osobiście uważam, że lepszym rozwiązaniem byłoby prowadzenie podwójnej narracji. Chciałabym poznać myśli Addie, żeby dowiedzieć się czemu podejmowała takie, a nie inne decyzje i jak się czuła będąc trochę inna od reszty.

Mimo że pomysł był ciekawy to nie do końca udało się z wykonaniem. Nie lubię użalających się nad sobą bohaterek, które bez przerwy myślą o tym jak bardzo są poszkodowane i zrobią wszystko, aby osiągnąć szczęście nieważne czy będzie to kosztem najbliższych jej osób. Ponadto akcja niekiedy się nie kleiła i wiele spraw było stworzonych na siłę. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie ciekawszy, pełen wydarzeń i niesamowitych zwrotów akcji. Liczę też, że bohaterka przestanie być tak egoistyczna i zacznie myśleć o innych.

Kasia radzi: Książka może i nie jest najlepsza, bo lekko irytująca bohaterka i nieco kulawa akcja sprawiają, że trochę odechciewa się w nią zagłębiać, ale zdecydowanie posiada potencjał. Sama dam jej jeszcze jedną szansę, licząc, że w kolejnych tomach wszystko ulegnie poprawie.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.