241. Recenzja „Pasjans” - Alice Oseman

maja 24, 2016
„Może gdybyśmy wszyscy nie byli samolubni, w ogóle nie interesowalibyśmy się innymi ludźmi.”
Autor: Alice Oseman

Tytuł: Pasjans

Wydawnictwo: YA! [Grupa Wydawnicza Foksal]

Narracja: pierwszoosobowa – Tori

Główny bohater: Victoria Spring – 17 lat

Ogumienie: Ta okładka mnie zwiodła. W jakiś sposób ogromnie mną wstrząsnęła i sprawiła, że zapragnęłam przeczytać tę książkę. Może i nie jest to nieprzeciętna i pełna tajemnic grafika, ale mimo to w jakiś sposób mnie zaintrygowała. Przede wszystkim ona popchnęła mnie do przeczytania tej powieści.

Najlepsze zastosowanie: Tori jest pesymistką, patrzącą na świat bez zainteresowania i ciekawości. Kiedy nie znajduje się w szkole, czas spędza w swoim pokoju oglądając filmy, choć nigdy nie do końca za jednym razem, albo tworząc wpisy na bloga. Nie lubi czytać, choć, aby uszczęśliwić swojego ojca pożycza od niego książki, które jej poleca. Ma okropny kontakt z matką i świetny ze swoimi braćmi. Jest małomówna, nieczęsto się uśmiecha i nie szuka przyjaciół. Ma jedną przyjaciółkę od kilku lat, która jest całkowicie inna niż ona. W pewnym momencie Tori zostaje zaczepiona przez Michaela. Chłopaka dość ekscentrycznego, mającego swój własny świat i będącego zawsze uśmiechniętym. Mimo że dziewczyna nie szuka przyjaciela, to on postanawia się z nią zakolegować. W jej szkole pojawia się również Lucas, czyli przyjaciel z dzieciństwa Tori. Dziewczyna nie wie co z nim zrobić zwłaszcza, że on wygląda jakby chciał odnowić ich znajomość. Zanim jednak cokolwiek udaje się zrobić pojawia się Pasjans. Tworzony prawdopodobnie przez grupę osób, którzy za cel biorą sobie szkołę, do której uczęszcza Tori. Wydaje się jakby to wszystko było związane właśnie z nią. Jednak co to oznacza?

Tykać to kijem?: Lekko zaintrygował mnie opis tej książki. Jednak kiedy ona do mnie dotarła zauważyłam bardzo ważny szczegół, na który wcześniej nie zwróciłam uwagi. Bowiem autorka powieści, kiedy ją pisała miała lat 17. Wtedy cały mój entuzjazm do jej poznania opadł.

Bohaterowie: Całą charakterystykę Tori macie przedstawioną wyżej. Teraz skupię się na moich odczuciach względem niej. Przede wszystkim jest to nieprzewidywalna dziewczyna, która nieźle potrafi człowieka zirytować. Zachowuje się dość impulsywnie i ciężko czasami za nią nadążyć. Nie spodobała mi się ani trochę. Głównie dlatego, że nie poznajemy jej prawie wcale, mimo że prowadzi ona całą narrację.

Postacią, którą poznajemy najmocniej jest Michael, czyli dość nieprzeciętny chłopak, który stara się być przede wszystkim sobą. Wydaje się on być dość przyjaznym i ciekawym bohaterem. Nie zmienia to jednak faktu, że każda z postaci, która jest przedstawiona w tej książce jest niedopracowana, pełna sprzeczności, wydaje się być papierowa, nierzeczywista. Raczej nie mogłaby istnieć naprawdę.

Pióro: Na całe szczęście książka napisana jest dość prostym językiem, przez co nie ma problemu z jej przeczytaniem i nie trzeba zbyt długo przebywać w tym świecie.

Całokształt: Do autorki mam wiele zarzutów. Przede wszystkim w całej powieści panuje ogromny chaos. Nigdy nie wiadomo czemu Tori i Michael się do siebie nie odzywają, gdyż w poprzedniej ich rozmowie nie pojawiły się jakieś okropne słowa ani nic podobnego. Irytowało mnie to, gdyż oznaczało to, że obrażali się na siebie bez żadnej przyczyny, czego ja nie potrafię zrozumieć. Skoro są przyjaciółmi to nie powinni się kłócić o byle co i co chwilę nie odzywać się do siebie.

W wypowiedziach denerwowały mnie krótkie, urywane zdania, czasami niezwiązane z tematem wypowiedzi. Ponadto częsta zmiana tematu oraz, najważniejsza rzecz, zamiast napisać, np. „Milczałam” autorka stosowała wielokropek. Poważnie, oto jeden z cytatów:
„- To wypracowanie jest pełne gniewu.
- …
- Dlaczego postanowiłaś napisać je w taki sposób?”
Jeszcze rozumiem, kiedy stosowane było to w rozmowie telefonicznej, ale w rozmowie na żywo było to całkowicie bezsensowne, przynajmniej ja tak uważam.

Poza wyżej wymienionymi zarzutami mam jeszcze co najmniej jeden. Brak jakiegoś wątku napędzającego całą akcję. Dobra, jest ten cały Pasjans, ale kiedy okazuje się co to właściwie jest to człowiek czuje tak ogromne rozczarowanie, że zaczyna się zastanawiać po co brnął przez tę breję narzekań głównej bohaterki, żeby dowiedzieć się, że ten żart to nie tylko psoty z nauczycieli, ale również z czytelników, którzy oczekiwali czegoś niesamowitego. Niestety, ale nie jest to coś nadzwyczajnego.

Kasia radzi: Uważam, że te wszystkie niedociągnięcia spowodowane są brakiem doświadczenia ze strony autorki. Nie wiem czy sięgnę po kolejne jej książki, gdyż nieco obawiam się, co mogłaby stworzyć. Zwłaszcza, że będąc nastolatką nie potrafiła pokazać jak wyglądają prawdziwi nastolatkowie.

Mój osąd: Krwiożercza syrenka – 4/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.