241. Recenzja „Pasjans” - Alice Oseman
„Może gdybyśmy wszyscy nie byli samolubni, w ogóle nie interesowalibyśmy się innymi ludźmi.”
Autor: Alice
Oseman
Tytuł: Pasjans
Wydawnictwo: YA!
[Grupa Wydawnicza Foksal]
Narracja:
pierwszoosobowa – Tori
Główny
bohater: Victoria Spring – 17 lat
Ogumienie: Ta
okładka mnie zwiodła. W jakiś sposób ogromnie mną wstrząsnęła i sprawiła, że
zapragnęłam przeczytać tę książkę. Może i nie jest to nieprzeciętna i pełna
tajemnic grafika, ale mimo to w jakiś sposób mnie zaintrygowała. Przede
wszystkim ona popchnęła mnie do przeczytania tej powieści.
Najlepsze
zastosowanie: Tori jest pesymistką, patrzącą na świat bez zainteresowania i
ciekawości. Kiedy nie znajduje się w szkole, czas spędza w swoim pokoju
oglądając filmy, choć nigdy nie do końca za jednym razem, albo tworząc wpisy na
bloga. Nie lubi czytać, choć, aby uszczęśliwić swojego ojca pożycza od niego
książki, które jej poleca. Ma okropny kontakt z matką i świetny ze swoimi
braćmi. Jest małomówna, nieczęsto się uśmiecha i nie szuka przyjaciół. Ma jedną
przyjaciółkę od kilku lat, która jest całkowicie inna niż ona. W pewnym
momencie Tori zostaje zaczepiona przez Michaela. Chłopaka dość ekscentrycznego,
mającego swój własny świat i będącego zawsze uśmiechniętym. Mimo że dziewczyna
nie szuka przyjaciela, to on postanawia się z nią zakolegować. W jej szkole
pojawia się również Lucas, czyli przyjaciel z dzieciństwa Tori. Dziewczyna nie
wie co z nim zrobić zwłaszcza, że on wygląda jakby chciał odnowić ich
znajomość. Zanim jednak cokolwiek udaje się zrobić pojawia się Pasjans.
Tworzony prawdopodobnie przez grupę osób, którzy za cel biorą sobie szkołę, do
której uczęszcza Tori. Wydaje się jakby to wszystko było związane właśnie z
nią. Jednak co to oznacza?
Tykać
to kijem?: Lekko zaintrygował mnie opis tej książki. Jednak kiedy ona do
mnie dotarła zauważyłam bardzo ważny szczegół, na który wcześniej nie zwróciłam
uwagi. Bowiem autorka powieści, kiedy ją pisała miała lat 17. Wtedy cały mój
entuzjazm do jej poznania opadł.
Bohaterowie: Całą
charakterystykę Tori macie przedstawioną wyżej. Teraz skupię się na moich
odczuciach względem niej. Przede wszystkim jest to nieprzewidywalna dziewczyna,
która nieźle potrafi człowieka zirytować. Zachowuje się dość impulsywnie i
ciężko czasami za nią nadążyć. Nie spodobała mi się ani trochę. Głównie
dlatego, że nie poznajemy jej prawie wcale, mimo że prowadzi ona całą narrację.
Postacią, którą poznajemy najmocniej
jest Michael, czyli dość nieprzeciętny chłopak, który stara się być przede
wszystkim sobą. Wydaje się on być dość przyjaznym i ciekawym bohaterem. Nie
zmienia to jednak faktu, że każda z postaci, która jest przedstawiona w tej
książce jest niedopracowana, pełna sprzeczności, wydaje się być papierowa,
nierzeczywista. Raczej nie mogłaby istnieć naprawdę.
Pióro: Na całe
szczęście książka napisana jest dość prostym językiem, przez co nie ma problemu
z jej przeczytaniem i nie trzeba zbyt długo przebywać w tym świecie.
Całokształt: Do
autorki mam wiele zarzutów. Przede wszystkim w całej powieści panuje ogromny
chaos. Nigdy nie wiadomo czemu Tori i Michael się do siebie nie odzywają, gdyż
w poprzedniej ich rozmowie nie pojawiły się jakieś okropne słowa ani nic
podobnego. Irytowało mnie to, gdyż oznaczało to, że obrażali się na siebie bez
żadnej przyczyny, czego ja nie potrafię zrozumieć. Skoro są przyjaciółmi to nie
powinni się kłócić o byle co i co chwilę nie odzywać się do siebie.
W wypowiedziach denerwowały mnie krótkie,
urywane zdania, czasami niezwiązane z tematem wypowiedzi. Ponadto częsta zmiana
tematu oraz, najważniejsza rzecz, zamiast napisać, np. „Milczałam” autorka
stosowała wielokropek. Poważnie, oto jeden z cytatów:
„- To wypracowanie jest pełne gniewu.
- …
- Dlaczego postanowiłaś napisać je w
taki sposób?”
Jeszcze rozumiem, kiedy stosowane było
to w rozmowie telefonicznej, ale w rozmowie na żywo było to całkowicie
bezsensowne, przynajmniej ja tak uważam.
Poza wyżej wymienionymi zarzutami mam
jeszcze co najmniej jeden. Brak jakiegoś wątku napędzającego całą akcję. Dobra,
jest ten cały Pasjans, ale kiedy okazuje się co to właściwie jest to człowiek
czuje tak ogromne rozczarowanie, że zaczyna się zastanawiać po co brnął przez
tę breję narzekań głównej bohaterki, żeby dowiedzieć się, że ten żart to nie
tylko psoty z nauczycieli, ale również z czytelników, którzy oczekiwali czegoś
niesamowitego. Niestety, ale nie jest to coś nadzwyczajnego.
Kasia
radzi: Uważam, że te wszystkie niedociągnięcia spowodowane są brakiem
doświadczenia ze strony autorki. Nie wiem czy sięgnę po kolejne jej książki,
gdyż nieco obawiam się, co mogłaby stworzyć. Zwłaszcza, że będąc nastolatką nie
potrafiła pokazać jak wyglądają prawdziwi nastolatkowie.
Mój
osąd: Krwiożercza syrenka – 4/10
Brak komentarzy: