243. Recenzja „Zwodnicza miłość” - Julie Cohen

maja 29, 2016
„Miłość zawsze jest chorobą, prawda? Czasem przychodzi z zewnątrz, jak wirus, lub z wewnątrz, jak rak. Zmienia w tobie wszystko. Jest chwilowa lub permanentna. Nie da się jej pozbyć, nie powodując większych szkód.”
Autor: Julie Cohen

Tytuł: Zwodnicza miłość

Wydawnictwo: Filia

Narracja: pierwszoosobowa – Felicity; trzecioosobowa

Główny bohater: Felicity Wickham – ok. 30 lat

Romans: To dość skomplikowane, ale w gruncie rzeczy Felicity +Quinn

Ogumienie: Okładki obyczajówek zbytnio się od siebie nie różnią. Wystarczy, że na taką spojrzysz i już wiesz, że jest ona z tego gatunku. Nie ma w nich nic zaskakującego, ale podoba mi się to, że wyznaczają one gatunek. Dzięki temu jest mniejsze prawdopodobieństwo, że trafisz na inny typ opowieści, niż się spodziewasz. A jeśli chodzi o tę okładkę to w gruncie rzeczy jestem zadowolona. Jedynie czcionka tytułu mogłaby być bardziej intrygująca. Więcej zastrzeżeń nie mam.

Najlepsze zastosowanie: Felicity ma wspaniałego męża, pracę, którą uwielbia, wspaniały dom z ogrodem i życie co prawda nie takie samo jak w dzieciństwie, ale nie znaczy to, że jest nieszczęśliwa. Dużą jej wadą jest spóźnialstwo i zapominanie o ważnych datach. Potrafi również zmieniać temat w ciągu kilku chwil. Jest dość roztrzepana, ale właśnie to Quinn lubi w niej najbardziej, mimo że sam jest całkowicie inny – stateczny, zawsze punktualny i zorganizowany. W jakiś jednak sposób pokochali siebie i mają świetne małżeństwo. Pewnego dnia Felicity, idąc na spotkanie z mężem poczuła kwiatowy zapach. Sprawiło to, że śledziła kobietę całkiem jej obcą, gdyż myślała, że to jej matka. Kiedy zapach plumerii pojawia się ponownie, kobieta doświadcza również wszechogarniającego uczucia zakochania – tak intensywnego, wspaniałego i uwznioślającego jak nigdy dotąd. Jest to coś niewyobrażalnego i wiąże się z przeszłością. Felicity zaczyna się miotać między uczuciem do męża, które obecne jest tu i teraz oraz między tym, które odczuwa do swojego dawnego kochanka. Co zrobić, kiedy wydaje się, że oba uczucia są równie intensywne, a nawet to w przeszłości wydaje się być silniejsze?

Tykać to kijem?: Ostatnimi czasy chwytam się różnych gatunków książek. Obyczajówki również się pojawiają, a z racji tego, że opis książki zaciekawił mnie, bardzo chciałam zapoznać się z tą pozycją.

Bohaterowie: Postaci w tej książce są różnorodne. Najważniejszą bohaterką jest Felicity, która ma artystyczną duszę. Jest raczej lekkoduchem, często spóźnia się, mimo że obiecuje sobie, że będzie na czas. Jest roztrzepana i potrafi zmieniać temat z prędkością światła. Niekiedy ma swoje momenty zamyślenia, kiedy ciężko jest znaleźć z nią kontakt. Jest dość ekscentryczna, ale mimo wszystko intrygująca. Do końca jej nie polubiłam, ponieważ przeszkadzało mi to, że jest taka roztrzepana. Ja raczej należę do osób poukładanych, które posiadają plan, pamiętają o spotkaniach i nigdy się nie spóźniają, ponieważ na miejscu są często godzinę czy pół przed czasem. Może w prawdziwym życiu nie byłybyśmy przyjaciółkami, ale mimo wszystko Felicity jest dobrze skonstruowaną postacią, pełnowymiarową i ciekawą.

Quinn, mąż Felicity, jest bardziej poukładany. Punktualny, spokojny, ciężko jest go wyprowadzić z równowagi, stateczny i poukładany. Zawsze ma plan na każdą wycieczkę i nie przepada za spontanicznością. Jego też ciężko było mi polubić, gdyż ja lubię mimo wszystko czasami się rzucić w nieznane i trochę poimprowizować. Przeszkadzało mi w nim zbyt duże zorganizowanie. Jak widać, ciężko jest mi dogodzić. Nie zmienia to jednak faktu, że każda z postaci jest świetnie skonstruowana – od matki Quinna, która jest typową kurą domową, po dość ekscentryczną przyjaciółkę Felicity aż do Ewana, mężczyzny pełnego cierpienia i wyrzutów sumienia. W tej sferze autorka naprawdę dobrze sobie poradziła.

Pióro: Autorka nie pisze skomplikowanym językiem, dzięki czemu książkę czyta się w dość szybkim tempie. Na szczęście nie używa jakiś wysublimowanych słów, ale niekiedy jej język bywa poetycki i śliczny.

Całokształt: Cała historia mocno mnie intrygowała, przede wszystkim ciekawił mnie ten kwiatowy zapach, przywołujący wspomnienia u Felicity. Zastanawiało mnie w jaki sposób to wszystko zostanie rozwikłane i powiem Wam, że zepsułam sobie zabawę, ponieważ przeczytałam z tyłu notkę od autorki, w której wyjaśnia inspirację do jej napisania i właściwie po pierwszych kilku zdaniach wiesz już prawie wszystko, reszty można się domyślić. Dlatego błagam Was nie czytajcie notki od autorki najpierw, bo sobie wszystko zepsujecie!

Ogólnie rzecz ujmując dobrze bawiłam się podczas jej czytania. Zdarzały się momenty, kiedy chciałam nieźle przywalić głównej bohaterce, ale mimo wszystko starałam się powściągnąć. Autorka stworzyła intrygującą historię z ciekawymi i pełnymi różnorodnych cech bohaterami, którzy zdecydowanie ubarwiają całą opowieść. Może nie zawsze byłam zadowolona z przebiegu wydarzeń albo część z nich udało mi się przewidzieć, ale mimo wszystko zapisuję ją sobie na plus.

Kasia radzi: Osoby, które lubią obyczajówki raczej nie powinny być zawiedzione. Powinny odnaleźć w tej historii coś dla siebie. Nie wiem jak ta książka ma się do innej powieści tej autorki, ale po takim zaproszeniu aż żal nie skorzystać, aby poznać inne pozycje, które wyszły spod jej pióra.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.