251. Recenzja „Mów do mnie” - Lisa Scottoline
„Każdy z jego kolegów ma jakieś mniejsze lub większe problemy. Nie zostaję się psychiatrą bez powodu.”
Autor: Lisa
Scottoline
Tytuł: Mów do
mnie
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Narracja:
trzecioosobowa, pierwszoosobowa
Główny
bohater: Eric Parrish – ok. 40 lat
Ogumienie: Nie
jestem jakąś wielką fanką obyczajówek, a tym bardziej ich przeciętnych i
zazwyczaj bardzo podobnych do siebie okładek. Z jednej strony fajnie, że
wyznaczają gatunek, a z drugiej robi to się coraz nudniejsze. Jeśli chodzi
konkretnie o tę grafikę to nie ma do czego się przyczepić. Może nie porywa
jakoś mocno, ale wygląda nawet ciekawie.
Najlepsze
zastosowanie: Eric Parrish jest psychiatrą. W życiu zawodowym układa mu się
bardzo dobrze – prowadzi prywatny gabinet, a także jest ordynatorem w jednym ze
szpitali. Obecnie jego życie prywatne zaczyna się nieco walić. Żona, z którą
spędził wiele wspaniałych lat chce rozwodu oraz pełnoprawnej opieki nad córką.
Eric oszołomiony tą decyzją zaczyna szarpaninę o Hannah w sądzie. On chce
spotykać się z nią jak najczęściej, jednak była żona nie chce mu tego
umożliwić. Poza problemami prywatnymi Eric zaczyna mieć również kłopoty w pracy
– zostaje oskarżony o molestowanie seksualne swojej stażystki, a także jeden z
jego prywatnych pacjentów prawdopodobnie będzie próbował popełnić samobójstwo.
Mężczyzna mocno zaniepokojony zaczyna go szukać, jednak to sprowadza na niego
coraz większe kłopoty. Sprawia, że całe jego życie może legnąć w gruzach.
Nawet, kiedy cały świat wydaje się być przeciw niemu postanawia odnaleźć
chłopaka i pokazać wszystkim prawdę. Nic nie jest jednak takie proste, kiedy
policja śledzi każdy twój ruch, a ty czujesz, że bez twojej pomocy wszystko
ulegnie zniszczeniu. Eric musi być rozważny i podejmować słuszne decyzje.
Inaczej straci wszystko – rodzinę, pracę i spokojne życie.
Tykać
to kijem?: Na swojej półce mam już jedną książkę Lisy Scottoline, jednak do
tej pory leży nieprzeczytana. Stwierdziłam, że jeśli spodoba mi się ta pozycja,
to zabiorę się również za tę zaległą, a także inne wydane w Polsce książki tej
autorki.
Bohaterowie: W całej
opowieści najmocniej poznajemy Erica. Mimo że narracja z jego perspektywy nie
jest pierwszoosobowa to dość dobrze poznajemy jego osobowość i styl bycia.
Możemy przewidzieć jego ruchy, gdyż autorka dość dużo na jego temat nam
zdradza, więc nie ma problemów ze zrozumieniem jego poczynań. Jest niezwykle
racjonalny i raczej zdystansowany. Nie przeszkadza mu to jednak zaangażować się
emocjonalnie w relację ze swoim pacjentem – Maksem. Mimo z pozoru bezsensownych
decyzji, sprawia wrażenie zdecydowanego i pewnego swoich decyzji mężczyzny.
Może nie jestem jego fanką, ale Eric z pewnością jest dobrym facetem, który
zasługuje na wiele pochwał za swoje zaangażowanie w pracę.
W książce prowadzona jest również narracja
pierwszoosobowa. Jednak do ostatnich stron nie wiemy kim jest ta osoba. Wiemy
jednak, że jest socjopatą i pragnie zostać nierozpoznana do samego końca.
Próbuje wyprowadzić w pole każdego z kim ma styczność. Gra na ludzkich
uczuciach i udaje kogoś, kim zdecydowanie nie jest. Nie chcę Wam zdradzać, kim
jest ta osoba, gdyż zepsułoby to całą zabawę. Jestem jednak pewna, że ciężko
Wam będzie odgadnąć, kto stoi za tym wszystkim.
Pióro: Autorka
posługuje się plastycznym i dość ciekawym językiem. Nie sprawia większych
problemów i łatwo można zagłębić się w całą akcję.
Całokształt: Nie do
końca byłam pewna czego się spodziewać po tej pozycji. Zwłaszcza, że głównym
bohaterem jest mężczyzna, co w klubie Kobiety to czytają nie jest popularne.
Ponadto opis sugerował, że nie będzie to zwykła obyczajówka. Po jej
przeczytaniu stwierdzam, że książka posiada również wiele elementów kryminału,
dzięki czemu akcja jest interesująca i sprawia, że przez większość czasu ciężko
jest oderwać się od tej pozycji. Dzieje się tam naprawdę wiele, w odpowiednim
natężeniu i z idealną prędkością.
Pomysł na historię nie był taki zły,
jednak czegoś mi w nim zabrakło. Nie do końca potrafiłam zagłębić się w tę
książkę i niełatwo było odnaleźć w niej coś porywającego. Najciekawszym
elementem był socjopata, którego tożsamości nie znaliśmy prawie do samego
końca, jednak to trochę za mało, aby uważać, że książka jest pasjonująca i
wspaniała. Co prawda nie mam większych zastrzeżeń, ale jakoś nie przekonuje
mnie cała ta opowieść. Podobało mi się plastyczne ukazanie wydarzeń i świetne
przedstawienie postaci, jednak czuję, że czegoś brak tej historii. Nie jestem
jednak w stanie powiedzieć czego.
Kasia
radzi: Nie wiem czy polecać tę pozycję, dlatego decyzję pozostawiam Wam.
Może i nie porwała mnie ona zbyt mocno, ale i zapisuję całą książkę na plus.
Przede wszystkim za to, że ciężko jest zgadnąć kim jest socjopata. Jego postać
najbardziej ubarwia całą historię i mocno zastanawia czytelnika.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: