244. Recenzja „Ocalona” - Alexandra Duncan

czerwca 07, 2016
„– Istnieje pewna równowaga – powiedziała – Są rzeczy, które musimy zrobić, i te, które decydujemy się zrobić, a wszystko inne – większość – to mieszanina tamtych dwóch. W najlepszym razie przeżywamy życie, usiłując nie zostać zranionym, ale też i nie zranić. Nie zawsze się udaje, ale to najlepsze, co można zrobić. Właśnie to usiłowanie nazywałabym dobrem.”
Autor: Alexandra Duncan

Tytuł: Ocalona

Seria: Ocalona #1

Wydawnictwo: YA! [Grupa Wydawnicza Foksal]

Narracja: pierwszoosobowa – Ava

Główny bohater: Ava – 16 lat

Romans: Ava + Luck

Ogumienie: Ta okładka mnie przyciągała. Kiedy tylko ujrzałam ją po raz pierwszy byłam zaskoczona. Przede wszystkim dlatego, że wyraża ona tak wiele, a wcale nie zostało na niej wiele umieszczone. Tematykę kosmosu nasuwa nam planeta, a leżąca dziewczyna budzi zastanowienie i czytelnik może sobie nakreślić szkielet historii. Ogromnie się mi to podoba.

Najlepsze zastosowanie: Ava mieszka na statku kosmicznym o nazwie „Parastrata”. Zasady tam panujące do łatwych nie należą. Mężczyźni są tymi, którzy trzymają władzę i posiadają wiedzę, natomiast kobiety są o szczebel od nich niżej. Żadna z nich nie potrafi czytać, pisać, czy rachować. Odsuwane są od prac dla mężczyzn, jak naprawy, a zajmują się hodowlą zwierząt czy wyszywaniem. Wielożeństwo jest wszechobecne, a kobiety przede wszystkim mają rodzić dzieci. Posiadanie potomstwa to dla nich najważniejsza rzecz. Na statku nadawane są szczęśliwe imiona, czyli takie, które czytane od przodu i w wspak brzmią identycznie. Dla mieszkańców „Parastraty” jasne jest, że Ziemia to zagrożenie. Jedynie mężczyźni mogą na niej przebywać. Grawitacja oraz przyciąganie na niej obecne mogą zabijać kobiety i sprawiać, że zostaną skalane, nieczyste, pozbawione duszy. Kobiety straszy się, że kiedy postawią stopę na Ziemi ich ciała ulegną deformacjom i nigdy nie będą już takie same. Ava jest wierna swojemu statkowi i ojcowi, który na nim zarządza. Stara się być jak najlepszą, aby móc zostać czyjąś pierwszążoną. Jest pokorna, uczynna i skromna, jednak jedna mała decyzja przekreśla jej całe życie. Musi uciekać na Ziemię – tam czeka ją życie, a na statku śmierć w przestworzach.

Tykać to kijem?: Opis mocno mnie zaintrygował, do tego jeszcze ta niesamowita okładka sprawiły, że zapragnęłam przeczytać tę książkę mimo wszystko. Kiedy wpadła w moje ręce nie mogłam się doczekać aż zacznę się w nią zagłębiać.

Bohaterowie: Najmocniej wykreowaną postacią w całej opowieści jest główna bohaterka, czyli Ava. Nie jest to łatwa do polubienia osoba. Jednak nie jest trudno zrozumieć jej problemy. Dziewczyna przez 16 lat przekonana była, że kobiety służą tylko do rodzenia dzieci i zajmowania się mężczyzną. Została nauczona, że Ziemia to okropne miejsce, gdzie jedynie mężczyźni mogą żyć. Kiedy znalazła się na niej dowiedziała się jak mocno żyła w błędzie. Musiała uczyć się wszystkiego od samego początku i wcale nie pomagał jej fakt, że kilkuletnia dziewczynka jest od niej lepsza. Z całą pewnością nie zaprzyjaźniłabym się z Avą ze statku, gdyż była tam zbyt stateczna, poddana woli innych, bała się nawet spojrzeć na mężczyznę. Nie ma co się jednak dziwić, gdyż kiedy robią taką wodę z mózgu i nie masz żadnego porównania to wierzysz we wszystko co powiedzą. Zdecydowanie inna wydaje się być Ava na Ziemi. Tam zaczyna być całkiem inną osobą, pełną determinacji, chęci do życia. Może początkowo była nadal stateczna i nijaka, ale już pod koniec opowieści, kiedy stoi przed ważnym wyborem widać, że jest całkiem inna niż na początku. Można dostrzec w niej chęć do działania i bycia taką, jaką zawsze chciała być – mądrą, zdolną i nie być tylko maszynką do robienia dzieci.

Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów to powiem szczerze, że nie zostali oni zbyt mocno rozbudowani. Co prawda nie wydają się być bardzo papierowi, ale niektórzy z nich są pozbawieni ludzkich cech. Nie jest to na szczęście nagminne zjawisko i raczej większość z nich wydaje się być interesująca, dlatego nie mam do nich większych zastrzeżeń.

Pióro: Książka napisana jest w sposób delikatny i styl autorki jest łatwy do przyswojenia. Nie ma większych problemów przy czytaniu i dość szybko pochłania się tę historię.

Całokształt: Kiedy przeczytałam opis byłam przekonana, że ludzie w kosmosie sądzą, że Ziemię spotkała jakaś katastrofa i życia się tam raczej nie uświadczy. Dopiero podczas czytania książki zrozumiałam swój błąd. Ludzie żyją sobie zarówno na Ziemi, jak i w kosmosie. Kwitnie handel między jednymi i drugimi. Może i nasza zielona planeta nie jest taka sama jak obecnie, ale mimo wszystko da się jakoś na niej żyć.

Kiedy zaczęłam czytać książkę dostrzegłam, że pewne słowa zostały napisane razem. Przykładem może być ‘maładziewczynka’ czy ‘pierwszażona’. Początkowo uważałam, że jest to błąd i byłam zaskoczona, że już na wstępie zostaliśmy nim poczęstowani. Ale im mocniej wciągałam się w tę pozycję, tym częściej pojawiały się te sformułowania i doszłam do wniosku, że jest to celowy zabieg. Niestety nie dostrzegłam w nim nic intrygującego i niekiedy bardziej przeszkadzał niż pomagał. Pewnie autorka chciała być niepowtarzalna, jednak to zagranie nie wyszło jej na dobre.

Kasia radzi: Nie do końca wiem, komu powinnam polecać tę pozycję. Nie jest to literatura zbyt lekka, ani zbyt wygórowana. Umieściłabym ją gdzieś pośrodku tego i powiedziałabym, że wielu powinna się spodobać, oczywiście, jeśli lubią tylko tematykę kosmosu i nie będzie im przeszkadzać specyficzna bohaterka. Ja książkę zapisuję na plus i z całą pewnością sięgnę po kontynuację, gdyż niesamowicie wciągnął mnie ten świat. Może i przygoda Avy mogłaby być bardziej rozbudowana, ale cieszę się, że kolejny tom opowiada o innej bohaterce i będziemy mieli okazję poznać ją lepiej.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.