244. Recenzja „Ocalona” - Alexandra Duncan
„– Istnieje pewna równowaga – powiedziała – Są rzeczy, które musimy zrobić, i te, które decydujemy się zrobić, a wszystko inne – większość – to mieszanina tamtych dwóch. W najlepszym razie przeżywamy życie, usiłując nie zostać zranionym, ale też i nie zranić. Nie zawsze się udaje, ale to najlepsze, co można zrobić. Właśnie to usiłowanie nazywałabym dobrem.”
Autor: Alexandra
Duncan
Tytuł: Ocalona
Seria: Ocalona
#1
Wydawnictwo: YA!
[Grupa Wydawnicza Foksal]
Narracja:
pierwszoosobowa – Ava
Główny
bohater: Ava – 16 lat
Romans: Ava +
Luck
Ogumienie: Ta
okładka mnie przyciągała. Kiedy tylko ujrzałam ją po raz pierwszy byłam
zaskoczona. Przede wszystkim dlatego, że wyraża ona tak wiele, a wcale nie
zostało na niej wiele umieszczone. Tematykę kosmosu nasuwa nam planeta, a
leżąca dziewczyna budzi zastanowienie i czytelnik może sobie nakreślić szkielet
historii. Ogromnie się mi to podoba.
Najlepsze
zastosowanie: Ava mieszka na statku kosmicznym o nazwie „Parastrata”. Zasady
tam panujące do łatwych nie należą. Mężczyźni są tymi, którzy trzymają władzę i
posiadają wiedzę, natomiast kobiety są o szczebel od nich niżej. Żadna z nich
nie potrafi czytać, pisać, czy rachować. Odsuwane są od prac dla mężczyzn, jak
naprawy, a zajmują się hodowlą zwierząt czy wyszywaniem. Wielożeństwo jest
wszechobecne, a kobiety przede wszystkim mają rodzić dzieci. Posiadanie
potomstwa to dla nich najważniejsza rzecz. Na statku nadawane są szczęśliwe
imiona, czyli takie, które czytane od przodu i w wspak brzmią identycznie. Dla
mieszkańców „Parastraty” jasne jest, że Ziemia to zagrożenie. Jedynie mężczyźni
mogą na niej przebywać. Grawitacja oraz przyciąganie na niej obecne mogą
zabijać kobiety i sprawiać, że zostaną skalane, nieczyste, pozbawione duszy.
Kobiety straszy się, że kiedy postawią stopę na Ziemi ich ciała ulegną
deformacjom i nigdy nie będą już takie same. Ava jest wierna swojemu statkowi i
ojcowi, który na nim zarządza. Stara się być jak najlepszą, aby móc zostać
czyjąś pierwszążoną. Jest pokorna, uczynna i skromna, jednak jedna mała decyzja
przekreśla jej całe życie. Musi uciekać na Ziemię – tam czeka ją życie, a na
statku śmierć w przestworzach.
Tykać
to kijem?: Opis mocno mnie zaintrygował, do tego jeszcze ta niesamowita
okładka sprawiły, że zapragnęłam przeczytać tę książkę mimo wszystko. Kiedy
wpadła w moje ręce nie mogłam się doczekać aż zacznę się w nią zagłębiać.
Bohaterowie: Najmocniej
wykreowaną postacią w całej opowieści jest główna bohaterka, czyli Ava. Nie
jest to łatwa do polubienia osoba. Jednak nie jest trudno zrozumieć jej
problemy. Dziewczyna przez 16 lat przekonana była, że kobiety służą tylko do
rodzenia dzieci i zajmowania się mężczyzną. Została nauczona, że Ziemia to
okropne miejsce, gdzie jedynie mężczyźni mogą żyć. Kiedy znalazła się na niej
dowiedziała się jak mocno żyła w błędzie. Musiała uczyć się wszystkiego od
samego początku i wcale nie pomagał jej fakt, że kilkuletnia dziewczynka jest
od niej lepsza. Z całą pewnością nie zaprzyjaźniłabym się z Avą ze statku, gdyż
była tam zbyt stateczna, poddana woli innych, bała się nawet spojrzeć na
mężczyznę. Nie ma co się jednak dziwić, gdyż kiedy robią taką wodę z mózgu i
nie masz żadnego porównania to wierzysz we wszystko co powiedzą. Zdecydowanie
inna wydaje się być Ava na Ziemi. Tam zaczyna być całkiem inną osobą, pełną
determinacji, chęci do życia. Może początkowo była nadal stateczna i nijaka, ale
już pod koniec opowieści, kiedy stoi przed ważnym wyborem widać, że jest
całkiem inna niż na początku. Można dostrzec w niej chęć do działania i bycia
taką, jaką zawsze chciała być – mądrą, zdolną i nie być tylko maszynką do
robienia dzieci.
Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów
to powiem szczerze, że nie zostali oni zbyt mocno rozbudowani. Co prawda nie
wydają się być bardzo papierowi, ale niektórzy z nich są pozbawieni ludzkich
cech. Nie jest to na szczęście nagminne zjawisko i raczej większość z nich wydaje
się być interesująca, dlatego nie mam do nich większych zastrzeżeń.
Pióro: Książka
napisana jest w sposób delikatny i styl autorki jest łatwy do przyswojenia. Nie
ma większych problemów przy czytaniu i dość szybko pochłania się tę historię.
Całokształt: Kiedy
przeczytałam opis byłam przekonana, że ludzie w kosmosie sądzą, że Ziemię
spotkała jakaś katastrofa i życia się tam raczej nie uświadczy. Dopiero podczas
czytania książki zrozumiałam swój błąd. Ludzie żyją sobie zarówno na Ziemi, jak
i w kosmosie. Kwitnie handel między jednymi i drugimi. Może i nasza zielona
planeta nie jest taka sama jak obecnie, ale mimo wszystko da się jakoś na niej
żyć.
Kiedy zaczęłam czytać książkę dostrzegłam,
że pewne słowa zostały napisane razem. Przykładem może być ‘maładziewczynka’
czy ‘pierwszażona’. Początkowo uważałam, że jest to błąd i byłam zaskoczona, że
już na wstępie zostaliśmy nim poczęstowani. Ale im mocniej wciągałam się w tę
pozycję, tym częściej pojawiały się te sformułowania i doszłam do wniosku, że jest
to celowy zabieg. Niestety nie dostrzegłam w nim nic intrygującego i niekiedy
bardziej przeszkadzał niż pomagał. Pewnie autorka chciała być niepowtarzalna,
jednak to zagranie nie wyszło jej na dobre.
Kasia
radzi: Nie do końca wiem, komu powinnam polecać tę pozycję. Nie jest to
literatura zbyt lekka, ani zbyt wygórowana. Umieściłabym ją gdzieś pośrodku
tego i powiedziałabym, że wielu powinna się spodobać, oczywiście, jeśli lubią
tylko tematykę kosmosu i nie będzie im przeszkadzać specyficzna bohaterka. Ja
książkę zapisuję na plus i z całą pewnością sięgnę po kontynuację, gdyż
niesamowicie wciągnął mnie ten świat. Może i przygoda Avy mogłaby być bardziej
rozbudowana, ale cieszę się, że kolejny tom opowiada o innej bohaterce i
będziemy mieli okazję poznać ją lepiej.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: