252. Recenzja „Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha” - Jessica Sorensen
„– Ale tak już jest. Tylko o tym potrafię myśleć. Ta obsesja, nad którą nie mam kontroli, nie ma sensu, bo skupiam się na kontrolowaniu tego, nad czym nie można mieć kontroli.”
Autor: Jessica
Sorensen
Tytuł: Nie
pozwól mi odejść. Ella i Micha
Seria: Nie
pozwól mi odejść #1
Wydawnictwo: Zysk i
S-ka
Narracja:
pierwszoosobowa – Ella i Micha
Główny
bohater: Ella Daniels – 18 lat, Micha Scott – 20 lat
Romans: Ella +
Micha
Ogumienie: Kiedy po
raz pierwszy ujrzałam tę okładkę przeszłam obok niej obojętnie, nie
spodziewając się, że autorką tej książki jest Jessica Sorensen. Kiedy to
dostrzegłam byłam zdruzgotana. Jak ta słodka, cukierkowa okładka może pasować
do tej autorki? Tym bardziej, że historia Elli i Michy nie jest ani słodka, ani
cukierkowa. Grafika powinna być nieco bardziej mroczna, tym bardziej, że
bohaterowie są właśnie tacy.
Najlepsze
zastosowanie: Ella i Micha byli nierozłączni. Od najmłodszych lat trzymali się
razem i jako najlepsi przyjaciele rzucali życiu wyzwanie. Oboje obdarzeni
miłością do szybkich samochodów i ciętych ripost. Żyjący na krawędzi w
rodzinach nie do końca udanych i bliskich ideałowi. Wydawało się, że stworzeni
są dla siebie i nigdy nie będą żyć bez siebie. Jednak życie płata figle i coś
stałego może stać się równie płynne co woda. Ella pewnego dnia ucieka z
rodzinnego miasta i znika. Nikt nie wie gdzie wyjechała oprócz jej
zapijaczonego ojca, który nikomu nie chce nic powiedzieć na ten temat. Micha
przez osiem miesięcy szuka dziewczyny, kochając ją mimo tej nagłej ucieczki. Okazuje
się, że Ella wyjechała do Vegas oddalonego od jej rodzinnej miejscowości o
dwanaście godzin drogi. Umykając zgubiła po drodze swoją buntowniczą naturę i
stała się podobna do tych, którymi niegdyś gardziła – miła, delikatnie
umalowana i ślicznie ubrana. Kiedy rok szkolny się kończy dziewczyna musi
wrócić do rodzinnego miasta. Wie, że będzie musiała zderzyć się z przeszłością
i nie będzie to miłe spotkanie. Zdaje sobie sprawę również z tego, że Micha nie
będzie zadowolony z jej nowego wyglądu i będzie próbował wydobyć z niej dawną
Ellę. Tą, którą nie chce być. Chłopak mocno zdeterminowany chce odzyskać swoją
najlepszą przyjaciółkę, a zarazem i największą miłość życia. I nie poprzestanie
dopóki nie dopnie swego.
Tykać
to kijem?: Jessica Sorensen napisała serię o Callie i Kaydenie, która mi się
niezwykle podobała dlatego nie mogłam przepuścić okazji do zapoznania się z jej
najnowszą serią. Byłam zaintrygowana w jakim kierunku pójdzie autorka i czy
wymyśli coś równie dobrego.
Bohaterowie: Ella jest
niezwykle zagubioną i pełną chaosu postacią. Trudno jest zrozumieć jej
zachowanie i nie łatwo idzie dojść z nią do ładu i składu. Jej niezdecydowanie
i wszechobecny zamęt nie pozwalał na polubienie bohaterki. Wiem, że dziewczyna
w życiu wiele przeszła i próbowała uciec od tego, co złe. Chciała zostawić to
wszystko za sobą i nigdy nie wracać. Rozumiem, że powrót do tego wszystkiego
nieco zachwiał jej nowo wybudowanym światem, nie zmienia to jednak faktu, że
nie jest to osoba, z którą bym się zaprzyjaźniła. Przez większość czasu nie
zawadzały mi mocno jej chaotyczne myśli, choć niekiedy dochodziło do takiego
momentu, gdy już nie dało się tego wytrzymać i miało się ochotę potrząsnąć
Ellą.
Micha z kolei jest zdecydowany, pewny
siebie i zdeterminowany. Chce odzyskać swoją najlepszą przyjaciółkę i zrobi
wszystko, aby to osiągnąć. Rozumiem jego pogoń za dawną Ellą – tą kochaną przez
niego – zadziorną, pyskatą i ostrą. Ale mógłby dawać jej nieco więcej swobody,
a nie tak mocno naciskać. Zdecydowanie nie zostałabym nawet koleżanką Michy.
Jakoś nie do końca mnie do siebie przekonał. Nie wiem dokładnie w czym tkwi
problem, ale chłopak niekiedy irytował mnie swoim zachowaniem. Nie potrafiłam
go rozgryźć i mimo że jest dość prostolinijny to wydaje się też tajemniczy.
Pióro: Jessica Sorensen
pisze w lekki sposób, przez co książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie ma
większych problemów z zagłębieniem się w akcję i ciężko jest oderwać się od
niej.
Całokształt: Nie
powinnam chyba porównywać tej pozycji do Callie i Kaydena, jednak muszę to
zrobić. Ella i Micha przedstawiają nieco inną historię, choć również obecny
jest dramat rodzinny w tle. Zdecydowanie jednak autorka gorzej poradziła sobie
z tymi buntowniczymi i charyzmatycznymi postaciami. Wydaje się jakby nieco jej
umykały, a ona nie mogła ich okiełznać. Z tego powodu podejmują dość
zaskakujące decyzje i nie do końca dla czytelnika zrozumiałe. Cała historia
również nieco wymyka się spod kontroli autorki i jest chaotyczna, przez co nie
do końca mi się spodobała. Dlatego uważam, że Ella i Micha to nie to samo, co
Callie i Kayden.
Jessica Sorensen ma irytujący zwyczaj
piętnowania wszystkich głównych bohaterów oraz tych trochę na uboczu, którzy
później i tak dostają własną książkę, problemami rodzinnymi albo innymi
kłopotami. Czy w paczce czterech osób wszystkie muszą mieć utrapienia? Nie da
się jakoś tego obejść? Przynajmniej, żeby jedna osoba z pary pochodziła z
rodziny pełnej miłości i pomagała „uleczyć” tę drugą. Zdecydowanie nie podoba
mi się to, że autorka idzie w tym kierunku już w swojej drugiej serii.
Kasia
radzi: Jeśli lubicie Jessicę Sorensen to możecie spróbować zabrać się za
tę książkę, jednak nie gwarantuję Wam świetnej przygody. Może nie jest to
okropna historia, jednak wiele brak jej do ideału. Ja z całą pewnością sięgnę
po kolejne tomy, gdyż potrzebuję rozpaczliwie odpowiedzi na wszystkie pytania,
które mam w głowie i liczę, że dostane je bez problemu.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: