261. Recenzja „Real” - Katy Evans

sierpnia 13, 2016
„Jest skomplikowany i złożony niczym labirynt, w którym chcę się zgubić. Jest moim wojownikiem i naprawdę chcę walczyć, by z nim być.”
Autor: Katy Evans

Tytuł: Real

Seria: Real #1

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

Narracja: pierwszoosobowa – Brooke

Główny bohater: Brooke Dumas – 24 lata

Romans: Brooke + Remington

Ogumienie: Ta okładka jest nawet przyjemna w odbiorze, choć nie jestem nią zachwycona. Fajnie, że jest nawiązanie do fabuły, czyli walczącego na ringu Remingtona, ale jakoś nie do końca przemawia ona do mnie. Mimo wszystko da się przeżyć i mówiąc szczerze cieszę się, że wydawnictwo zostawiło oryginalny tytuł, bo lepiej brzmi po angielsku.

Najlepsze zastosowanie: Brooke Dumas musiała zmienić swoje plany przed sześcioma laty, kiedy podczas eliminacji do Igrzysk Olimpijskich jej kariera legła w gruzach przez poważną kontuzję. Dziewczyna mimo tego próbowała wrócić, jednak skończyła w ten sam sposób. Teraz jest po szkole, dzięki której może być rehabilitantką sportową. Brooke całe swoje życie podporządkowała sportowi i nigdy nie oglądała się za mężczyznami, nie szukała przygód ani poważnego związku, nie nadaje się na romantyczkę. Jej przyjaciółka Melanie uwielbia uganiać się za mężczyznami i dlatego namawia Brooke, aby poszła z nią na walkę, gdzie pojedynkuje się jeden z najseksowniejszych mężczyzn na świecie. Dziewczyna nie podziela ekscytacji przyjaciółki, ale idzie obejrzeć walkę, aby dotrzymać jej towarzystwa. Jednak kiedy Remington Tate pojawia się w zasięgu jej wzroku wszystko się zmienia. Brooke zaczyna rozumieć jej fascynację tym mężczyzną i sama zaczyna czuć coś niesamowitego. Jej życie się zmienia, kiedy on zauważa ją i biegnie do niej po zakończeniu walki. W ciągu kilku dni Brooke dostaje od niego zaproszenia na kolejną walkę oraz propozycję pracy z nim. Dziewczyna wie, że to może się źle dla niej skończyć, ale postanawia pracować z Remingtonem. Czy uda się ugasić pożar, który w niej rozpalił?

Tykać to kijem?: Wiele słyszałam na temat tej pozycji. Na Lubimy czytać ma bardzo wysokie oceny i sama chciałam sprawdzić czy mi się spodoba. Choć przyznam szczerze, że nie byłam do niej przekonana, jednak postanowiłam dać jej szansę.

Bohaterowie: Brooke to nawet fajna dziewczyna. Pewna siebie, zdeterminowana, pełna charyzmy. Nieco nieśmiała i niechętnie nawiązująca nowe znajomości. Nie ma ochoty na związek ani nawet na przygodny seks, dlatego zadziwia ją ogromnie, kiedy zaczyna tego pragnąć. Kiedy zaczyna rozumieć, że łaknie tego, potrzebuje tego bardziej niż powietrza. Bo to właśnie wyprawia z nią Remington. On całkowicie ją zmienił, przynajmniej tak twierdzi Melanie. My poznajemy już bardziej tą zmienioną Brooke. Jest ona zdecydowana i chce, aby jej słuchano. Mimo że niedawno dołączyła do zespołu Remingtona to twierdzi, że dużo lepiej wie jak się nim zajmować. Twierdzi, że lepiej go zna. To nieco psuło jej obraz, ale jest jeszcze coś, co dużo bardziej go okaleczało, ale o tym za chwilę.

Remy, Remington, Tajfun. Nieprzewidywalny, waleczny, samiec alfa. Mężczyzna będący marzeniem większości kobiet. Działający na nich jak płachta na byka. Tajemniczy i pełen sprzeczności. Przez całą książkę tak naprawdę nie za wiele się o nim dowiadujemy. Więcej jest suchych faktów, jak skąd pochodzi i nieco dowiadujemy się o jego przeszłości. Pozostaje dla nas zagadką, choć zdradza część tajemnic. Ja nadal nie potrafię go rozgryźć i zastanawia mnie kim on naprawdę jest. Jedyne, co wiem to, że jest władczy i ogromnie zaborczy. Ale wszystko inne pozostaje zamknięte w jego głowie i nie dane jest nam do niej zajrzeć.

Nie lubię ich. Albo bardziej nie lubię relacji między nimi. Kiedy dziewczyna ugania się za nim jak kotka w rui, pragnąc tylko tego, aby ją zaspokoił, a on ją odtrąca i się z nią bawi. Ta sytuacja ogromnie mnie denerwowała i przyprawiała o ból głowy. Chciałam, aby to jak najszybciej się zakończyło. Żeby wreszcie ją przeleciał i przestał zwodzić. Jednak później jest gorzej, bo oboje podejmują złe decyzje, które niezwykle mnie wkurzyły. Przykro mi, ale nie wrócę do tej opowieści już nigdy więcej.

Pióro: Na całe szczęście autorka pisze w łatwy do przyswojenia sposób, dzięki czemu te niespełna czterysta stron czyta się w dość szybkim tempie.

Całokształt: Zaraz po przeczytaniu książki miałam niezły mętlik w głowie. Musiałam odczekać dzień, aby ułożyć sobie w głowie wszystko, co tam się wydarzyło i jaki mam do niej stosunek. Doszłam do smutnych wniosków. Zaczynając tę pozycję wiedziałam, że jest to erotyk. Że skupia się na pożądaniu i seksie. Jednak nie spodziewałam się, że zostaniemy zbombardowani opisami jak wspaniały i jak cudowny jest główny bohater. Około siedemdziesiąt albo i nawet osiemdziesiąt procent książki to zachwyty Brooke nad Remingtonem. Dla niej ten facet to jakieś bożyszcze. Kiedy jednak nie opowiadała jak niesamowity jest to mogliśmy poczytać o tym, co z nią robi. Jak ona się czuje i jak sutki jej twardnieją. Przyznam szczerze, że już pod koniec opowieści zaczęłam omijać te opisy, gdyż nie wnosiły niczego znaczącego, a zajmowały ogromnie dużo miejsca. Pewna jestem, że gdyby usunąć te wszystkie zachwyty to nie zostałoby nic wartego uwagi. Poza tym jestem zaskoczona, że autorka potrafi napisać coś takiego jak fiut, a łechtaczka to dla niej za duże wyzwanie. Płeć nie brzmi lepiej, wierz mi.

Nie czytam erotyków, przynajmniej nie w jakiejś ogromnej ilości. Zdarzało mi się sięgnąć po literaturę tego typu, ale jakoś do mnie nie przemawia. Zwłaszcza, kiedy więcej czasu poświęcane jest głównemu bohaterowi, który zostaje przedstawiony jak ideał mężczyzny, który tak naprawdę nie istnieje. Sceny seksu również nie zostały przedstawione jakoś interesująco. W całości przeczytałam tylko ich pierwsze zbliżenie, a każde kolejne już tylko śledziłam wzrokiem i wyłapywałam niektóre momenty, które niewiele różniły się od poprzednich stosunków.

Kasia radzi: Lubisz erotyki? Myślę, że ta historia powinna Ci się spodobać, choć możesz mieć nieco dosyć bohaterów, kiedy ona zacznie się rozpływać nad jego nieziemskimi niebieskimi oczami albo uśmiechem, który sprawia, że jest cała mokra. Ale nie będę Cię powstrzymywać przed zapoznaniem się z nią, bo każdy z nas jest inny i istnieje ryzyko, że akurat Tobie się spodoba.

Mój osąd: Krwiożercza syrenka – 4/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.