261. Recenzja „Real” - Katy Evans
„Jest skomplikowany i złożony niczym labirynt, w którym chcę się zgubić. Jest moim wojownikiem i naprawdę chcę walczyć, by z nim być.”
Autor: Katy
Evans
Tytuł: Real
Seria: Real #1
Wydawnictwo: Papierowy
Księżyc
Narracja:
pierwszoosobowa – Brooke
Główny
bohater: Brooke Dumas – 24 lata
Romans: Brooke +
Remington
Ogumienie: Ta
okładka jest nawet przyjemna w odbiorze, choć nie jestem nią zachwycona.
Fajnie, że jest nawiązanie do fabuły, czyli walczącego na ringu Remingtona, ale
jakoś nie do końca przemawia ona do mnie. Mimo wszystko da się przeżyć i mówiąc
szczerze cieszę się, że wydawnictwo zostawiło oryginalny tytuł, bo lepiej brzmi
po angielsku.
Najlepsze
zastosowanie: Brooke Dumas musiała zmienić swoje plany przed sześcioma laty,
kiedy podczas eliminacji do Igrzysk Olimpijskich jej kariera legła w gruzach
przez poważną kontuzję. Dziewczyna mimo tego próbowała wrócić, jednak skończyła
w ten sam sposób. Teraz jest po szkole, dzięki której może być rehabilitantką
sportową. Brooke całe swoje życie podporządkowała sportowi i nigdy nie oglądała
się za mężczyznami, nie szukała przygód ani poważnego związku, nie nadaje się
na romantyczkę. Jej przyjaciółka Melanie uwielbia uganiać się za mężczyznami i
dlatego namawia Brooke, aby poszła z nią na walkę, gdzie pojedynkuje się jeden
z najseksowniejszych mężczyzn na świecie. Dziewczyna nie podziela ekscytacji
przyjaciółki, ale idzie obejrzeć walkę, aby dotrzymać jej towarzystwa. Jednak
kiedy Remington Tate pojawia się w zasięgu jej wzroku wszystko się zmienia.
Brooke zaczyna rozumieć jej fascynację tym mężczyzną i sama zaczyna czuć coś
niesamowitego. Jej życie się zmienia, kiedy on zauważa ją i biegnie do niej po
zakończeniu walki. W ciągu kilku dni Brooke dostaje od niego zaproszenia na
kolejną walkę oraz propozycję pracy z nim. Dziewczyna wie, że to może się źle
dla niej skończyć, ale postanawia pracować z Remingtonem. Czy uda się ugasić
pożar, który w niej rozpalił?
Tykać
to kijem?: Wiele słyszałam na temat tej pozycji. Na Lubimy czytać ma bardzo
wysokie oceny i sama chciałam sprawdzić czy mi się spodoba. Choć przyznam
szczerze, że nie byłam do niej przekonana, jednak postanowiłam dać jej szansę.
Bohaterowie: Brooke to
nawet fajna dziewczyna. Pewna siebie, zdeterminowana, pełna charyzmy. Nieco
nieśmiała i niechętnie nawiązująca nowe znajomości. Nie ma ochoty na związek
ani nawet na przygodny seks, dlatego zadziwia ją ogromnie, kiedy zaczyna tego
pragnąć. Kiedy zaczyna rozumieć, że łaknie tego, potrzebuje tego bardziej niż
powietrza. Bo to właśnie wyprawia z nią Remington. On całkowicie ją zmienił,
przynajmniej tak twierdzi Melanie. My poznajemy już bardziej tą zmienioną
Brooke. Jest ona zdecydowana i chce, aby jej słuchano. Mimo że niedawno
dołączyła do zespołu Remingtona to twierdzi, że dużo lepiej wie jak się nim
zajmować. Twierdzi, że lepiej go zna. To nieco psuło jej obraz, ale jest
jeszcze coś, co dużo bardziej go okaleczało, ale o tym za chwilę.
Remy, Remington, Tajfun.
Nieprzewidywalny, waleczny, samiec alfa. Mężczyzna będący marzeniem większości
kobiet. Działający na nich jak płachta na byka. Tajemniczy i pełen
sprzeczności. Przez całą książkę tak naprawdę nie za wiele się o nim
dowiadujemy. Więcej jest suchych faktów, jak skąd pochodzi i nieco dowiadujemy
się o jego przeszłości. Pozostaje dla nas zagadką, choć zdradza część tajemnic.
Ja nadal nie potrafię go rozgryźć i zastanawia mnie kim on naprawdę jest.
Jedyne, co wiem to, że jest władczy i ogromnie zaborczy. Ale wszystko inne
pozostaje zamknięte w jego głowie i nie dane jest nam do niej zajrzeć.
Nie lubię ich. Albo bardziej nie lubię
relacji między nimi. Kiedy dziewczyna ugania się za nim jak kotka w rui,
pragnąc tylko tego, aby ją zaspokoił, a on ją odtrąca i się z nią bawi. Ta
sytuacja ogromnie mnie denerwowała i przyprawiała o ból głowy. Chciałam, aby to
jak najszybciej się zakończyło. Żeby wreszcie ją przeleciał i przestał zwodzić.
Jednak później jest gorzej, bo oboje podejmują złe decyzje, które niezwykle
mnie wkurzyły. Przykro mi, ale nie wrócę do tej opowieści już nigdy więcej.
Pióro: Na całe
szczęście autorka pisze w łatwy do przyswojenia sposób, dzięki czemu te
niespełna czterysta stron czyta się w dość szybkim tempie.
Całokształt: Zaraz po
przeczytaniu książki miałam niezły mętlik w głowie. Musiałam odczekać dzień,
aby ułożyć sobie w głowie wszystko, co tam się wydarzyło i jaki mam do niej
stosunek. Doszłam do smutnych wniosków. Zaczynając tę pozycję wiedziałam, że
jest to erotyk. Że skupia się na pożądaniu i seksie. Jednak nie spodziewałam
się, że zostaniemy zbombardowani opisami jak wspaniały i jak cudowny jest
główny bohater. Około siedemdziesiąt albo i nawet osiemdziesiąt procent książki
to zachwyty Brooke nad Remingtonem. Dla niej ten facet to jakieś bożyszcze.
Kiedy jednak nie opowiadała jak niesamowity jest to mogliśmy poczytać o tym, co
z nią robi. Jak ona się czuje i jak sutki jej twardnieją. Przyznam szczerze, że
już pod koniec opowieści zaczęłam omijać te opisy, gdyż nie wnosiły niczego
znaczącego, a zajmowały ogromnie dużo miejsca. Pewna jestem, że gdyby usunąć te
wszystkie zachwyty to nie zostałoby nic wartego uwagi. Poza tym jestem
zaskoczona, że autorka potrafi napisać coś takiego jak fiut, a łechtaczka to
dla niej za duże wyzwanie. Płeć nie brzmi lepiej, wierz mi.
Nie czytam erotyków, przynajmniej nie
w jakiejś ogromnej ilości. Zdarzało mi się sięgnąć po literaturę tego typu, ale
jakoś do mnie nie przemawia. Zwłaszcza, kiedy więcej czasu poświęcane jest
głównemu bohaterowi, który zostaje przedstawiony jak ideał mężczyzny, który tak
naprawdę nie istnieje. Sceny seksu również nie zostały przedstawione jakoś
interesująco. W całości przeczytałam tylko ich pierwsze zbliżenie, a każde
kolejne już tylko śledziłam wzrokiem i wyłapywałam niektóre momenty, które
niewiele różniły się od poprzednich stosunków.
Kasia
radzi: Lubisz erotyki? Myślę, że ta historia powinna Ci się spodobać,
choć możesz mieć nieco dosyć bohaterów, kiedy ona zacznie się rozpływać nad
jego nieziemskimi niebieskimi oczami albo uśmiechem, który sprawia, że jest
cała mokra. Ale nie będę Cię powstrzymywać przed zapoznaniem się z nią, bo
każdy z nas jest inny i istnieje ryzyko, że akurat Tobie się spodoba.
Mój
osąd: Krwiożercza syrenka – 4/10
Brak komentarzy: