259. Recenzja „Szamański blues” - Aneta Jadowska

sierpnia 08, 2016
„Pokusa całkowitej akceptacji i lojalności jest nie do odparcia. Każdy z nas w głębi duszy boi się, że jeśli się odsłoni, jego bliscy uciekną z wrzaskiem.”
Autor: Aneta Jadowska

Tytuł: Szamański blues

Seria: Szamańska seria #1

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Narracja: pierwszoosobowa – Witkacy

Główny bohater: Piotr ‘Witkacy’ Duszyński – 39 lat

Ogumienie: Cieszę się niezmiernie, że ta seria wpisuje się w klimaty Dory Wilk. Na półce co prawda szczególnie wyróżniać się nie będzie, co znów jest małym minusem, ale i tak jestem zadowolona. Ponadto uwielbiam rysunki autorstwa Magdaleny Babińskiej, choć sama całkowicie inaczej wyobrażam sobie bohaterów. Dlatego cieszę się, że jej ilustracje zostały tutaj wykorzystane.

Najlepsze zastosowanie: Witkacy nie tak wyobrażał sobie swoje życie. Co prawda od dawna wiedział, że jest inny – sugerował to jego pociąg do narkotyków, dzięki którym widział niestworzone rzeczy oraz oderwanie od rzeczywistości. Nigdy nie podejrzewał, że jest szamanem. Istotą magiczną, która potrafi rozmawiać z duchami, przenosić ich na drugą stronę. Że będzie musiał mierzyć się z upiorami i zombiakami. Wszystko to zwaliło się na niego dość nieoczekiwanie. Ponadto dowiedział się, że jego przyjaciółka również posiada magiczne zdolności i to jeszcze bardziej popaprane od jego. Musiał również zmierzyć się z faktem, że istnieją alternatywne światy, gdzie magia jest czymś naturalnym. Przebył szkolenie i starał się żyć normalnie, pracując w policji i rozwiązując różnorakie sprawy. Kiedy sądził, że życie mocniej już go kopnąć nie może, przed jego drzwiami stanęła przeszłość. Żądała pomocy, wsparcia i miała wiele tajemnic, które Witkacy jednocześnie chciałby i nie chciałby znać. Sprawy się komplikują, duchy pojawiają się w większej ilości miejsc niż powinni, choć akurat tam, gdzie powinno ich być od groma są pustki. Spraw do rozwiązania jest wiele, a czasu coraz mniej. Tym bardziej, że pomocy raczej nie ma skąd wziąć, a radzić sobie jakoś trzeba.

Tykać to kijem?: Całą serię o Dorze Wilk bardzo polubiłam. Z tego powodu cieszyłam się jak głupia, kiedy okazało się, że autorka nie porzuca tego świata i ma zamiar napisać jeszcze kilka powieści w uniwersum Thornu. Dlatego nie mogłam przegapić tej powieści, choć przeleżała swoje zanim się za nią zabrałam.

Bohaterowie: Głównym bohaterem najnowszej serii w Thornverse jest Witkacy. Nieco szalony i pełen cwaniactwa szaman, któremu wcale nie podoba się, że jest częścią magicznego świata. Zdecydowanie bardziej podoba mu się normalność i chętnie oddałby swoje zdolności, gdyby było to możliwe. Mimo wszystko polubiłam go, choć nie jest szczególnie wyrazistą postacią. Co prawda ma swoje pozytywy, jak specyficzny humor oraz sposób bycia. Ogólnie nie jest najgorszą postacią, choć zdecydowanie mógł zostać lepiej dopracowany. Ale jestem również zadowolona, że nie jest wielkim twardzielem, który uważa, że wszystko da się załatwić i uda mu się dokonać niesamowitych rzeczy nawet nie kiwając palcem. Facet zna swoje możliwości i stara się nie przekraczać zbyt wyraźnie swoich granic, choć niekiedy je lekko nagina.

W powieści są postaci dużo bardziej intrygujące. Przede wszystkim pewien stróż, który całkowicie mnie zachwycił, mimo że pojawił się tylko kilka razy. Jego nieco buńczuczna postawa i lekkość z jaką podchodzi do życia sprawiły, że stał się dla mnie doprawdy ciekawą osobą. Poza nim mocno wyróżniającą się istotą jest ktoś płci żeńskiej. Wygadany, z dość niecodziennym poczuciem humoru i zbyt dużą wiedzą jak na swój wiek. Nie chcę zdradzać o kogo chodzi, dlatego pozostanę przy tym krótkim opisie. Mam ogromną nadzieję, że właśnie te dwie postaci będą pojawiały się częściej i będą miały znaczący wpływ na fabułę.

Pióro: Aneta Jadowska pisze fenomenalnie i właśnie za to, oraz za umiejętność kreowania świetnych przygód, postaci i intryg ją uwielbiam. Na szczęście nic się w tej sferze nie zmieniło i nadal możemy podziwiać jej kunszt.

Całokształt: Książka podzielona jest na dwie części, co moim skromnym zdaniem jest całkowicie zbędne. Równie dobrze mogłaby to być jedna historia. Bez żadnego przerywnika. Choć tak naprawdę nie pojawił się żaden. Kiedy skończyła się część pierwsza to prawie, że z tego samego miejsca ruszyła druga. Gdyby były to osobne tomy to rozumiem, gdyż pierwsza część zakończyła się czymś zaskakującym i fajnie gdyby było to zakończenie tomu, gdyż czytelnik byłby nieźle skonfundowany, a czekanie na kontynuacje byłoby mordęgą.

Przyznaję bez bicia, że jestem nieco zawiedziona. Prawdą jest, że dostajemy świetną historię z ciekawą akcją, ale brak jej czegoś szczególnego. Wszystko rozwiązane jest w tempie ekspresowym i człowiek ledwo daje radę nadążyć nad całością. Wydaje mi się, że Dora została nieco lepiej dopracowana. Witkacemu nadal brakuje czegoś niesamowitego i nieprawdopodobnego. Wiele wydarzeń jest przewidywalnych i brakuje elementu zaskoczenia. Mam nadzieję, że zarówno seria o Nikicie, jak i kolejne tomy Szamańskiej serii będą o wiele lepsze – bardziej zaskakujące, poruszające i wbijające w fotel.

Kasia radzi: Jeśli jesteście fanami Dory Wilk to zdecydowanie powinniście zabrać się za powieści rozgrywające się w jej świecie. Co prawda uważam, że nie jest to nieprawdopodobna historia i wiele jej brakuje do heksalogii, ale i tak myślę, że warto dać jej szansę. Zwłaszcza ze względu na tę dwójkę bohaterów, o których wspominałam wyżej.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.