259. Recenzja „Szamański blues” - Aneta Jadowska
„Pokusa całkowitej akceptacji i lojalności jest nie do odparcia. Każdy z nas w głębi duszy boi się, że jeśli się odsłoni, jego bliscy uciekną z wrzaskiem.”
Autor: Aneta
Jadowska
Tytuł: Szamański
blues
Seria: Szamańska
seria #1
Wydawnictwo: Fabryka
Słów
Narracja:
pierwszoosobowa – Witkacy
Główny
bohater: Piotr ‘Witkacy’ Duszyński – 39 lat
Ogumienie: Cieszę
się niezmiernie, że ta seria wpisuje się w klimaty Dory Wilk. Na półce co
prawda szczególnie wyróżniać się nie będzie, co znów jest małym minusem, ale i
tak jestem zadowolona. Ponadto uwielbiam rysunki autorstwa Magdaleny
Babińskiej, choć sama całkowicie inaczej wyobrażam sobie bohaterów. Dlatego
cieszę się, że jej ilustracje zostały tutaj wykorzystane.
Najlepsze
zastosowanie: Witkacy nie tak wyobrażał sobie swoje życie. Co prawda od dawna
wiedział, że jest inny – sugerował to jego pociąg do narkotyków, dzięki którym
widział niestworzone rzeczy oraz oderwanie od rzeczywistości. Nigdy nie
podejrzewał, że jest szamanem. Istotą magiczną, która potrafi rozmawiać z
duchami, przenosić ich na drugą stronę. Że będzie musiał mierzyć się z upiorami
i zombiakami. Wszystko to zwaliło się na niego dość nieoczekiwanie. Ponadto
dowiedział się, że jego przyjaciółka również posiada magiczne zdolności i to
jeszcze bardziej popaprane od jego. Musiał również zmierzyć się z faktem, że
istnieją alternatywne światy, gdzie magia jest czymś naturalnym. Przebył
szkolenie i starał się żyć normalnie, pracując w policji i rozwiązując
różnorakie sprawy. Kiedy sądził, że życie mocniej już go kopnąć nie może, przed
jego drzwiami stanęła przeszłość. Żądała pomocy, wsparcia i miała wiele
tajemnic, które Witkacy jednocześnie chciałby i nie chciałby znać. Sprawy się
komplikują, duchy pojawiają się w większej ilości miejsc niż powinni, choć
akurat tam, gdzie powinno ich być od groma są pustki. Spraw do rozwiązania jest
wiele, a czasu coraz mniej. Tym bardziej, że pomocy raczej nie ma skąd wziąć, a
radzić sobie jakoś trzeba.
Tykać
to kijem?: Całą serię o Dorze Wilk bardzo polubiłam. Z tego powodu cieszyłam
się jak głupia, kiedy okazało się, że autorka nie porzuca tego świata i ma
zamiar napisać jeszcze kilka powieści w uniwersum Thornu. Dlatego nie mogłam
przegapić tej powieści, choć przeleżała swoje zanim się za nią zabrałam.
Bohaterowie: Głównym
bohaterem najnowszej serii w Thornverse jest Witkacy. Nieco szalony i pełen
cwaniactwa szaman, któremu wcale nie podoba się, że jest częścią magicznego
świata. Zdecydowanie bardziej podoba mu się normalność i chętnie oddałby swoje
zdolności, gdyby było to możliwe. Mimo wszystko polubiłam go, choć nie jest
szczególnie wyrazistą postacią. Co prawda ma swoje pozytywy, jak specyficzny
humor oraz sposób bycia. Ogólnie nie jest najgorszą postacią, choć zdecydowanie
mógł zostać lepiej dopracowany. Ale jestem również zadowolona, że nie jest
wielkim twardzielem, który uważa, że wszystko da się załatwić i uda mu się
dokonać niesamowitych rzeczy nawet nie kiwając palcem. Facet zna swoje
możliwości i stara się nie przekraczać zbyt wyraźnie swoich granic, choć
niekiedy je lekko nagina.
W powieści są postaci dużo bardziej
intrygujące. Przede wszystkim pewien stróż, który całkowicie mnie zachwycił,
mimo że pojawił się tylko kilka razy. Jego nieco buńczuczna postawa i lekkość z
jaką podchodzi do życia sprawiły, że stał się dla mnie doprawdy ciekawą osobą.
Poza nim mocno wyróżniającą się istotą jest ktoś płci żeńskiej. Wygadany, z
dość niecodziennym poczuciem humoru i zbyt dużą wiedzą jak na swój wiek. Nie
chcę zdradzać o kogo chodzi, dlatego pozostanę przy tym krótkim opisie. Mam
ogromną nadzieję, że właśnie te dwie postaci będą pojawiały się częściej i będą
miały znaczący wpływ na fabułę.
Pióro: Aneta
Jadowska pisze fenomenalnie i właśnie za to, oraz za umiejętność kreowania
świetnych przygód, postaci i intryg ją uwielbiam. Na szczęście nic się w tej
sferze nie zmieniło i nadal możemy podziwiać jej kunszt.
Całokształt: Książka
podzielona jest na dwie części, co moim skromnym zdaniem jest całkowicie
zbędne. Równie dobrze mogłaby to być jedna historia. Bez żadnego przerywnika.
Choć tak naprawdę nie pojawił się żaden. Kiedy skończyła się część pierwsza to
prawie, że z tego samego miejsca ruszyła druga. Gdyby były to osobne tomy to
rozumiem, gdyż pierwsza część zakończyła się czymś zaskakującym i fajnie gdyby
było to zakończenie tomu, gdyż czytelnik byłby nieźle skonfundowany, a czekanie
na kontynuacje byłoby mordęgą.
Przyznaję bez bicia, że jestem nieco
zawiedziona. Prawdą jest, że dostajemy świetną historię z ciekawą akcją, ale
brak jej czegoś szczególnego. Wszystko rozwiązane jest w tempie ekspresowym i
człowiek ledwo daje radę nadążyć nad całością. Wydaje mi się, że Dora została
nieco lepiej dopracowana. Witkacemu nadal brakuje czegoś niesamowitego i
nieprawdopodobnego. Wiele wydarzeń jest przewidywalnych i brakuje elementu
zaskoczenia. Mam nadzieję, że zarówno seria o Nikicie, jak i kolejne tomy
Szamańskiej serii będą o wiele lepsze – bardziej zaskakujące, poruszające i
wbijające w fotel.
Kasia
radzi: Jeśli jesteście fanami Dory Wilk to zdecydowanie powinniście
zabrać się za powieści rozgrywające się w jej świecie. Co prawda uważam, że nie
jest to nieprawdopodobna historia i wiele jej brakuje do heksalogii, ale i tak
myślę, że warto dać jej szansę. Zwłaszcza ze względu na tę dwójkę bohaterów, o
których wspominałam wyżej.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: