274. Recenzja „Moje serce i inne czarne dziury” - Jasmine Warga
„W depresji nie ma niczego pięknego ani literackiego, ani tajemniczo głębokiego. Depresja jest jak ciężar, spod którego nie można się wydostać. Przygniata, sprawiając, że nawet takie drobiazgi, jak zawiązanie butów czy przeżycie tostu, przypominają dwudziestomilową wspinaczkę pod górę. Depresja jest częścią ciebie; przenika twoje kości i krew. Jeśli cokolwiek o niej wiem, to na pewno to, że nie da się przed nią uciec.”
Autor: Jasmine
Warga
Tytuł: Moje
serce i inne czarne dziury
Wydawnictwo: Burda Książki
Narracja:
pierwszoosobowa – Aysel
Główny
bohater: Aysel Seran – 16 lat
Romans: Aysel +
Roman
Ogumienie: Nie, nie,
nie i jeszcze raz nie. Ta okładka jest śliczna, zgadzam się. Wygląda obłędnie,
jednak zdecydowanie nie pasuje do mrocznej i pełnej bólu i ciemności historii,
którą otrzymujemy. Zdecydowanie bardziej pasuje do jakiegoś romansu czy nawet
książki New Adult, ale zdecydowanie nie do opowieści o samobójstwie i chęci
zakończenia życia.
Najlepsze
zastosowanie: Aysel nie ma łatwego życia. Jest to spowodowane tym, czego
dopuścił się jej ojciec przed trzema laty. Od tamtej pory dziewczyna żyje na
marginesie. Nielubiana przez większość osób z klasy i nawet szkoły. Uważana za
kogoś zdolnego do okropnych czynów tylko dlatego, że jej ojciec zrobił coś niewybaczalnego.
To sprawiło, że Aysel zaczęła rozmyślać o samobójstwie. Bała się jednak, że
stchórzy i nie uda jej się doprowadzić tego do końca. Pewna była, że będzie to
najgorsza możliwy scenariusz, który nie może się ziścić. Znalazła w Internecie
stronę, gdzie można umówić się z jakąś osobą na wspólne samobójstwo. Wtedy
kiedy jednego coś powstrzyma, drugie pociągnie je za sobą. Tam znajduje
chłopaka mieszkającego piętnaście minut drogi od niej. Postanawia się z nim
spotkać, aby dogadać szczegóły. Jednak Roman nie przypomina typowego samobójcy
– odrzutka społeczeństwa, czekającego na ostateczny cios. Wygląda jak
sportowiec – przystojny i pełen wigoru. To tylko pozory. Chłopak chce zakończyć
swoje życie konkretnego dnia i nic nie stanie mu na przeszkodzie, aby tego
dokonać. Aysel razem z Romanem dogadują szczegóły i załatwiają sprawy, które
chcieliby zamknąć przed odejściem. Jednak czy ta wspólna podróż ku końcowi może
sprawić, że kiedy zbliżą się do krawędzi, zamiast ujrzeć urwisko zauważą nową
drogę?
Tykać
to kijem?: Nie do końca jestem pewna z jakiego powodu sięgnęłam po tę
pozycję. Jedyne czego jestem pewna to tego, że w jakimś stopniu przypominała mi
o książce Wszystkie jasne miejsca i
myślę, że w pewnym stopniu chciałam sprawdzić czy jest do niej choć trochę
podobna.
Bohaterowie: Aysel
jest pełna negatywnych emocji i niewypowiedzianych słów. Zmaga się z depresją,
choć lepiej napisać, że całkowicie się jej poddaje. Nie ma ochoty z nią
walczyć. Chce, aby ciemność ją pochłonęła i sprawiła, że zniknie. Jest pewna,
że swoim odejściem nie sprawi nikomu przykrości. Że wszystko przejdzie bez
echa. Wydaje jej się, że jej matka w ogóle się nią nie interesuje, a przyrodnie
rodzeństwo unika jej jak może. Dla niej nie ma już dobrego życia i jak
najszybciej chciałaby to wszystko zakończyć. Ta postać jest pełna mroku i
ciemności, co jest całkowicie zrozumiałe. Na szczęście nie jest całkowicie
papierowa i sztuczna, choć również realizmem nie grzeszy. Niektóre jej decyzje
mocno mi zawadzały i kłóciły się z jej osobą. Ponadto zakończenie tak szybko
całej tej historii sprawiło, że zwątpiłam w prawdziwość tej opowieści oraz
bohaterki. Jestem pewna, że w prawdziwym życiu wszystko wyglądałoby inaczej,
dlatego mocno mi zgrzytało tak nagłe zakończenie, dość przewidywalne i nijakie.
Postacie drugoplanowe to kompletna
porażka. O ile u Aysel da się odnaleźć jakieś emocje, coś w miarę sensownego i
realnego, o tyle u reszty bohaterów wszystko wydaje się być naciągane i
sztuczne. Najbardziej oberwało się tym, którzy nie grają zbyt dużej roli w
całej opowieści. Choć sam Roman również nie został zbyt dobrze dopracowany.
Jego smutek, żal i niechęć do życia nie była aż tak ekspresyjna jak u Aysel.
Wszystko wydawało się być bardziej skomplikowane i mniej sensowne. Wydawało
się, że Roman jest tylko po to, aby u dziewczyny w życiu coś się zmieniło. Nikt
by nie płakał, gdyby nagle coś mu się stało. Przynajmniej takie jest moje
odczucie. Spokojnie, nie spoleruję fabuły. Mówię tylko tyle, ile można
wywnioskować po opisie i o moich wrażeniach.
Pióro: Autorka
nie używa skomplikowanych słów i mówiąc szczerze nieco porywa. Całą książkę
liczącą trzysta dwadzieścia stron pochłonęłam w około dwie i pół godziny. Nawet
nie poczułam, kiedy ten czas minął.
Całokształt: Na
początku wspomniałam o książce Wszystkie
jasne miejsca, ponieważ lektura powieści Moje serce i inne czarne dziury sprawiła, że zaczęłam je do siebie
porównywać. I to było moją zgubą. Te historie różną się od siebie znacznie,
przede wszystkim jakością oraz zakończeniem. Nie sprawia to jednak, że nie
byłabym w stanie wybrać lepszej, ale powoduje, że ta druga wypada dużo bladziej
niż gdyby tego porównania nie było. Może i ta opowieść porwałaby mnie bardziej,
gdybym przez większość czasu nie myślała, że nie przebije Wszystkich jasnych miejsc. Jednak z tego powodu nie mogłam się do
końca cieszyć lekturą i to sprawiło, że oceniam ją dość nisko.
Sam pomysł nie był zły, również idea
realizacji była sensowna, jednak to nie jest proste, aby stworzyć dobrą
historię z samych pomysłów. Trzeba włożyć w to wiele siebie i rzeczywistości,
aby nic nie wyszło sztucznie i wymuszenie. Niestety tutaj wszystko się
posypało. Choć główna bohaterka była skonstruowana dość dobrze (co nie znaczy,
że nie mogła być lepiej), to można było odnaleźć wiele wad w postaciach drugoplanowych,
również tych, grającą znaczącą rolę w całym przedstawieniu. Ponadto brak w
całej opowieści ekspresji, emocji, jakiejś głębi, czegoś co trzymałoby to
wszystko w ryzach i sprawiało, że ta historia na długo pozostanie w naszej
pamięci. Jestem zawiedziona tą książką. Liczyłam na niebanalną i ciężką
historię, a dostałam coś mało rzeczywistego i pełnego sztuczności. Szkoda.
Kasia
radzi: Nie chcę nic sugerować. Nie powiem Wam, że ta książka jest tak
zła, że nie powinniście jej tykać, jednak również nie będę namawiać Was do
zapoznania się z nią. Ta historia ma trochę wad i trochę zalet. Ja umieszczam
ją po środku stawki, zastanawiając się czy warto sięgać po inne książki
autorki.
Mój
osąd: Zapchlony wilkołak – 5/10
Brak komentarzy: