267. Recenzja „Układanka z uczuć” - Małgorzata Garkowska

września 05, 2016
„Układanka znowu się przekręciła i pokazuje zupełnie inny obrazek.”
Autor: Małgorzata Garkowska

Tytuł: Układanka z uczuć

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Narracja: trzecioosobowa

Główny bohater: Agnieszka Rajewska

Romans: Agnieszka + Paweł

Ogumienie: Ta okładka nie jest nadzwyczajna. Wydaje się być czymś całkowicie normalnym i nie zaskakuje nas niczym, choć naprowadza nas na klimat opowieści. Pełen melancholii i zastanowienia. Jedynym jej mankamentem są włosy modelki, które wydają się być zrobione komputerowo, co wygląda dość nierealistycznie.

Najlepsze zastosowanie: Życie Agnieszki zawsze było proste i spokojne. Mieszkała z rodzicami na wsi, gdzie pomagała zajmować się gospodarstwem i nawet jeśli nie mieli dużo pieniędzy to i tak dziewczyna była szczęśliwa. Poza momentami, kiedy rodzice zabraniali jej pójść na studia. To było jej jedyne marzenie, którego nie chcieli spełnić. Ale wszystko zmieniło się po tym, jak jeden ze studentów namalował jej portret. Bogaty przedsiębiorca zainteresował się dziewczyną z obrazu i postanowił ją odnaleźć i się z nią ożenić. Przybył do wsi Agnieszki, aby ją poznać i dowiedzieć się na jej temat więcej. Sprawy między nimi nabierały rozpędu i oboje czuli, że ślub to tylko kwestia czasu. Byli szczęśliwi, zakochani, jednak wszystko zmieniło się po ślubie. Rodzina Agnieszki się od niej odwróciła. Dziewczyna została całkiem sama w nieznanym świecie, w mieście, gdzie nikogo nie zna. Dodatkowo Paweł zaczął zachowywać się bardziej agresywnie i stanowczo. Zmienił się całkowicie, co dla Agnieszki było potężnym ciosem. Pewnego dnia, podczas spotkania z dawnym przyjacielem Paweł, nieco już wcięty opowiada historię, która sprawia, że życie Agnieszki zaczyna się walić. A ich małżeństwo wydaje się być nietrwałe i niepewne. Czy uda im się ocalić swoją przyszłość i naprawić przeszłość?

Tykać to kijem?: Ostatnimi czasy coraz częściej sięgam po obyczajówki, choć do polskich autorek nadal podchodzę z dystansem. Jednak kiedy przeczytałam opis tej powieści pomyślałam, że może to być coś intrygującego. Do tego zaproponowano mi patronat tej książki! Tego przepuścić już nie mogłam.

Bohaterowie: Najważniejsi w całej opowieści są Paweł i Agnieszka. Para pozornie do siebie niepasująca. On – pochodzący z wyższych sfer. Syn znanego adwokata, uważający, że wszystko da się załatwić pieniędzmi. Ona – skromna dziewczyna ze wsi, chcąca prowadzić gospodarstwo, które ojciec jej zostawił. Różnią się od siebie bardzo, dlatego ciężko zrozumieć jakim cudem zostali parą. Razem wyglądają na szczęśliwych i radosnych, jednak po ślubie wszystko zaczyna się zmieniać i w domu zaczynają się zgrzyty. Paweł zaczyna być stanowczy i apodyktyczny. Posługuje się półsłówkami, nie chce rozmawiać z żoną, a jedynie podaje jej krótkie komunikaty i polecenia, do których ona musi się dostosowywać. Agnieszka jest raczej stateczna, więc przystaje na wszystko, co on jej karze. Boi się go zdenerwować, więc stara się nie kłócić i zachowuje się tak, jak jej mąż pragnie.

Mówiąc szczerze nie polubiłam ani Pawła, ani Agnieszki. On przez swoją stanowczość i brak chęci do rozmowy mnie irytował. Nie potrafił zamienić ze swoją żoną kilku słów, aby wyjaśnić wszystkie niejasne dla niej sytuacje. Wolał, aby ona snuła domysły i zaczęła się od niego odsuwać. Ona z kolei przez pół książki prawie cały czas płakała nad swym losem. Nie potrafiła zrobić niczego stanowczego i wciąż była bierna. Mimo że bohaterowie nie skradli mojego serca to jestem zadowolona z tego, w jaki sposób zostali wykreowani. Bo w tej powieści właśnie o to chodziło. On musiał być taki stanowczy i pewny swego, a ona uległa i pełna pokory. Gdyby było inaczej cała historia nie miałaby sensu. Ponadto postacie są dobrze dopracowane i pełne emocji, przynajmniej w większości, bo niekiedy bohaterowie drugoplanowi bywali sztuczni, ale nie na tyle, aby przeszkadzało to w lekturze.

Pióro: Autorka nie pisze skomplikowanym językiem, więc czytanie powieści nie sprawia większego problemu. Jedynym mankamentem jest plątanie czasów. Nieco się gubiłam, kiedy co działo się w teraźniejszości, a co w przeszłości.

Całokształt: Opis książki zapowiadał wspaniałą historię, pełną niesamowitych i zaskakujących wydarzeń. Pomysł autorka miała świetny, jednak nie wszystko wyszło dobrze. Przede wszystkim cała historia, moim zdaniem zaczyna się w złym momencie. Agnieszka i Paweł są już po ślubie, jej matka się od niej odwróciła i tak naprawdę już wszystko zaczyna pędzić ku zagładzie. Moim skromnym zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby rozpoczęcie tej opowieści od ich pierwszego spotkania. Abyśmy zobaczyli jacy byli, zanim wzięli ślub, który wiele zmienił. Wystarczyłoby zamieścić początek ich znajomości, później tylko kilka najważniejszych faktów pomiędzy pierwszym spotkaniem, a ślubem. Sam ślub, a później mogłaby iść cała ta opowieść. Dzięki temu mielibyśmy szerszy obraz. Wiedzielibyśmy czy Paweł faktycznie był taki wspaniały i niesamowity przed ślubem. A także jak dokładnie wyglądała sytuacja ze ślubem, na który nie przybyła rodzina Agnieszki.

Jednak pomimo kilku powyższych błędów historia jest naprawdę interesująca. To, jak bohaterowie gubią się w gąszczu własnych uczuć, nie mogąc się odnaleźć. Jak kłamią, oszukują i uciekają od siebie coraz dalej. Jak ta piękna bajka, w której początkowo uczestniczyli zaczyna zamieniać się w koszmar zwany prawdziwym życiem. Właśnie to jest ukazane w tej opowieści – prawdziwość życia. To jakie ono potrafi być piękne i okropne. Jak potrafi człowieka sponiewierać, zaskoczyć i uszczęśliwić. Cała ta historia jest pełna uczuć i emocji, które ciężko okiełznać, a co dopiero ułożyć w sensowną całość.

Kasia radzi: Może i nie do końca jestem zadowolona z tego, co dostałam, ale zapisuję tę książkę na plus. Uważam, że mimo wszystko jest warta uwagi i można poświęcić jej chwilę swojej uwagi, aby sprawdzić, co interesującego przedstawiła nam autorka.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.