278. Recenzja „Na przekór nocy” - Estelle Laure

października 18, 2016
„Jestem tak potwornie samotna, że ludzie w Chinach na pewno czują moją samotność przez podeszwy butów.”
Autor: Estelle Laure

Tytuł: Na przekór nocy

Wydawnictwo: Jaguar

Narracja: pierwszoosobowa – Lucille

Główny bohater: Lucille Bennett – 17 lat

Romans: Lucille + Digby

Ogumienie: To jest największy plus całej tej książki. Ta okładka jest tak nieziemska, piękna i niesamowita, że ciężko jest oderwać od niej wzrok. Idealnie stonowane barwy i to hipnotyzujące spojrzenie modelki sprawiają, że nie jest łatwo przejść obok niej obojętnie. Liczę na więcej okładek tak ślicznych i niesamowitych.

Najlepsze zastosowanie: Świat Lucille powoli się rozpada. Siedemnastolatce nie jest łatwo go posklejać, aby tworzył piękną całość. Jej ojciec przebywa w zakładzie dla psychicznie chorych. Ta sytuacja całkowicie przerosła jej matkę, która wyjechała i zostawiła Lucille samą. Do tego dziewczyna musi opiekować się swoją młodszą siostrą. Wszystko ma się ku upadkowi. Nie jest łatwo utrzymywać dom i chodzić do szkoły. Ponadto trzeba wychowywać młodszą siostrę i nie dać jej poznać, że życie wcale nie jest takie proste. Że mama już nigdy nie wróci. Lucille postanawia rozpocząć pracę, aby mieć jak płacić rachunki i kupować jedzenie. Wszystko próbuje pogodzić ze szkołą i opieką nad Wren. W tym wszystkim pomaga jej najlepsza przyjaciółka i jej brat, w którym dziewczyna jest zakochana. Szara rzeczywistość zaczyna przytłaczać Lucille i właśnie wtedy znajduje coś, czego szukała od dawna. Miłość stoi u jej drzwi, jednak nie będzie ona prosta. Może powodować cierpienie innych, bywa trudna i z całą pewnością zakazana. Dziewczyna musi zastanowić się nad wszystkimi jej aspektami, jednak to jak wielkie szczęście otrzymuje w tym okropnym czasie może powodować zdezorientowanie. Siedemnastolatka musi poczuć jak smakuje prawdziwe życie i jak z pozoru łatwe decyzje stają się tymi najtrudniejszymi w życiu.

Tykać to kijem?: Do tej książki swoim magnetyzmem przyciągała mnie okładka, jednak kiedy w księgarni zauważyłam, że jest ona tak cienka zwątpiłam w sens jej czytania. Wolę pozycje, które mają ponad trzysta stron. W krótszych wszystko dzieje się zbyt szybko. Ale z jakiegoś powodu w końcu sięgnęłam po nią.

Bohaterowie: Przyznam szczerze, że bohaterowie nie zostali wykreowani bardzo dobrze. Nie uważam, że są sztucznymi, pozbawionymi realności postaciami, jednak czasami brakowało im czegoś. Przez większość czasu byli interesujący i zastanawiający. Posiadali wiele rzeczywistych cech, które nie zawsze potrafili odpowiednio wyrazić. Mimo wszystko nie zostali stworzeni bardzo źle, choć zdecydowanie można było uczynić ich bardziej realnymi, dzięki czemu cała ta opowieść miałaby lepszy wydźwięk. Wszystko miałoby większy rozgłos i myślę, że mocniej trafiłoby do czytelnika. Natomiast teraz mam kilka uwag, które mi przeszkadzają.

Jeśli chodzi o samą Lucille – nie do końca wiem, co mogłabym na jej temat opowiedzieć. Jest to dziewczyna zdecydowanie pełna sprzeczności. Przede wszystkim jest twarda, gdyż kiedy matka ją opuściła zaczęła sama pracować, utrzymując dom. Nie szukała pomocy u innych uważając, że to przyniesie więcej kłopotów niż pożytku. Jednak w sferze uczuć zachowywała się nieracjonalnie i dość chaotycznie. Ja wiem, że panowanie nad uczuciami nie jest czymś łatwym i nie ma możliwości powiedzieć sobie, że to koniec i więcej o tej osobie nie myśleć. Kiedy uczucia biorą górę wszystko inne się zaciera, dlatego nie mam większych zastrzeżeń do Lucille. Bo wiem, że kiedy w grę wchodzi miłość bycie racjonalnym wcale tak łatwo nie przychodzi.

Pióro: To jest bardzo mocny punkt całej opowieści. Autorka posiada ciekawy styl pisania, który pomaga lepiej się wczuć w całą opowieść. Dzięki temu czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie.

Całokształt: Spodziewałam się zwykłej młodzieżówki. Książki przewidywalnej, nie do końca dobrej oraz zapełnionej miłością. Ale dostałam dość intrygującą historię z bardzo fajnym stylem pisania. Nie jest to jednak historia pozbawiona wad. Jeśli jednak je wszystkie usunąć w cień mamy naprawdę dobrą opowieść. Gdzie główna bohaterka gubi się w swojej niecodziennej sytuacji i nie do końca wie jak ma postępować. Wszystko zwala się na nią niespodziewanie i sprawia, że staje się to ogromnie przytłaczające dla siedemnastolatki. Autorka miała interesujący pomysł, jednak nie wszystko udało jej się dobrze dopracować.

Największym mankamentem są relacje między bohaterami oraz dialogi bywają okropnie sztuczne i wymuszone. Miłość, która spotyka Lucille jest również nieco niedopracowana i wydaje się jakby to uczucie ze strony chłopaka było nie do końca szczere. Dziewczyna cały czas opowiada o swoich emocjach, więc łatwiej jest w nie uwierzyć, ale u niego nie jest to tak jasne i klarowne. Wydawało mi się, że robi to na pokaz. Na potrzeby tej książki, a tak naprawdę czuje coś całkiem odmiennego.

Kasia radzi: Nie chcę Wam jej odradzać, gdyż książka posiada niesamowity klimat i świetny styl pisania, jednak posiada również kilka niedociągnięć, które mogą zabierać nieco radości z czytania. Mimo wszystko ja zapisuję tę książkę na plus i liczę, że w innych historiach autorka się już poprawi, bo zdecydowanie posiada potencjał.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10  

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.