278. Recenzja „Na przekór nocy” - Estelle Laure
„Jestem tak potwornie samotna, że ludzie w Chinach na pewno czują moją samotność przez podeszwy butów.”
Autor: Estelle
Laure
Tytuł: Na
przekór nocy
Wydawnictwo: Jaguar
Narracja:
pierwszoosobowa – Lucille
Główny
bohater: Lucille Bennett – 17 lat
Romans: Lucille +
Digby
Ogumienie: To jest
największy plus całej tej książki. Ta okładka jest tak nieziemska, piękna i
niesamowita, że ciężko jest oderwać od niej wzrok. Idealnie stonowane barwy i
to hipnotyzujące spojrzenie modelki sprawiają, że nie jest łatwo przejść obok
niej obojętnie. Liczę na więcej okładek tak ślicznych i niesamowitych.
Najlepsze
zastosowanie: Świat Lucille powoli się rozpada. Siedemnastolatce nie jest łatwo
go posklejać, aby tworzył piękną całość. Jej ojciec przebywa w zakładzie dla
psychicznie chorych. Ta sytuacja całkowicie przerosła jej matkę, która
wyjechała i zostawiła Lucille samą. Do tego dziewczyna musi opiekować się swoją
młodszą siostrą. Wszystko ma się ku upadkowi. Nie jest łatwo utrzymywać dom i
chodzić do szkoły. Ponadto trzeba wychowywać młodszą siostrę i nie dać jej
poznać, że życie wcale nie jest takie proste. Że mama już nigdy nie wróci.
Lucille postanawia rozpocząć pracę, aby mieć jak płacić rachunki i kupować
jedzenie. Wszystko próbuje pogodzić ze szkołą i opieką nad Wren. W tym
wszystkim pomaga jej najlepsza przyjaciółka i jej brat, w którym dziewczyna
jest zakochana. Szara rzeczywistość zaczyna przytłaczać Lucille i właśnie wtedy
znajduje coś, czego szukała od dawna. Miłość stoi u jej drzwi, jednak nie
będzie ona prosta. Może powodować cierpienie innych, bywa trudna i z całą
pewnością zakazana. Dziewczyna musi zastanowić się nad wszystkimi jej
aspektami, jednak to jak wielkie szczęście otrzymuje w tym okropnym czasie może
powodować zdezorientowanie. Siedemnastolatka musi poczuć jak smakuje prawdziwe
życie i jak z pozoru łatwe decyzje stają się tymi najtrudniejszymi w życiu.
Tykać
to kijem?: Do tej książki swoim magnetyzmem przyciągała mnie okładka, jednak
kiedy w księgarni zauważyłam, że jest ona tak cienka zwątpiłam w sens jej
czytania. Wolę pozycje, które mają ponad trzysta stron. W krótszych wszystko
dzieje się zbyt szybko. Ale z jakiegoś powodu w końcu sięgnęłam po nią.
Bohaterowie: Przyznam
szczerze, że bohaterowie nie zostali wykreowani bardzo dobrze. Nie uważam, że są
sztucznymi, pozbawionymi realności postaciami, jednak czasami brakowało im
czegoś. Przez większość czasu byli interesujący i zastanawiający. Posiadali
wiele rzeczywistych cech, które nie zawsze potrafili odpowiednio wyrazić. Mimo
wszystko nie zostali stworzeni bardzo źle, choć zdecydowanie można było uczynić
ich bardziej realnymi, dzięki czemu cała ta opowieść miałaby lepszy wydźwięk.
Wszystko miałoby większy rozgłos i myślę, że mocniej trafiłoby do czytelnika.
Natomiast teraz mam kilka uwag, które mi przeszkadzają.
Jeśli chodzi o samą Lucille – nie do
końca wiem, co mogłabym na jej temat opowiedzieć. Jest to dziewczyna
zdecydowanie pełna sprzeczności. Przede wszystkim jest twarda, gdyż kiedy matka
ją opuściła zaczęła sama pracować, utrzymując dom. Nie szukała pomocy u innych
uważając, że to przyniesie więcej kłopotów niż pożytku. Jednak w sferze uczuć
zachowywała się nieracjonalnie i dość chaotycznie. Ja wiem, że panowanie nad
uczuciami nie jest czymś łatwym i nie ma możliwości powiedzieć sobie, że to koniec
i więcej o tej osobie nie myśleć. Kiedy uczucia biorą górę wszystko inne się
zaciera, dlatego nie mam większych zastrzeżeń do Lucille. Bo wiem, że kiedy w
grę wchodzi miłość bycie racjonalnym wcale tak łatwo nie przychodzi.
Pióro: To jest
bardzo mocny punkt całej opowieści. Autorka posiada ciekawy styl pisania, który
pomaga lepiej się wczuć w całą opowieść. Dzięki temu czyta się ją bardzo szybko
i przyjemnie.
Całokształt: Spodziewałam
się zwykłej młodzieżówki. Książki przewidywalnej, nie do końca dobrej oraz
zapełnionej miłością. Ale dostałam dość intrygującą historię z bardzo fajnym
stylem pisania. Nie jest to jednak historia pozbawiona wad. Jeśli jednak je
wszystkie usunąć w cień mamy naprawdę dobrą opowieść. Gdzie główna bohaterka
gubi się w swojej niecodziennej sytuacji i nie do końca wie jak ma postępować.
Wszystko zwala się na nią niespodziewanie i sprawia, że staje się to ogromnie
przytłaczające dla siedemnastolatki. Autorka miała interesujący pomysł, jednak
nie wszystko udało jej się dobrze dopracować.
Największym mankamentem są relacje
między bohaterami oraz dialogi bywają okropnie sztuczne i wymuszone. Miłość,
która spotyka Lucille jest również nieco niedopracowana i wydaje się jakby to
uczucie ze strony chłopaka było nie do końca szczere. Dziewczyna cały czas
opowiada o swoich emocjach, więc łatwiej jest w nie uwierzyć, ale u niego nie
jest to tak jasne i klarowne. Wydawało mi się, że robi to na pokaz. Na potrzeby
tej książki, a tak naprawdę czuje coś całkiem odmiennego.
Kasia
radzi: Nie chcę Wam jej odradzać, gdyż książka posiada niesamowity
klimat i świetny styl pisania, jednak posiada również kilka niedociągnięć,
które mogą zabierać nieco radości z czytania. Mimo wszystko ja zapisuję tę
książkę na plus i liczę, że w innych historiach autorka się już poprawi, bo
zdecydowanie posiada potencjał.
Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: