277. Recenzja „Art & Soul” - Brittainy C. Cherry
„Czasami łatwo zapominało się, że dorośli to tylko dzieci w większych ciałach, i że ich serca pękają tak samo, jak nasze.”
Autor: Brittainy C. Cherry
Tytuł: Art & Soul
Wydawnictwo: Filia
Narracja: pierwszoosobowa
– Aria, Levi
Główny bohater: Aria Watson – 16 lat; Levi Myers – 17 lat
Romans: Aria + Levi
Ogumienie: Okładka
jest doprawdy śliczna, ale wprowadza w ogromny błąd. Dlaczego ktoś umieścił
parę prawie dorosłych ludzi na zdjęciu, kiedy główni bohaterowie są
nastolatkami? A możemy się domyślić, że to oni, gdyż w książce Aria ma wygolone
pół głowy, a Levi ma dokładnie takie tatuaże jakie są przedstawione na zdjęciu.
Dlaczego graficy chcieli wprowadzić czytelników w błąd?
Najlepsze
zastosowanie: Aria nie była dziewczyną wyróżniającą się w szkole. Uczyła się
przeciętnie, żyła w cieniu i spokoju, jedyną wyróżniającą ją rzeczą była jej
artystyczna dusza, to jak niezwykle potrafiła tworzyć. Miała tylko jednego
przyjaciela, który zrobiłby dla niej wszystko. Żyła bez żadnych problemów. Do
czasu. Podjęła jedną złą decyzję, która kosztowała ją reputację i
niewidzialność. Wszyscy zaczęli widzieć w niej puszczalską zdzirę. Oprócz
niego. Levi to chłopak, który dopiero przybył do miasteczka, gdzie Aria mieszka
od dzieciństwa. Nie jest zwykłym chłopakiem, choć z racji tego, że jest
przystojny wszyscy chcą się z nim zaprzyjaźnić. Jednak jego nie interesują
imprezy, piękne dziewczyny, puste i chichoczące mu do ucha. Jedyną, na którą
zwraca uwagę jest Aria. Los postawił ich w trudnym położeniu. Poznali się w
trudnym momencie dla Arii, ale również sprawił, że zaczęli sobie pomagać.
Zaczęli żyć razem, próbując poskładać wszystkie części siebie w piękną całość.
Chcieli czegoś niesamowitego od życia albo przynajmniej szczęśliwego, bo tego
ostatnio im poskąpił. Zasłużyli na to, ale czy dostali?
Tykać
to kijem?: Autorkę znam z powieści Kochając
pana Danielsa, dlatego postanowiłam przeczytać inne jej powieści. Kiedy
usłyszałam, że wychodzi kolejna książka jej autorstwa wiedziałam, że muszę jak
najszybciej ją poznać. Co prawda nieco mi się zeszło zanim ją przeczytałam, ale
najważniejsze, że się udało.
Bohaterowie: Nie wiem
kogo mam winić za to haniebne niedopatrzenie – dlaczego nikt nie powiedział, że
oni są tak młodzi?! Myślałam, że to New Adult, a tu główni bohaterowie okazują
się być nastolatkami. Chyba bym z takim zapałem jej nie poszukiwała, gdybym
wiedziała, że są tak młodzi. Ale przejdźmy do ich indywidualnej oceny.
Zacznijmy od Arii. Ją mniej polubiłam. Co prawda z racji tego, w jakiej
sytuacji się znalazła rozumiem jej zagubienie i brak zdecydowania, ale czasami
bywała mocno irytująca. Jej decyzje były nieprzemyślane i całkowicie
bezsensowne. Zachowywała się dziecinnie i nie przekonała mnie do siebie. Co
prawda pod koniec opowieści nieco mądrzeje i jej decyzje są sensowniejsze.
Wreszcie wydaje się być stanowcza, choć czasami nadal bywa nieco dziecinna.
Levi to świetny chłopak i interesująco
wykreowana postać. Jest on bardzo dziwny, nieprzeciętny i niesamowity. Jego
decyzje są nieprzewidywalne i szalone. Mimo przeciwności losu bywa szczęśliwy i
pełen wigoru. Ma wiele pozytywnych cech i zawsze uśmiech na ustach. Jasnym
jest, że pod tym szczęściem kryje się wiele bólu. Chłopak nigdy nie miał lekko,
choć zdawać by się mogło, że wszystko jest w porządku nie ma na co narzekać. Od
zawsze to matka go nauczała, nie pozwalając mu wychodzić na zbyt długo z domu.
Na początku nie miał nic przeciwko takiemu traktowaniu, gdyż ona była
szczęśliwa i zadowolona, a on również nie czuł, że jest źle traktowany.
Pióro: Niewiele
zmieniło się, jeśli chodzi o styl autorki. Pisze w prosty i przystępny sposób,
typowy dla powieści New Adult. Nie wyróżnia się niczym szczególnym i można
czytać ją z prędkością światła.
Całokształt: Tej
książce mam wiele do zarzucenia, choć jednocześnie wiele rzeczy mi się podobało.
Przede wszystkim opis oraz okładka wskazują, że bohaterowie mają mniej więcej
po 18 czy 19 lat. A może i więcej. Natomiast w środku dostajemy dwójkę okropnie
zagubionych nastolatków, którzy niekiedy irytują swoim zachowaniem i sprawiają,
że nie do końca jesteśmy co do nich przekonani. Ponadto otrzymujemy całą górę
sztucznych, wymuszonych i niekiedy niezrozumiałych dialogów, gdzie tematy
zmieniają się z zawrotną prędkością i czasami nie jest łatwo za nimi nadążyć.
Poza tym na dokładkę autorka seruje nam stworzony na siłę romans, gdzie czuć
bardzo mało chemii między bohaterami. To tak jakby założyła sobie, że mają być
razem i nic nie jest w stanie przeszkodzić jej w realizacji tego planu. Dużo
lepiej jakby zostali przyjaciółmi lub gdyby dostali więcej czasu na rozwinięcie
miłości między sobą.
Tym, co podobało mi się w tej
opowieści jest sama historia. Pomysł stworzenia czegoś tak nierzeczywiście
rzeczywistego sprawił, że mocniej wczuwamy się w całą historię. Niestety, ale
młodzi bohaterowie, ich wymuszone i sztuczne dialogi oraz zbyt szybko
postępująca relacja między nimi nieco zabija cały wątek. Specjalnie nie mówię
Wam, co dokładnie tam się dzieje, abyście mogli sami to odkryć, gdyż uważam, że
skoro w opisie tego nie zawarli, to ja również nie powinnam o tym wspominać.
Kasia
radzi: Autorce daję ostatnią szansę. Może i Kochając pana Danielsa było interesujące, ale miało również małe
wady. W Art & Soul te mankamenty
są bardziej widoczne i jest ich o wiele więcej. Zobaczymy jak będzie w Powietrzu, którym oddycha. Jeśli na tej
książce się zawiodę więcej do Brittainy C. Cherry nie wrócę.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: