282. Recenzja „Pierwszy dzień wiosny” - Oksana Pankiejewa

listopada 15, 2016
Autor: Oksana Pankiejewa


Tytuł: Pierwszy dzień wiosny

Seria: Kroniki Dziwnego Królestwa #2

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

Narracja: trzecioosobowa

Główny bohater: ciężko powiedzieć

Ogumienie: Okładki do tej serii zostały zaprojektowane w taki sposób, aby w jakimś stopniu ukazywać to, co znajdziemy na kartach powieści. Za to zdecydowany plus. Uwielbiam, gdy takie zabiegi mają miejsce, gdyż żyję w przekonaniu, że zarówno okładka jak i treść powinny być z sobą kompatybilne. Wracając jednak tutaj. Nie jest to może najpiękniejsza grafika, ale widać ogólny zamysł. Zdecydowanie chodzi tutaj o walkę ze smokiem, a dziewczyna to Olga, która próbuje z nim wygrać.

UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ CZĘŚCI [PRZEKRACZAJĄC GRANICE]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Najlepsze zastosowanie: Życie Olgi nie jest łatwe. Szczególnie teraz. Myślała, że będąc studentką kierunku bez większej przyszłości i przeżywającą wieczne zawody miłosne osiągnęła wyżyny trudności życia. W Ortanie sprawy jednak jeszcze bardziej się pokomplikowały. Zazdrosne damy, będące kochankami króla widziały w dziewczynie zagrożenie. Pomyślały, że jest to kandydatka na żonę dla Szellara. Aby nie przeszkadzała im więcej w próbach uwodzenia króla, chciały się jej pozbyć. Czarodziej, a może bardziej szarlatan, rzucił na nią zaklęcie, które teraz odstrasza od niej potencjalnych kochanków. Olga musi, przynajmniej według tych, którzy wierzą, że to zaklęcie jest groźne, odnaleźć mężczyznę, który został jej przyrzeczony. Ale jak odnaleźć faceta, który zniknął przed kilkoma laty i wszelki ślad po nim zaginął? A do tego trzeba przyzwyczaić się do myśli, że prawdopodobnie zostanie się rzuconym smokowi na pożarcie, gdyż jakaś zapłata mu się należy, a Olgowa klątwa sprawia, że znajduje się pierwsza w kolejce do smoka. Jednak dziewczyna nie ma zamiaru poddać się tak łatwo. Razem z kilkoma innymi ofiarami postanawia stawić czoło okropnej bestii. Nie będzie jej głupia poczwara przeszkadzała w życiu. Zwłaszcza teraz, kiedy znalazła sobie przystojnego i wreszcie nią zainteresowanego kochanka. Trzeba zaopatrzyć się w najlepszą broń i sprawić, że smok zniknie z powierzchni ziemi. A jeśli nie to przynajmniej zginą próbując go pokonać.

Tykać to kijem?: Oksana Pankiejewa zaintrygowała mnie swoją opowieścią w części pierwszej. Jak zaznaczałam w recenzji było to wprowadzenie do większej historii. Działo się dość sporo, ale potrzeba było nieco czasu, aby się w to wszystko zagłębić. Chciałam sprawdzić czy tutaj dostaniemy już niesamowitą akcję i czy będzie równie dobra co część pierwsza.

Bohaterowie: W całej opowieści mamy do czynienia z dużą liczbą bohaterów. Ciężko jest wyłonić jednego, na którym skupiałaby się większość akcji, gdyż tak naprawdę każdy z nich ma swoje pięć minut. Tutaj więcej razy widzimy poczynania Olgi, Cantora oraz Szellara. Ta trójka zostaje wysunięta na pierwszy plan. Cała reszta zostaje gdzieś z boku, choć nadal jest widoczna i ich obecność jest znacząca dla przebiegu całej akcji. Przejdźmy jednak do szczegółów. Olga na początku książki ma depresję. Mówiąc szczerze rozumiem jej stan ducha, gdyż sama byłabym wkurzona, gdyby kazali mi chodzić cały czas w spódnicy i jakimś beznadziejnym czepku. Do tego miałabym jeszcze pracować w jakimś miejscu, gdzie wcale mi się nie podoba. Może nie jest to dziewczyna, którą polubiłabym jako osobę w prawdziwym życiu, ale jako postać sprawuje się bardzo dobrze i jej charakter idealnie wpasowuje się w klimat opowieści. Nie chodzi mi o to, że dziewczyna zostaje wpasowana w te średniowieczne standardy, ale właśnie mam na myśli to, że ucieka od tego i buntuje się przeciw tym niekiedy głupim i bezsensownym zasadom. Podoba mi się jej sposób bycia, dzięki któremu jest bardzo wyrazistą postacią.

Przejdźmy teraz do Cantora. Niezwykle tajemniczy jegomość. Mam co do niego parę podejrzeń, jednak nie chcę się nimi z Wami dzielić, gdyż to nic potwierdzonego, a jeśli są prawdziwe to byłby to spoiler niesłychany dla osób, które jeszcze tego nie czytały. Jego postać również mnie intryguje i sprawia, że mamy wiele pomysłów na to jak mogła wyglądać jego przeszłość. Liczę na to, że w kolejnej części potwierdzą się moje przypuszczenia, gdyż byłoby to świetne rozwiązanie moim zdaniem.

Nie wiem czy pisać coś o Szellarze. Jego osobowość jest bardzo skomplikowana i wielowarstwowa. Niekiedy również bywa sprzeczna, dlatego nie jest łatwo go odkryć, choć początkowo wydaje się być dość prostym człowiekiem. Nie wiem co z niego będzie, ale liczę na ciekawe i zaskakujące rozwiązanie sprawy jego ożenku, do którego z całą pewnością dojdzie niebawem.

Pióro: Autorka nie ma ciężkiego stylu pisania. Całą opowieść czyta się dość szybko i bardzo dużych kłopotów z zagłębieniem się w akcję wcale nie ma.

Całokształt: Jakiś ktoś powiedział, że w tej części niewiele się dzieje. Z jednej strony się zgodzę, ale z drugiej zdecydowanie nie. Prawdą jest, że mocnej, wyrazistej, szybkiej akcji tutaj nie doświadczymy. Nie ma raczej walk czy zamachów. Wiele spraw po prostu zostaje wyjaśnionych. Pojawia się, może nie uczucie, ale coś zbliżonego do niego. Pod takim względem dzieje się wiele. Zmienia się nieco w życiu Olgi, u Szellara również wiele się dzieje, ale zdecydowanie nie są to jakieś nieprawdopodobne zdarzenia pełne skrajnych uczuć. Każdy odbierze tę książkę inaczej. Niektórzy się przy niej wynudzą, gdyż nie widać w niej zbyt wielu emocjonalnych aspektów, które mogłyby przyprawić o palpitacje serca. Natomiast inni będą zadowoleni z takiego obrotu spraw, bo mimo że akcja nieco zaczęła zwalniać to nadal mamy intrygę, coś dzieje się na naszych oczach, choć czasami nie tak szybko jak byśmy tego chcieli. Ja raczej należę do tej drugiej grupy. Cieszę się, że autorka raczej idzie w tym kierunku. Nie ma tutaj jakichś wojen, zamachów czy innych krwawych wyrównań rachunków. Wszystko jest stonowane, ale kiedy trzeba robi się niebezpiecznie i niezbyt cukierkowo.

Kasia radzi: Nie będę Was przekonywać, że powinniście zabierać się za tę serię, gdyż to Wasza indywidualna sprawa. Nie sądzę, aby każdy z Was był zadowolony z tego, co tutaj można dostać, dlatego nie chcę mówić zbyt wiele. Mimo wszystko jeśli czujecie się zaintrygowani to myślę, że warto spróbować. Możliwe, że będzie to dla Was niezapomniana przygoda.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.