286. Recenzja „W cieniu prawa” - Remigiusz Mróz
„Pytanie to padało już do końca dnia. Każda odpowiedź była taka sama, ale Erik nie miał pojęcia, czy to wystarczyłoby do wydania korzystnego dla nich wyroku.”
Autor: Remigiusz
Mróz
Tytuł: W cieniu
prawa
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Narracja:
trzecioosobowa
Główny
bohater: Erik Landecki
Ogumienie: Do
okładek powieści Mroza nigdy nie mam zastrzeżeń. Również tutaj obędzie się bez
jakichkolwiek moich zarzutów. Mamy wprowadzenie do mrocznego klimatu opowieści.
Może nie do końca widoczne jest to, że akcja będzie rozgrywała się na początku
XX wieku, jednak można się domyślić, że obecne czasy raczej to nie są. Według
mnie mimo wszystko ta grafika pasuje do tej nieco krwawej i pełnej intryg
historii.
Najlepsze
zastosowanie: Galicja, rok 1909. Erik Landecki ze swoją dość złą opinią i
przeszłością nieprzemawiającą na jego korzyść zostaje zatrudniony na
czyścibuta. Wydaje mu się, że będzie to łatwe i stosunkowo przyjemne zajęcie,
które nie będzie wymagało od niego większego wysiłku. Okazuje się, że to wcale
nie jest takie proste. Jednak zanim chłopakowi udaje się wgryźć w tajniki tego
fachu, w austriackim dworku dochodzi do morderstwa. Ofiarą okazuje się być
dziedzic rodu. Osobą, na którą spadają wszystkie podejrzenia jest oczywiście
nowoprzybyły Polak. Ponadto pojawiają się dowody i zeznania, które zaczynają
obciążać Erika. Wszystko wydaje się być rozstrzygnięte. Chłopak zostaje
zamknięty i rozprawa się rozpoczyna. Teraz musi zacząć walkę o prawdę. Musi
dowiedzieć się jak najszybciej co się wydarzyło i z jakiego powodu ktoś pragnie
się go pozbyć. Czas na walkę nie tylko z kłamstwami i nastawionymi przeciw nimi
austriackimi władzami, ale też z prawem, które zdecydowanie nie jest po jego
stronie. Czy uda się ocalić Erika przed powieszeniem? Czy cała prawda wreszcie
ujrzy światło dzienne, czy już na zawsze pozostanie niewyjaśniona? Jak potoczą
się losy zagubionego chłopaka z Polski?
Tykać
to kijem?: Po tę pozycję sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu autora.
Ostatnio mam małą manię na punkcie tego Pana i czytam każdą jego książkę jaka
wpadnie mi w łapki. Nie wiem czy zauważyliście, ale od lipca w każdym stosiku
pojawiała się minimum jedna jego książka. To chyba o czymś świadczy?
Bohaterowie: Kreacja
bohaterów zawsze u Mroza stała na wysokim poziomie. Nawet w Ekspozycji, kiedy główny bohater nie do
końca mi się spodobał nie było to spowodowane jego słabym dopracowaniem, a po prostu
typem osobowości, która nie do końca do mnie przemawia. Tutaj również można się
o tym przekonać. Każda z przedstawionych postaci jest skonstruowana w sposób
wystarczający. Nie czujemy ich nierzeczywistości, wręcz przeciwnie – wydaje nam
się, że są niezwykle realni. Problem polega jednak na tym, że nie ma raczej
żadnej postaci, która by się nam spodobała. Każda ma jakąś cechę, która nas od
siebie odpycha. Coś, co sprawia, że nie do końca jej ufamy albo jej decyzje
wydają się być nie do końca przemyślane czy też po prostu błędne.
Najbardziej przekonał mnie do siebie
majordom, posiadający twardy kręgosłup moralny, przez którego przemawiały przez
większość czasu lata doświadczeń. Do niego mam najmniej zastrzeżeń, jednak nie
polubiłam go całkowicie. Nie jestem w stanie wskazać Wam konkretnych powodów
mojego niezadowolenia, jednak wiem, że coś tam w mojej głowie jest bliżej
nieokreślonego, co nie pozwala mi zachwalać go ponad miarę. Może to udział w
intrydze Erika? Tym samym przejdźmy do jego osoby. Bohater, wokół którego
skupia się ogromna ilość akcji. Jednak, aby wszystkiego się na jego temat
dowiedzieć należy przeczytać książkę. Ja Wam nic nie będę zdradzała. Powiem
jednak, że chłopak nie jest bez skazy. Jego zachowanie niekiedy mnie irytowało
i przyprawiało o ból głowy. Ponadto mam do niego kilka zastrzeżeń, jeśli chodzi
o podejmowane przez niego decyzje. Do tego wszystkiego dochodzi jego
nadzwyczajna zdolność do uchodzenia z życiem z najgorszych sytuacji. Czy jest
to jakaś reguła, że każdy bohater musi przeżyć?
Pióro: Do stylu
pisania tego Pana nigdy nie miałam większych zastrzeżeń. Nad wyraz dobrze czyta
mi się powieści napisane przez niego. Tak samo było i z tą, mimo że jej akcja
rozgrywa się w innym wieku.
Całokształt: Z tego,
co słyszałam ta książka początkowo miała być sagą rodzinną. Później przerodziła
się w coś więcej z morderstwem i dużą ilością krwi w tle. Moim skromnym zdaniem
na dobre jej to wyszło tylko w pewnym stopniu. Sama koncepcja była interesująca
i sprawiała, że czytelnik był niezwykle zainteresowany. Wszystko wzięło w łeb,
kiedy zaczęło pojawiać się coraz więcej zawiłości, które sprawiały, że od tego
dobrobytu zaczęło kręcić się w głowie. Ponadto sporo spraw zostało skróconych
do minimum tak, aby książka nie zabrała zbyt wiele stron. Zdecydowanie lepszym
rozwiązaniem byłoby rozbicie jej na kilka części. To stopniowałoby napięcie i
sprawiało więcej frajdy, gdyż wszystko zostałoby lepiej dopracowane, z większą
ilością szczegółów. A tak niektóre rzeczy zostały potraktowane nieco po
macoszemu. Dla mnie niekiedy ta historia brzmiała niezwykle nieprawdopodobnie i
niektóre wydarzenia nie przekonały mnie do siebie. Miałam wrażenie, że czasami
niektóre sprawy były stworzone na siłę, co nie do końca pomagało
realności powieści.
Nie jestem kompetentną osobą, aby
wypowiadać się na temat tła historycznego tej opowieści. Słyszałam zarzuty pod
adresem autora przede wszystkim jeśli chodzi o przekleństwa, których podobno
nie używało się w tamtych czasach. Poza tym przyczepiono się do słowa ‘surrealizm’,
które zostało użyte przez niezbyt zamożnego człowieka. Dostrzeżono również, że
ten termin powstał później niż akcja książki. Jeżeli jest to prawda to mamy
nieco nieścisłości. Czy jest to ogromna zbrodnia? Z pewnością, kiedy pisze się
książkę osadzoną w dawnych czasach powinno zrobić się niezwykle wyczerpujące
dochodzenie, aby żaden czytelnik się nie mógł przyczepić. Co najwyżej jakiś
fanatyk danego okresu może mieć zastrzeżenia, jednak przeciętna osoba nie powinna
widzieć nieścisłości.
Kasia
radzi: Na tę chwilę W cieniu prawa oceniam jako najsłabszą książkę
autora, choć nadal przede mną kilka jego powieści (Mam nadzieję, że niebawem zacznę
czytać Świt, który nie nadejdzie, który spokojnie czeka na półce na swoją
kolei). Z tego powodu nie widzę potrzeby czytania jej przez kogokolwiek. Może
nie jest to najgorsza książka w całym wszechświecie, ale raczej nie wniesie
niczego nowego do Waszego życia.
Mój
osąd: Niechlujny wampir – 6/10
Brak komentarzy: