294. Recenzja „Gra o życie” - James Dashner
„Cały świat zwariował. Wliczając jego.”
Autor: James
Dashner
Tytuł: Gra o
życie
Seria: Doktryna
Śmiertelności #3
Wydawnictwo: Albatros
Narracja: trzecioosobowa
Główny
bohater: Michael – ok. 18 lat
Ogumienie: Okładki
do tej serii w dużej mierze mi się podobają. Mają w sobie coś intrygującego i
zawsze w jakiś sposób nawiązują nieco do wirtualnej rzeczywistości. Jednak ta jakoś
nie do końca do mnie przemawia. Nie mam zielonego pojęcia czym to może być spowodowane,
ale coś sprawia, że nie patrzy mi się zbyt przyjemnie na nią. Ale przecież to
nie okładka jest najważniejsza, a wnętrze.
UWAGA!
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ I DRUGIEJ CZĘŚCI [W SIECI UMYSŁÓW
ORAZ REGUŁA MYŚLI]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Najlepsze
zastosowanie: Kiedyś Sara, Bryson i Michael byli zwykłymi dzieciakami
zanurzającymi się w świat VirNetu. Grali ramię w ramię, niekiedy grzebali w
kodzie, aby poddał się ich woli. Czerpali radość z każdej przygody i cieszyli
się każdą chwilą spędzoną razem. Jednak to wszystko się zmieniło, kiedy agentka
Webber z Służb VirNetu poprosiła ich o pomoc w zgładzeniu Kaina, potężnego
tworu. Od tamtej pory ich życie nie jest takie samo. Michael dowiedział się, że
wcale nie jest człowiekiem, ale tworem, którego Kaine chce wykorzystać do
własnych celów. Właśnie z tego powodu chłopak zajął ciało Jasona Portera. Nie
było i nadal nie jest to dla niego łatwe. Wie, że jeśli pojawi się taka
sposobność, będzie musiał oddać ciało. Nie chciał zabierać Jasonowi życia.
Zanim jednak to nastąpi muszą raz na zawsze rozprawić się z Kainem oraz
Służbami VirNetu, które wcale nie są takie święte. Sara, Bryson i Michael wraz
z małą pomocą ruszają w pełną niebezpieczeństw drogę, która musi zakończyć się
sukcesem. W innym wypadku cały świat pogrąży się w chaosie. Twory będą
zajmowały ciała zwykłych ludzi i każdy będzie musiał mieć się na baczności. Nic
nie jest łatwe. Rozwiązania również. Jednak jakieś decyzje trzeba będzie
podjąć. Nawet jeśli trzeba będzie przypłacić je życiem.
Tykać
to kijem?: Po przeczytaniu Reguły
myśli stwierdziłam, że dokończę przygodę z tą serią. Mimo że nie jest to
najlepszy cykl jaki miałam okazję czytać, to stwierdziłam, że sprawdzę jak się
kończy, aby móc Wam opowiedzieć komu najbardziej się spodoba.
Bohaterowie: Jak
zaznaczałam w recenzjach dwóch poprzednich części, tworzenie postaci nie należy
do największych atutów autora. Prawda, że w Regule
myśli było już nieco lepiej i każdy z bohaterów posiadał w sobie coś
ciekawego. Można było odnaleźć w nim nieco realności, jednak tutaj już nie było
tak dobrze. Wydaje mi się, że autor ponownie zbyt mocno spłycił każdą z
postaci. Zupełnie nie wydawały się one być realne. Poza tym moim zdaniem za
bardzo skupił się na Michaelu. Osobiście uważam, że kiedy autor lub autorka
decyduje się na narrację trzecioosobową to powinien pokazywać akcję z kilku
perspektyw. Tutaj cały czas towarzyszymy Michaelowi i poznajemy tylko i
wyłącznie jego myśli. Przez to tylko on wydaje się być realną postacią, reszta
to tylko marny tusz na papierze.
Pióro: Nie
chciałabym narzekać na styl pisania, bo tak naprawdę wcale nie jest on taki
tragiczny. Może nie urzeka lekkością i czytelnik nie ma wrażenia, że płynie
przez akcję, ale nie jest na szczęście najgorzej. Mimo wszystko książkę
przeczytałam dość szybko, dlatego tym bardziej nie mam mu nic do zarzucenia.
Całokształt: Gdybym
trzecią część czytała niedługo po dwójce to pewna jestem, że bardziej
przypadłaby mi do gustu. Teraz jednak wygląda to wszystko nieco inaczej.
Przestałam zaczytywać się w książkach młodzieżowych i do nich podobnych. Nie
wiem czy stałam się na nie za stara (ta, 20 lat to już starość. No pewnie. Idź
szukać miejsca na cmentarzu, Kaśka), ale po prostu nie wciągają mnie już tak.
Jak widzę zapowiedzi książek Young Adult to nawet nie przeglądam opisów, bo
wiem, że to raczej już nie dla mnie. Może ta pozycja nie jest takim typowym YA,
ale bohaterowie zdecydowanie zachowują się i wyglądają na osoby ok. 16 roku
życia, czyli średnio dojrzale. Bardzo podobnie do wszystkich tych postaci,
których miałam okazję poznać, kiedy lubowałam się w tych młodzieżówkach
pisanych na jedno kopyto, gdzie główna bohaterka nagle dowiaduje się, że ma
moce, albo musi wykonać misję, która wydaje się być skazana na porażkę. Plus
musi ona jeszcze znaleźć chłopaka, w którym zakocha się bez pamięci i na
zawsze. Tak, wiem Doktryna śmiertelności nie do końca o tym opowiada, bo jest
tam chłopak i wcale nie ma wielkiej miłości na śmierć i życie. Ale motyw
podobny, bo zwykły nastolatek musi przeszkodzić potężnemu tworowi. Doprawdy,
całe Służby VirNetu nie mogły sobie z nim poradzić, więc jeden chłopak da radę?
I tak naprawdę to jest jedyna rzecz
jaka mnie gryzie – to, że nie jest to wcale taka nadzwyczajna opowieść. Tak,
fabuła jest interesująca i pomysł na świat jest naprawdę fajny, ale wątpię, aby
osoby, które miały wiele styczności z powyższym schematem były zadowolone z
tego, co zostało nam zaserwowane. Myślę, że bardziej ta historia spodoba się
nastolatkom, bo mimo wszystko jest to interesująca przygoda. Może ja nie do
końca czuję się do niej przekonana i widzę kilka wad, ale jest to głównie
spowodowane tym, że nie mam ochoty na czytanie tego typu książek. I Gra o życie przekonała mnie do tego.
Kiedy pojawiła się okazja do przeczytania tej ostatniej części miałam spory
dylemat. Bo wiedziałam, że cokolwiek autor tam nie zrobi, ja nie będę w pełni
usatysfakcjonowana. Jednak zdecydowanie chciałam dowiedzieć się jak to się
wszystko potoczy i w jaki sposób zostanie to wszystko rozwiązane. Dostałam
swoje zakończenie. Zamknęłam już ten rozdział, ale myślę, że są osoby, które
chciałyby go otworzyć.
Kasia
radzi: W recenzji Reguły myśli
powiedziałam Wam, że dopiero po zapoznaniu się z ostatnim tomem stwierdzę czy
warto zabierać się za tę serię. Więc wypadałoby się zdecydować. Jak wyżej
wspominałam myślę, że ten cykl powinien spodobać się młodzieży, jednak nie
jestem w stanie powiedzieć czy starsi czytelnicy znajdą tam coś dla siebie. Ta
powieść nie ma jakiejś większej głębi, ot ciekawy pomysł z różnym wykonaniem.
Sami zadecydujcie czy macie ochotę się za to zabierać.
Mój
osąd: Niechlujny wampir – 6/10
Brak komentarzy: