296. Recenzja „Dwór mgieł i furii” - Sarah J Maas

marca 05, 2017
„Kiedy spędzasz tak wiele czasu uwięziony w ciemności, Lucienie, odkrywasz, że ciemność zaczyna patrzeć na ciebie.”
Autor: Sarah J Maas

Tytuł: Dwór mgieł i furii

Seria: Dwór cierni i róż #2

Wydawnictwo: Uroboros [Grupa Wydawnicza Foksal]

Narracja: pierwszoosobowa – Feyra

Główny bohater: Feyra – ok. 19-20 lat

Ogumienie: Książki Sary J. Maas charakteryzują się tym, że mają okładki z UK oraz USA. U nas pojawiają się te z UK. Problem zaczął pojawiać się dopiero przy trzecim tomie, gdzie ludziom bardziej spodobała się wersja z USA. Tutaj natomiast jedyna różnica to ręka z tatuażem. O którą ludzie się kłócili. Doprawdy? Przecież to tylko ręka!



UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ CZĘŚCI [DWÓR CIERNI I RÓŻ]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Najlepsze zastosowanie: Feyra ocaliła cały Prythian. Świat fae jest bezpieczny. Jednak nie ona. Ją dręczą koszmary. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a to, co musiała zrobić, aby ocalić ten świat wciąż o sobie przypomina. Dodatkowo Tamlin nie pozwala jej w niczym brać udziału. Zbyt mocno martwi się o nią i nie chce ryzykować. Już raz widział jak ucieka z niej życie. Drugi raz nie pozwoli na to. Feyra obecnie przygotowuje się do ślubu i stara się robić wszystko, jak na przyszłą małżonkę księcia Dworu Wiosny przystało. Ubiera suknie, choć zdecydowanie wolałaby założyć spodnie. Bierze udział w różnych uroczystościach, mimo że jedyne o czym marzy to nauka walki albo przynajmniej ćwiczenie strzelania z łuków. Chciałaby wsiąść na konia i przejechać przynajmniej kawałek. Jednak nie jest jej to dane. Musi pilnować przygotowań do ślubu. Poza tym pozostaje jeszcze jedna mała kwestia. Obietnica złożona Rhysandowi, księciu Dworu Nocy. Minęły trzy miesiące, a on nie dopominał się o obiecany mu tydzień każdego miesiąca. Feyra zaczyna również martwić się tym. Nic nie jest proste. Świat, którego pragnęła wcale nie jest taki piękny. Mężczyzna, którego pokochała, wcale nie jest tak cudowny jak myślała. Wszystko wydaje się być na opak. Czy znajdzie się ktoś, kto uratuje ją i poskłada roztrzaskany świat?

Tykać to kijem?: Sarah J. Maas mocno mnie zaintrygowała wizją świata przedstawioną w Dworze cierni i róż. Byłam bardzo ciekawa, w jakim kierunku pójdzie i jak to wszystko się potoczy. I czy będę zadowolona z tego, co zrobi z Feyrą i jej sercem.

Bohaterowie: O bohaterach mam sporo do powiedzenia. Zacznijmy od głównej bohaterki. Feyra na samym początku książki jest bardzo zagubiona i niepewna. Wydarzenia pod Górą odcisnęły na niej wielkie piętno. Najgorsze jest to, że w całym Dworze Wiosny wszyscy unikają tego tematu i świeżo upieczona fae musi radzić sobie ze swoimi demonami sama. Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale nikt nie zauważa zmiany jej zachowania. Tego, że już nie maluje i nie może patrzeć na czerwony kolor, który przypomina jej o krwi. Stała się przedmiotem. Czymś, co można przerzucać z kąta w kąt. Oj, nieładnie. Na całe szczęście później wszystko wraca do normy. A nawet Feyra staje się niezwykle twardą sztuką, przez co przypomina mi Celaenę vel Aelin. Doprawdy, te dwie postaci się tak mocno nakładają na siebie, że nie czuję zbytniej różnicy między nimi.

Tamlin to buc. A nawet buc do kwadratu. Naprawdę. Już na samym początku dostajemy w pakiecie jego najgorsze cechy. Jego ukochana miewa koszmary i często wymiotuje w nocy z tego powodu. A co on robi? Udaje, że śpi. Albo zamienia się w lwa i obraża się (sic!). Rozumiecie to? Obraża się za to, że ona ma koszmary. Co za skończony dupek. A jeszcze to, co zrobił na samym końcu książki? Oj, to sprawia, że nie ma osoby od niego gorszej. Nie wierzę, aby po przeczytaniu ACOMAFu znalazła się choć jedna osoba, która nadal by go lubiła.

Na temat Rhysa nie chcę się zbyt wiele wypowiadać, gdyż po Internecie i tak krążą legendy na jego temat i każda dziewczyna, która przeczytała ACOMAF sobie go zaklepuje. Dlatego nie chcę wypełniać mocno jego obrazu, aby każdy, kto ma jeszcze przed sobą tę część mógł na spokojnie sam go poznać. Chciałabym jednak powiedzieć, że Rysiek przypomina mi bardzo Bonesa z serii o Nocnej Łowczyni. To jest dokładnie ten sam typ, a z racji tego, że Bones to jeden z najwspanialszych bohaterów jakich miałam okazję poznać, to Rhys automatycznie wskakuje również na tę listę.

W książce pojawia się jeszcze kilka innych postaci. Każda z nich jest świetnie dopracowana i naprawdę mocno do mnie przemawia. Z niecierpliwością czekam na rozwinięcie niektórych wątków, które się pojawiły się między bohaterami. No i mam nadzieję, że ostatni tom będzie najdłuższy. Tak, żebym nie dała rady go przeczytać jednego dnia jak to miałam w przypadku ACOMAFu.

Pióro: Sarah J. Maas z każdą kolejną książką pisze coraz lepiej. Ciekawiej, bardziej szczegółowo i emocjonująco. Pierwsze części Szklanego tronu nie były najlepsze, ale im więcej historii autorka ma na swoim koncie, tym lepiej jej to wszystko idzie. Chyba o czymś świadczy fakt, że książkę, która ma 764 strony dałam radę skończyć tego samego dnia, co ją zaczęłam?

Całokształt: Słyszałam nieco zarzutów do tej książki i nawiązania do 50 twarzy Greya przez to, że Feyra z Rhysandem cały czas rzucają w siebie podtekstami. Zaczynam się zastanawiać czy teraz każdą książkę, w której pojawi się kilka scen seksu i nieco pikantniejszych wypowiedzi będzie porównywana do Greya? Bo to trochę tak wygląda. ACOMAF nie ma w sobie nic z tej opowieści. Po prostu relacja Feyry z Rhysem mocno różni się od tej Feyra – Tamlin. W pierwszej części, gdzie mamy pierwszą miłość Feyry każdy gest ma znaczenie. Wszystko jest wyważone i delikatne. Tak samo miłość między nimi. Natomiast relacja z Ryśkiem to zupełnie inna sprawa. Oni krążą wokół siebie. Dogryzają, sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć, badają siebie nawzajem. Po prostu natura księcia Dworu Nocy jest zupełnie inna od delikatnego Tamlina. Dlatego nie doszukiwałabym się tutaj podobieństw do literatury erotycznej. Nie przesadzajmy.

Nie jestem pewna, co ja sądzę o tej książce. Zapisuję ją na duży plus i z niecierpliwością oczekuję kolejnego tomu, aby zobaczyć jak to wszystko się zakończy. Bo pewna jestem, że pojawi się wiele krwi, a zdrajcy zapłacą za swoje czyny. Jednak nie potrafię jednoznacznie powiedzieć Wam, co takiego niesamowitego jest w tej serii. Ona po prostu sama w sobie taka jest. Zrozumiem, jeśli Wam się nie spodoba, bo w sumie ma sporo rzeczy, które mogą człowiekowi nie przypaść do gustu, szczególnie ta część, gdzie akcja wcale nie jest mocna. Jednak mnie w jakiś sposób urzekła.

Kasia radzi: Po przeczytaniu tomu trzeciego dopiero będę w stanie powiedzieć Wam czy polecam tę serię. Na razie nie powiem nic wielkiego. Bo wiem, że osoby zaintrygowane po przeczytaniu jedynki nawet bez moich rekomendacji sięgną po dwójkę. Tym bardziej, jeśli słyszały o niesamowitości Rhysanda w tym tomie.

Mój osąd: Potężny heros – 8/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.