296. Recenzja „Dwór mgieł i furii” - Sarah J Maas
„Kiedy spędzasz tak wiele czasu uwięziony w ciemności, Lucienie, odkrywasz, że ciemność zaczyna patrzeć na ciebie.”
Autor: Sarah J
Maas
Tytuł: Dwór
mgieł i furii
Seria: Dwór
cierni i róż #2
Wydawnictwo: Uroboros
[Grupa Wydawnicza Foksal]
Narracja: pierwszoosobowa
– Feyra
Główny
bohater: Feyra – ok. 19-20 lat
Ogumienie: Książki
Sary J. Maas charakteryzują się tym, że mają okładki z UK oraz USA. U nas
pojawiają się te z UK. Problem zaczął pojawiać się dopiero przy trzecim tomie,
gdzie ludziom bardziej spodobała się wersja z USA. Tutaj natomiast jedyna
różnica to ręka z tatuażem. O którą ludzie się kłócili. Doprawdy? Przecież to
tylko ręka!
UWAGA!
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ CZĘŚCI [DWÓR CIERNI I RÓŻ]! CZYTASZ
NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Najlepsze
zastosowanie: Feyra ocaliła cały Prythian. Świat fae jest bezpieczny. Jednak
nie ona. Ją dręczą koszmary. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a to, co
musiała zrobić, aby ocalić ten świat wciąż o sobie przypomina. Dodatkowo Tamlin
nie pozwala jej w niczym brać udziału. Zbyt mocno martwi się o nią i nie chce
ryzykować. Już raz widział jak ucieka z niej życie. Drugi raz nie pozwoli na
to. Feyra obecnie przygotowuje się do ślubu i stara się robić wszystko, jak na
przyszłą małżonkę księcia Dworu Wiosny przystało. Ubiera suknie, choć
zdecydowanie wolałaby założyć spodnie. Bierze udział w różnych uroczystościach,
mimo że jedyne o czym marzy to nauka walki albo przynajmniej ćwiczenie
strzelania z łuków. Chciałaby wsiąść na konia i przejechać przynajmniej
kawałek. Jednak nie jest jej to dane. Musi pilnować przygotowań do ślubu. Poza
tym pozostaje jeszcze jedna mała kwestia. Obietnica złożona Rhysandowi, księciu
Dworu Nocy. Minęły trzy miesiące, a on nie dopominał się o obiecany mu tydzień
każdego miesiąca. Feyra zaczyna również martwić się tym. Nic nie jest proste.
Świat, którego pragnęła wcale nie jest taki piękny. Mężczyzna, którego
pokochała, wcale nie jest tak cudowny jak myślała. Wszystko wydaje się być na
opak. Czy znajdzie się ktoś, kto uratuje ją i poskłada roztrzaskany świat?
Tykać
to kijem?: Sarah J. Maas mocno mnie zaintrygowała wizją świata przedstawioną
w Dworze cierni i róż. Byłam bardzo ciekawa,
w jakim kierunku pójdzie i jak to wszystko się potoczy. I czy będę zadowolona z
tego, co zrobi z Feyrą i jej sercem.
Bohaterowie: O
bohaterach mam sporo do powiedzenia. Zacznijmy od głównej bohaterki. Feyra na
samym początku książki jest bardzo zagubiona i niepewna. Wydarzenia pod Górą
odcisnęły na niej wielkie piętno. Najgorsze jest to, że w całym Dworze Wiosny
wszyscy unikają tego tematu i świeżo upieczona fae musi radzić sobie ze swoimi
demonami sama. Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale nikt nie zauważa zmiany jej
zachowania. Tego, że już nie maluje i nie może patrzeć na czerwony kolor, który
przypomina jej o krwi. Stała się przedmiotem. Czymś, co można przerzucać z kąta
w kąt. Oj, nieładnie. Na całe szczęście później wszystko wraca do normy. A
nawet Feyra staje się niezwykle twardą sztuką, przez co przypomina mi Celaenę
vel Aelin. Doprawdy, te dwie postaci się tak mocno nakładają na siebie, że nie
czuję zbytniej różnicy między nimi.
Tamlin to buc. A nawet buc do
kwadratu. Naprawdę. Już na samym początku dostajemy w pakiecie jego najgorsze
cechy. Jego ukochana miewa koszmary i często wymiotuje w nocy z tego powodu. A
co on robi? Udaje, że śpi. Albo zamienia się w lwa i obraża się (sic!).
Rozumiecie to? Obraża się za to, że ona ma koszmary. Co za skończony dupek. A
jeszcze to, co zrobił na samym końcu książki? Oj, to sprawia, że nie ma osoby
od niego gorszej. Nie wierzę, aby po przeczytaniu ACOMAFu znalazła się choć jedna
osoba, która nadal by go lubiła.
Na temat Rhysa nie chcę się zbyt wiele
wypowiadać, gdyż po Internecie i tak krążą legendy na jego temat i każda
dziewczyna, która przeczytała ACOMAF sobie go zaklepuje. Dlatego nie chcę
wypełniać mocno jego obrazu, aby każdy, kto ma jeszcze przed sobą tę część mógł
na spokojnie sam go poznać. Chciałabym jednak powiedzieć, że Rysiek przypomina
mi bardzo Bonesa z serii o Nocnej Łowczyni. To jest dokładnie ten sam typ, a z
racji tego, że Bones to jeden z najwspanialszych bohaterów jakich miałam okazję
poznać, to Rhys automatycznie wskakuje również na tę listę.
W książce pojawia się jeszcze kilka
innych postaci. Każda z nich jest świetnie dopracowana i naprawdę mocno do mnie
przemawia. Z niecierpliwością czekam na rozwinięcie niektórych wątków, które
się pojawiły się między bohaterami. No i mam nadzieję, że ostatni tom będzie
najdłuższy. Tak, żebym nie dała rady go przeczytać jednego dnia jak to miałam w
przypadku ACOMAFu.
Pióro: Sarah J.
Maas z każdą kolejną książką pisze coraz lepiej. Ciekawiej, bardziej
szczegółowo i emocjonująco. Pierwsze części Szklanego
tronu nie były najlepsze, ale im więcej historii autorka ma na swoim
koncie, tym lepiej jej to wszystko idzie. Chyba o czymś świadczy fakt, że
książkę, która ma 764 strony dałam radę skończyć tego samego dnia, co ją
zaczęłam?
Całokształt: Słyszałam
nieco zarzutów do tej książki i nawiązania do 50 twarzy Greya przez to, że Feyra z Rhysandem cały czas rzucają w
siebie podtekstami. Zaczynam się zastanawiać czy teraz każdą książkę, w której
pojawi się kilka scen seksu i nieco pikantniejszych wypowiedzi będzie
porównywana do Greya? Bo to trochę tak wygląda. ACOMAF nie ma w sobie nic z tej
opowieści. Po prostu relacja Feyry z Rhysem mocno różni się od tej Feyra –
Tamlin. W pierwszej części, gdzie mamy pierwszą miłość Feyry każdy gest ma znaczenie.
Wszystko jest wyważone i delikatne. Tak samo miłość między nimi. Natomiast
relacja z Ryśkiem to zupełnie inna sprawa. Oni krążą wokół siebie. Dogryzają,
sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć, badają siebie nawzajem. Po prostu
natura księcia Dworu Nocy jest zupełnie inna od delikatnego Tamlina. Dlatego
nie doszukiwałabym się tutaj podobieństw do literatury erotycznej. Nie
przesadzajmy.
Nie jestem pewna, co ja sądzę o tej
książce. Zapisuję ją na duży plus i z niecierpliwością oczekuję kolejnego tomu,
aby zobaczyć jak to wszystko się zakończy. Bo pewna jestem, że pojawi się wiele
krwi, a zdrajcy zapłacą za swoje czyny. Jednak nie potrafię jednoznacznie
powiedzieć Wam, co takiego niesamowitego jest w tej serii. Ona po prostu sama w
sobie taka jest. Zrozumiem, jeśli Wam się nie spodoba, bo w sumie ma sporo
rzeczy, które mogą człowiekowi nie przypaść do gustu, szczególnie ta część,
gdzie akcja wcale nie jest mocna. Jednak mnie w jakiś sposób urzekła.
Kasia
radzi: Po przeczytaniu tomu trzeciego dopiero będę w stanie powiedzieć
Wam czy polecam tę serię. Na razie nie powiem nic wielkiego. Bo wiem, że osoby
zaintrygowane po przeczytaniu jedynki nawet bez moich rekomendacji sięgną po
dwójkę. Tym bardziej, jeśli słyszały o niesamowitości Rhysanda w tym tomie.
Mój
osąd: Potężny heros – 8/10
Brak komentarzy: